Kneipp Duschbalsam Mandelblüten Hautzart Balsam do mycia pod prysznic o zapachu kwiatu migdałowca

Kosmetyk zamknięty w tubce z zieloną zakrętką, która trochę opornie się otwiera. Kwiatowa szata graficzna wygląda zachęcająco. Konsystencją bardziej przypomina balsam niż żel pod prysznic. Jest gęsty o perłowym kolorze i posiada kwiatowo-migdałowy zapach, który w moim odczuciu jest trochę mdły. Sam kosmetyk jest wegański i naturalny. Mamy tu olejek migdałowy czy masło shea, które chronią skórę przed wysuszeniem. Sam balsam jest dedykowany skórze suchej i wrażliwej. Żel dobrze się rozprowadza i równie łatwo zmywa. Do zapachu na szczęście idzie się przyzwyczaić i nie drażni podczas użytkowania produktu. Po użyciu skóra jest oczyszczona i przyjemna w dotyku. Nie zauważyłam natomiast nic spektakularnego, co więcej po użyciu tego balsamu trzeba nałożyć jakiś dodatkowy kosmetyk, gdyż nawilżenia tu nie ma wcale. Wydajność również nie jest najlepsza - dosyć dużo potrzeba tego żelu, aby umyć ciało. Nie polecam.

Przerobiłam sporo płynów do kąpieli z Kneipp (wszystkie jakie spotkałam stacjonarnie), także większość soli i sporo esencji. Przyszedł czas na żele pod prysznic. Na pierwszy rzut wzięłam ten o zapachu kwiatu migdałowca, bo miałam juz esencję z tej serii, więc wiedziałam czego się spodziewać. Ten żel jest raczej dobrze dostępny (przynajmniej w moim małym mieście, w DE). Jego cena to coś ok.3 e, czyli więcej niż żele typu Dove czy Nivea. Produkt znajduje się w tubie zamykanej na klik. Bardzo się ucieszyłam, bo nie ukrywam że lubię kosmetyki w tubkach. Ale ta się ciężko otwiera. Żel a właściwie jak to określił producent-balsam, jest gesty, perłowy. Ciężko się go z tej tuby wyciska już na początku opakowania. Więc to użytkowanie jest takie srednio komfortowe. Rano nawet po niego nie sięgam tylko biorę jakiś inny żel, bo nie chce mi się z tym opakowaniem bawić. W końcu każda chwilą którą mogę poświęcić na makijaż, picie herbatki i słuchanie podcastów Okuniewskiej jest cenna :D. Produkt ten pieni się średnio. Nie wiem czy to wynika z tego że jest balsamem myjącym (chcoiaz wygląda jak gęsty żel) czy wszystkie ich żele tak mają. Używam go z gąbką, leję sporo a i tak muszę go dokładać na gąbkę by było dużo piany jak lubię. Także to nie jest mój klimat. No i dosyć szybko się on zużywa. Zapach jest ładny. Chociaż nie jest on z tych świeżych i typowo kwiatowych. Ten kwiat migdałowca pachnie trochę tak właśnie babcino jak zostało wspomniane w recenzji niżej. Jednak mnie się on całkiem podoba. No rzecz gustu. Zapach nie jest jakiś super intensywny podczas prysznica. I nie czuć go też na skórze. Natomiast produkt dobrze myje i naprawdę utula skórę. Na nogach mam dosyć suchą skórę i po prysznicu jest ona taka śliska i miękka. A na rękach gdzie skórę mam normalną (oprócz dłoni) jest naprawdę efekt wow. Skóra jest tak aksamitna, nawilżona, odżywiona jak po regularnym używaniu olejku do ciała. Mimo cudownego działania na skórę jednak jak dla mnie ma sporo minusów. Może nie wielkich, ale takich które trochę wpływają na komfort stosowania. Czy jest wart swojej ceny i czy jest lepszy niż inne żele? Na pewno pod względem tego jak działa na skórę to tak.

Praktycznie po każdym prysznicu swędzi mnie skóra i jest wysuszona. Ten żel przychodzi ma ratunek takim osobom jak ja. Zawiera kwiaty migdałowca i pachnie kwiatami, choć dla mnie zapach tego żelu jest trochę babciny... Jest bardzo gęsty, aż ciężko go wycisnąć, ma perłowy kolor i bardzo dobrze się pieni. Dobrze oczyszcza ciało, nawilża, już pod prysznicem czuć, że ciało jest gładsze. Po umyciu nie muszę się już smarować balsamem nawilżającym, tak dobrze działa na wrażliwą, suchą skórę. Jest to kosmetyk dokładnie taki, jak się nazywa - balsam myjący pod prysznic. Ciekawe opakowanie tuba. Bardzo przypadł mi do gustu, na pewno spróbuję jeszcze inne zapachy. :)