No więc tak: zaczynam niepoprawnie moją recenzję, ale musicie wiedzieć, że ja kocham wszystko, co kokos zawiera, co jest kokosem lub też nim pachnie. W słodyczach mam to samo zboczenie, a Rafaello czy też Bounty to moi najlepsi kompani (moich bioder już nie bardzo, ale dzięki pielęgnacji i dobrym genom mam pupę dużą, a przy tym gładką :D).
Z powyższych powodów zakupiłam peeling Coco Glam - i to od razu w dwóch wersjach, tj. klasyczna oraz Superglow. Już po pierwszym użyciu wiedziałam, że ten peeling to po prostu sztos - wszystko w nim jest świetne i na dzień dzisiejszy zużyłam 3 saszetki, a niedawno otworzyłam 4 i nie zapowiada się, by na tym się nasza przygoda skończyła. Co mnie w nim urzekło?
Po pierwsze: konsystencja. Peeling od Coco Glam jest w formie...kokosowych wiórków! W wersji klasycznej są nieco bardziej zbite, a w Superglow sypkie - i nie jest to wynik przechowywania ich w łazience, od nowości każda saszetka tak się prezentowała.
Po drugie: zapach. Tak jak wspomniała maladaga (pozdrawiam, moja współuzależniona od kosmetyków koleżanko :*), zapach przypomina Rafaello - mnie jeszcze Bounty, zwłaszcza wersja klasyczna. Superglow pachnie nieco subtelniej.
Po trzecie: skład. Olejki (migdałowy, z pestek moreli,słonecznikowy, z krokosza barwierskiego, winogronowy, avocado), sól z Morza Martwego, cukier, wiórki kokosowe, wit.E, mica - oto cały skład, zachwycający!
Po czwarte: rozświetlenie skóry. Nawet klasyczna wersja pozostawia lekki blask, ale to, co robi Superglow, to jest mistrzostwo świata! Złota poświata, ogromna ilość rozkiskrzonych drobinek, efekt jest piorunujący! Już wyobrażam sobie to latem, na opalonej skórze... Ajć, aż zatęskniłam za wakacjami ;)
Po piąte:działanie. Mimo, iż peeling wydaje się być delikatny, to jednak robi to, co powinien - czyli złuszcza i wygładza. Zdziera dość mocno, choć nie podrażnia wcale skóry. Nie szczypie, mimo zawartości soli morskiej. Nie zatyka porów, mimo iż jest naszpikowany olejami wszelakiej maści. Nie wysusza, za to nawilża, pozostawiając warstwę okluzyjną - wielbicielki peelingów z olejami, to coś dla Was!
Po szóste: nie brudzi wanny (bo jest biały ;)). I łatwo go spłukać, zarówno z ciała, jak i z wanny/prysznica.
Po siódme: jest wydajny, wystarczy niewiele, by porządnie złuszczyć naskórek.
Minusy?
Opakowanie - mimo, iż jest porządnie wykonane i estetyczne (srebro i granat), to jednak jest totalnie niepraktyczne! Szkoda, że producent nie dołożył łyżeczki czy szpatułki (tak jak ma to miejsce w BodyBoom) - ja mam takową właśnie z peelingów BB, ale to nie tak powinno wyglądać. No i szklany słoik byłby lepszy - słoik plus szpatułka i byłoby idealnie. Zwłaszcza, że w tej cenie spokojnie można by to tak załatwić - bo peeling do najtańszych nie należy, niestety. Za opakowanie o poj.200g producent życzy sobie 89 zł!
Oczywiście, dla mnie cena przeszkodą nie jest - mam wybór, wiem, ile to kosztuje i to moja własna decyzja, niemniej jednak, na rynku jest taki wybór i konkurencja, że spokojnie cena mogłaby być bardziej przystępna. I to opakowanie - Coco Glam, wierzcie mi, że elegancki słoik ze szkła i aplikator będą zdecydowanie lepsze i na pewno można to wliczyć w koszty! Nic nie stracicie, a nam, użytkowniczkom, ułatwicie życie.
Mimo tych dwóch minusów, polecam ten produkt - peeling, który jest mega delikatny dla skóry, mocno złuszcza, nawilża, a nie oblepia, wspaniale pachnie i do tego zostawia skórę rozświetloną - oto nadchodzi Coco Glam :) Warto kupić, choćby na próbę - może i Was uwiedzie tak bardzo, jak mnie :)
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie