Lynia Eye-Up Lift Gel, Liftingujący żel pod oczy 

Ten niepozorny preparat działał cuda pod moimi oczami. W składzie znajdziemy całą masę bardzo interesujących składników, takich jak ekstrakt z czerwonych mrożonych winogron, kwas hialuronowy, mocznik, betainę, alantoinę, wodę morską oraz substancję uzyskaną z połączenia ksylitolu i laktitolu. To połączenie powodowało faktycznie to, o czym producent zapewnia, czyli kosmetyk ten napinał skórę pod oczami oraz delikatnie rozjaśniał moje cienie pod oczami. Nakładając żel na noc rano wstawałam z wyraźnie odświeżoną skórą, a aplikując go rano zmniejszałam ewentualne worki, jak również rozjaśniałam spojrzenie. Z całą pewnością też dba o odpowiednie nawilżenie skóry-nie miałam problemów ani z przesuszeniem, ani też z podrażnieniem. Lekka żelowa konsystencja bardzo fajnie współgrała z moją pozostałą pielęgnacją, bardzo fajnie też współpracował z nakładanym korektorem. Był o bardzo ciekawym produktem. Szkoda tylko, że jest go jedyne 15 ml. Z całą pewnością jednak powrócę w przyszłości do innych produktów pod oczy tej marki, bardzo ciekawi mnie bowiem wersja intensywnie regenerująca.

Markę Lynia pokochałam za toniki żelowe. Dlatego bez wahania sięgnęłam po krem pod oczy. Na dzień lubię lekkie, nawilżające produkty, które sprawiają że skóra będzie lepiej nawilżona a korektor lepiej wyglądał. Niestety tutaj zadziało się coś złego. Krem na lekką żelową konsystencję, ale po wyschnięciu strasznie się roluje. Przy przejechaniu palcem pod okiem, kluseczki są widoczne i pozostaje już tylko zmycie produktu. Przy nakładaniu korektora jest jeszcze gorzej. Próbowałam różnych kombinacji, mieszania z innym kremem, serum ale niestety nie daje rady. Szkoda, ponieważ produkt ma dobry skład i zapowiadał się dobrze. Dla mnie na noc zupełnie się nie nadaje, jest z kolei za lekki. Opakowanie to mała buteleczka z pompką, bardzo wygodna i sprawnie działająca. Cenowo w porządku nie należy do bardzo drogich ale co z tego jak i tak nie nadaje się w sumie do zużycia. EDIT: po napisaniu tej recenzji, krem poszedł w odstawkę. Wróciłam do niego jakiś czas później i zadziała się magia. To tak jakby między czas ktoś mi ten produkt podmienił. Ani razu mi się już nie zrolował, wszystko było idealnie. Fakt to nadal lekki krem na dzień, który leciutko, bardzo leciutko napina skórę, ale dobrze nawilża. Jest lekki i idealnie zaczął współpracować z korektorem. Kiedy skóra jest mocno przesuszona pod okiem, lub pod bardzo mocne, zastygające korektory, nie daje rady. To dla mnie normalne, ponieważ jest za lekki i nie traktuję tego jako wadę. Tak, czy inaczej musiałam napisać edit. Być może ktoś ma podobną sytuację. Myślę, że u mnie zadziałała zmiana pielęgnacji. Zupełnie teraz nie pamiętam jakich dokładnie produktów wtedy używałam, ale z pewnością musiały mieć na to wpływ. Ewidentnie jakieś składniki się nie polubiły. Nie sądzę aby wpływ miała kolorówka, ponieważ ta się nie zmieniła.