I Heart Revolution Rainbow Tones, Colour and Extra Body Conditioning in One Koloryzujący krem do włosów

Jest to moja pierwsza odżywka koloryzująca i kupiłam ją z czystej ciekawości. Nie jest to trwała koloryzacja ale 8-12 myć brzmi całkiem sensownie. Wybrałam kolor liliowy. Produkt zamknięty jest w wygodnym słoiczku. Umówmy się, zdaje sobie sprawę, że mam dosyć ciemne włosy i byłam świadoma tego, że nie uzyskam obłędnego liliowego odcienia jaki mogłabym uzyskać na włosach blond. Chodziło mi tylko o delikatne liliowe refleksy, aby tylko mieniły się na liliowy kolor, nawet jeśli miałoby to być widoczne tylko na słońcu lub w dziennym świetle. Niczego wielkiego nie oczekiwałam. Odżywka jest dosyć gęsta, dobrze rozprowadza się na włosach, nie spływa. Dla wzmocnienia efektu producent zaleca nakładanie na suche włosy i trzymanie dłużej - ja trzymałam ok 30-40 min. Miałam do niej dwa podejścia. Za pierwszym razem nałożyłam ją od połowy włosów w dół, w tym miejscu włosy mam najciemniejsze.. Zużyłam 1/3 opakowania - efekt, żaden. Nic, dosłownie nic, zero jakiegokolwiek śladu po liliowym kolorze. Za drugim razem nałożyłam na całe włosy w tym na najjaśniejszy odrost, naturalny kolor - efekt, żaden. Dosłownie nic, nawet pod słońce, ani jednego liliowego refleksu. Dosłownie jakbym nałożyła zwykłą odzywkę. Jedyne co trzeba przyznać temu produktowi to dba o włosy, nie robi żadnej krzywdy, a wręcz je pielęgnuje. Reasumując zdaje sobie sprawę, że mam ciemne włosy ale żeby nie było totalnie żadnego efektu kolorystycznego? Nawet refleksu? Nie chce oceniać tego produktu totalnie źle bo na innych włosach, szczególnie jasnych efekt może być znacznie inny, lepszy ale muszę go ocenić przez pryzmat swoich doświadczeń - w końcu producent nie mówi wyraźnie, że nadaje się tylko do jasnych włosów. Na moich, ciemniejszych włosach efektu klorystycznego nie było totalnie żadnego, jedyne co to całkiem przyjemna odzywka do włosów aczkolwiek nie tego szukałam. Kupiłam ją na promocji za coś ok 18 zł, jedyne pocieszenie, że nie w cenie regularnej ;)

Uwielbiam mieć włosy we wszelkich odcieniach różu i fioletu. Przetestowałam już kilka specyfików koloryzujących, jednak żaden nie przekonał mnie do siebie w 100%. Ale trafiłam na ten balsam MUR i przepadłam ;) Wyjściowo włosy mam w kolorze jasnego, raczej ciepłego blondu. Nie są dekoloryzowane, rozjaśniane do bieli itp. Owszem, są farbowane, ale kolor zbliżony jest do naturalnego. Poza tym są już raczej z tych dłuższych (do łopatek), kręcone, gęste i grube. To tak słowem wstępu. Teraz mam w łazience kolor Pink Cloud - w słoiczku to bardzo, bardzo intensywny róż. Na włosach (jak wyżej pisałam - w miarę naturalny blond) kolor wychodzi naprawdę obłędny. W zależności od tego, jak długo trzymamy balsam możemy mieć albo pastelowy, dziewczęcy róż albo intensywną, szaloną fuksję. Przy czym włosy wyglądają naturalnie. Producent zaleca nakładanie Rainbow Tones na umyte, lekko wilgotne włosy. I tak też robię. Trzymam kolor na głowie przez jakieś 10 do 12 minut, dokładnie spłukuję. I już, to tyle. Róż trzyma mi się na głowie do jakichś 6 myć, co jest, imo, dobrym wynikiem. W końcu nie jest to trwała koloryzacja. Spiera się ładnie - równo i całkowicie. Bardzo na plus. Jest to bardziej koloryzująca odżywka niż farba. Nie zauważyłam ani wysuszenia włosów, ani jakiegoś ich zniszczenia. Po całym 'farbowaniu' są miękkie i gładkie, do tego mogę je spokojnie ugnieść i mam swoje zwyczajowe loki. Opakowanie wystarcza mi na ca. 3 zabiegi, na włosach od ucha w dół. Rzadko kiedy nakładam kolor na całą głowę, w takim przypadku myślę, że jeden taki kubełek byłby na dwa razy. Balsam nie barwi skóry. To dla mnie też ważne. Uwielbiam. Kupie ponownie na pewno.