Godna uwagi maseczka.
Maseczkę otrzymałam w prezencie. Nie znałam wcześniej marki Infinity, ale razem z Pandą dostałam Psa (maseczkę nawilżającą). Tę drugą przetestowałam wcześniej i muszę przyznać, że okazała się być w porządku. Tym samym Infinity wzbudziło moje zaufanie i z chęcią zabrałam się za testowanie wersji łagodzącej.
Moja skóra jest sucha, z tendencją do powstawania niedoskonałości. Ostatnio wariuje, pojawiło się na niej sporo zaczerwienień. Idealny moment, by wziąć na tapet maskę łagodzącą ;).
Maseczka ma podwójne opakowanie. Zewnętrzne to kartonik, który wygląda bardzo ładnie i na pewno na sklepowej półce zwróciłby moją uwagę. Może to dlatego, że uwielbiam patrzeć na pandy, są dla mnie jednymi z najbardziej uroczych zwierzaków. W kartoniku znajduje się saszetka z maseczką, zatem na zabezpieczenie nie mogę narzekać.
Z ciekawych składników maseczka zawiera ekstrakt z liści oczaru wirginijskiego – ma działanie przeciwzapalne, przeciwutleniające i przeciwbakteryjne. Nic więcej wartego podkreślenia nie widzę. Trochę ubogo, ale jednocześnie produkt nie zawiera mocno kontrowersyjnych składników, więc zawsze coś.
Tkanina jest bardzo mocno nasączona. Z jednej strony to dobrze, ale z drugiej ciężko było ją rozłożyć, a później nałożyć na twarz. Kapało z niej, dłonie momentalnie zrobiły mi się mokre. Na szczęście sama tkanina jest świetna – ma dobry rozmiar, odpowiedniej wielkości wycięcia, jest wykonana z przyjemnego materiału. Mimo kłopotów ze spływającą esencją, bardzo szybko dopasowałam maseczkę do twarzy. I kurczę, ona leżała idealnie! A u mnie taka sytuacja zdarza się bardzo rzadko. Nadruk pandy dość śmieszny, ale okej, nie czepiam się.
Zaleceniem producenta jest, by maseczkę przetrzymać na twarzy 20 minut. U mnie było to dłużej, jakoś trochę ponad pół godziny. Przez cały ten czas tkanina pozostawała wilgotna, a ja nie odczuwałam żadnego dyskomfortu – skóra mnie nie szczypała, nie piekła itd. Zapach był na tyle delikatny, że praktycznie go nie wyczuwałam. Gdy maseczka znajdowała się na mojej twarzy, wykonywałam masaż wałeczkiem jadeitowym. Tkanina go przetrwała, w żadnym miejscu nie uszkodziła się. Po zdjęciu tkaniny nadmiar esencji wklepałam w skórę. Pozostała lekko lepka warstwa, ale dla mnie nie była problemem, ponieważ i tak zaaplikowałam krem.
Skóra po użyciu maseczki była delikatnie nawilżona i faktycznie zauważyłam jej działanie łagodzące – wszelkie zaczerwienia stały się mniej widoczne. Efekt utrzymał się jeszcze kolejnego dnia, więc całkiem nieźle.
Podsumowując, Panda jest godna wypróbowania. Czy ja jeszcze kiedyś po nią sięgnę? Trudno powiedzieć, na rynku jest tyle maseczek, że życia mi zabraknie, by je wszystkie wypróbować, a jednak wolę kupować coś nowego dla mnie. Ale nie wykluczam, że jak gdzieś bym ją zobaczyła, to skusiłabym się, zwłaszcza, jakby była w promocji.
Zalety:
- delikatnie nawilża
- ma działanie łagodzące
- dobrze skrojona tkanina
- mocno nasączona tkanina
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie