Skusiła mnie cena podczas internetowych zakupów, za 100 ml zapłaciłam 8 zł. Odrobinę rozczarował skład,za dużo dodatków jak na mój gust,w tym ekstrakt z mięty pieprzowej. Na każdej stronie podają inny,co jak mniemam zależy od miejsca pakowania produktu.Teoretycznie nie są to duże stężenia dodatkowych składników,ale używając np mocne kwasy,czy wychodząc na mocne słońce mam lekkie opory,także głównie zużywam go do włosów i skóry głowy albo na noc do twarzy.
Niestety koreańskie czy japońskie kosmetyki mimo,że bardzo kuszą opiniami i działaniem miewają dodane dość dyskusyjne składniki,co sprawia,że mam do nich dystans,co nie znaczy,że nie znajdziemy tam perełek.
Moja skóra jest raczej cienka i delikatna, mieszana,często stosuje kwasy,te słabsze,raz na jakiś czas mocniejsze,włosy mam rozjaśniane,z natury się skręcają, w okresie jesiennym zwiększa się ich zapotrzebowanie na humektanty.
Przechodząc do sedna. Aloes Jeju w wersji 100 ml zapakowany jest w półprzezroczysta tubę, owinięta jeszcze w folię zabezpieczającą,nie jest już zapakowany w żaden kartonik.
Konsystencja jest średnio rzadka,żelowa,zapach lekko cytrusowy. Wyciska się go optymalna ilość,dla mnie to wydajny kosmetyk.
Używam go na kilka sposobów. Jeżeli wieczorem czuje,że skóra potrzebuje więcej nawilżenia niż zazwyczaj,jest po lekkich kwasach, lekko podrażniona, to nakładam go na wilgotną skórę przed innymi kosmetykami (serum,krem,olejek). Rzeczywiście wtedy lekko koi skórę, nawilża, przyspiesza gojenie ranek.
Po jakimś mocniejszym kwasowym zabiegu (który robię raz na dwa tygodnie, czasem rzadziej) lub kiedy przedobrze z ilością "lżejszych" kwasów,sprawdza się już mniej, w pierwszym momencie czuje jakby wzmagał podrażnienie,ale kiedy się wchłonie koi,także mam opory w takim momencie żeby po niego sięgać,bo nigdy nie wiem jak to się skończy.
Sprawdza się za to do masek DIY do włosów,np ja stosuję czasem maskę miód, drożdże,olej,aloes przed myciem,glownie wtarta w skalp,pod czepek termiczny. Taka maska przyspiesza wzrost,daje włosom protein,humektantów i emolientów, później tylko delikatny szampon, odżywka z emolientem i włosy są w naprawdę dobrej kondycji. Stosowałam ją tak dwa razy w tygodniu przez miesiąc i opanowała wypadanie, podkręciła porost,wyszły nawet nowe bejbiki.
Obecnie robię ją już rzadziej,bo to za dużo zabawy dla mnie,testuje też nową wcierkę,ale taka maska raz na jakiś czas jest naprawdę ok, ważne żeby nie przesadzić z miodem, a po wszystkim dać maskę z emolientem bo drożdże dodają protein włosom. Trzymam ją tak z godzinę przed myciem.
Aloes jeju sprawdza mi się też kiedy widzę, że włosy sa jakby mniej żywotne, mniej błyszczące, wmasowuje po myciu w skórę głowy i włosy i daje maskę emolientową na końcówki. Spłukuje tak po 20 minutach letnią wodą,potem zimną,jest to dodatkowe nawilżenie dla włosów, ukojenie skalpu. Za każdym myciem może nie,czasem włosy są też po prostu przeproteinowane i nie o humektant chodzi,z nim tez nie ma co przesadzać.
Nie jest to może tak super uniwersalny aloes z racji dodatków jak Equlibra,ma też w sobie glicerynę,ale jest to całkiem przyzwoity produkt.
Dobrze się wchłania w skórę, nie ściąga jej zbyt mocno, koi, lekko nawilża, łagodzi podrażnienia,ale z jakimś większym problemem i bardzo wrażliwą skórą,obchodziłaby się z nim ostrożniej,tak na wszelki. Oczywiście też na wilgotną skórę,nakładanie go na suchą to jak dla mnie większe ryzyko ściągnięcia jej.
Dla mnie to kosmetyk na 4. Latem sięgnę raczej po czystsze formy aloesu,są bardziej uniwersalne.
Zalety:
- Koi i łagodzi drobne podrażnienia i ranki, lekko nawilża skórę,nie ściąga jej zbyt mocno,nie lepi zbyt intensywnie.
- Bywa tani,dostępny w kilku pojemnościach.
Wady:
- Mniej uniwersalny niż inne przez dodatki jak olejki eteryczne,gliceryna czy konserwanty.
- Z większym podrażnieniem może przez nie nie dać rady,kiedy mamy delikatną skórę.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie