Kiedyś krem pod oczy był tym elementem pielęgnacji, który często sobie odpuszczałam. Dziś chętnie po nie sięgam po wieczornym demakijażu i widzę efekty regularnego stosowania. Do retinolu podchodziłam trochę z dystansem, trochę z przerażeniem, bo miałam obawy czy sobie bardziej nie zaszkodzę, niż pomogę - nic bardziej mylnego.
Kremik otrzymujemy w malutkiej tubeczce - niech Was nie zmyli ten gabaryt, bo to maleństwo jest super wydajne i z całej serii kosmetyków Neutrogena wystarczyło mi na dłużej. Tubka jest cienka, łatwa do wyciśnięcia i można ją przekroić, gdy kosmetyk zmierza ku końcowi. Szata graficzna ładna, prosta, w szarej kolorystyce, typowa dla marki Neutrogena. Produkt zapakowano także w kartonik - zazwyczaj jestem przeciwna dodatkowym śmieciom, ale tutaj tak mały gabaryt z pewnością łatwiej ogarnąć logistycznie w pudełkach, więc wybaczam.
Zapach - można go kochać lub nienawidzić. Dość specyficzny, lekko alkoholowy. Nie brzmi to zbyt zachęcająco, ale ma coś w sobie i podoba mi się :D
Konsystencja kremu jest z tych lekkich, nawet bym się pokusiła o stwierdzenie, że to taki krem-żel. Ładnie się aplikuje, dzięki cieniutkiemu aplikatorowi. Kosmetyk świetnie się wchłania, ładnie wklepuje, nic się nie roluje i dobrze współpracuje z resztą pielęgnacji.
Jakie efekty? Przy prawie regularnym stosowaniu (no, starałam się :D) zauważyłam, że skóra jest bardzo gładka, miękka, przyjemna w dotyku. Krem pozostawia przez noc delikatną warstewkę, którą czuć jeszcze na drugi dzień rano. Okolica oka ładnie się rozjaśniła, spojrzenie wygląda na w miarę świeże. Kurzym łapkom na chwilę obecną bardziej zapobiegam, niż niweluję, ale myślę, że ten krem może wspomóc taką walkę.
Jak już wspomniałam, super wydajny krem, typowo drogeryjny, w dostępnej cenie - nie sądziłam, że będę z niego tak zadowolona, zwłaszcza, że niekoniecznie sypiam tyle, ile powinnam, a jednak okolica oka wygląda w miarę dobrze :)
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie