M.A.C. Dazzleshadow Liquid Cień do powiek w płynie

Oceniam odcień EVERYDAY IS SUNSHINE. To jedyny cień do powiek...jaki mam. Bo cieni nie używam w ogóle. Mój makijaż oczu to RMS Living Luminizer, MAC Brow Set i od ponad miesiąca Dazzleshadow Liquid. Ten ostatni pozornie nijak nie pasuje do całego towarzystwa. Teoretycznie to produkt dla dziewczyn, które cieni używają. Powinen służyć do makijażu zwłaszcza w glow & glam time (ukazał się przed karnawałem). Czy tak można go użyć....? Pewnie. Czy można inaczej...? Już kiedy go kupowałam pani w MAC, była zaskoczona tym jak chcę nosić. Stwierdziła nawet, że do rozświetlenie kącików oczu spokojnie wystarczy cień prasowany. Że Dazzleshadow się zmarnuje (niewykorzystane możliwości):) Ale to było po tym jak zobaczyłam EVERYDAY IS SUNSHINE na jednej z ulubionych blogerek właśnie w takim minimalistycznym makijażu. I musiałam go mieć. Opakowanie zmusza nas do nabrania sporej ilości kosmetyku. Dazzlelight nie jest znowu taki płynny. To raczej iskrzący mus. Nabiera się go sporo, a nie ma opcji wtłoczenia nadmiaru z powrotem do buteleczki. Aplikator każdorazowo umazany w iskrzący musie nie jest precyzyjnym narzędziem. Sam Dazzleshadow, w tym odcieniu jaki mam, na aplikatorze jest brokatem. Roztarty staje się taflą w pięknym odcieniu szampana. Ja nakładam aplikatorem odrobinę na nadgarstek. Rozcieram palcem i wklepuję w skórę wewnętrznego kącika oka. Efekt to unikalne rozświetlenie. Bardzo subtelne, bo jeśli kosmetyku mało (co już zależy od nas) to nie ma drobinek, a sama tafla staje się światłem. Banalne? Może. Ale świadomość, że wygląda się na wyspaną i świeżą, kiedy w rzeczywistości wysiadamy z samolotu albo mamy za sobą cztery godziny snu, to najbardziej niebanalny komplement dla samej siebie.