Jest to świetny peeling cukrowy o orzeźwiającym, soczystym zapachu, który pozostawia skórę gładką i aksamitną w dotyku a w dodatku jest wegański, o świetnym składzie i eko pod względem opakowania. To jeden z lepszych peelingów jakie miałam w ostatnim czas
Co tu dużo pisać – peelingi to jedne z moich ulubionych kosmetyków do pielęgnacji ciała, uwielbiam testować nowe rodzaje i nowinki na rynku kosmetycznym. Linia Eco Nature do Bielendy interesowała mnie odkąd jej zapowiedzi pojawiły się na stronie marki. Miałam na swojej wishliście kilka produktów, ale a chwile obecną ie są jeszcze aż tak dobrze dostępne, ten peeling akurat dostałam i osoba obdarowujące idealnie trafiła z tym prezentem. Jest to świetny peeling cukrowy o orzeźwiającym, soczystym zapachu, który pozostawia skórę gładką i aksamitną w dotyku a w dodatku jest wegański, o świetnym składzie i eko pod względem opakowania. To jeden z lepszych peelingów jakie miałam w ostatnim czasie.
OPAKOWANIE
Podoba mi się to, że kosmetyk jest w doypacku, które ogranicza ilość generowanego plastiku, co jest zgodne z ideą less waste. Producent deklaruje, że takie opakowanie to aż 80% mniej plastiku, brawo Bielenda za eko podejście! Saszetka z korkiem sprawdzi się nie tylko przy codziennej pielegnacji, ale też na wyjazdy. Urzekła mnie grafika przedstawiająca kwiaty jaśminu i owoce mango i śliwki kakadu w pastelowych barwach, całość jest niezwykle delikatna, wygląda jak szkic, małe dzieło sztuki z martwą naturą w roli głównej. Biało-pomarańczowe tło idealnie komponuje się z ilustracjami. Na przedniej stronie mamy wypisane najważniejsze składniki aktywne, logo marki i nazwę serii. Z tyłu znajduje się podzielony a sekcje opis – jest to świetny pomysł, bo pomaga szybko odnaleźć nam interesujące nas informacje, a ikonografika „warto wiedzieć” przedstawia najważniejsze cechy kosmetyku. Peeling można zużyć do końca dzięki miękkiemu tworzywu z jakiego zostało wykonane opakowanie. Trochę trzeba się pod koniec natrudzić, aby wycisnąć resztki, jednak jest to możliwe.
PEELING
Zacznę może od ciekawostek, które przemawiają za tym produktem. Na uwagę zasługuje fakt, że jest to kosmetyk całkowicie wegański, certyfikowany przez PETA – wolny od okrucieństwa, a 99% składników jest pochodzenia naturalnego. W formule nie ma mikrodrobin plastiku a chemiczne barwniki zastąpiono naturalnym. Brzmi nieźle prawda? A to dopiero początek, poczytajcie o nim więcej.
Peeling ma postać typowo cukrowego peelingu o gęstej i zbitej konsystencji, nieco „lepkiej” formule (typowej dla peelingów glicerynowo-cukrowych) z mnóstwem drobinek cukru oraz nielicznych brązowych cząsteczek będących łupinami kokosa. Drobinki są sporej wielkości i mają średnią siłę ścierania – nie są ani zbyt delikatne ani też nie ranią skóry, więc można je określić jako optymalne. Kosmetyk posiada intensywnie pomarańczową barwę przypominającą mi owoce mango, którymi jest inspirowany. Zapach jest słodki, soczysty, orzeźwiający i od razu dodaje mi energii. Mogę określić go jako połączenie słodkiego mango z nutą śliwki oraz łagodzącego słodycz jaśminu, który wyczuwalny jest w tle, raczej na dalszym planie, bo pierwsze skrzypce grają tu właśnie owocowe nuty. Całość wybitnie się udała i dostarcza przyjemności ze stosowania kosmetyku. Wygląd zewnętrzny i zapach – od razu mają duży plus!
Co do działania – jak już wspomniałam jest to peeling o średniej mocy ścierania martwego naskórka, jednak mogę go postawić a równo z moimi ulubionymi zdzierakami, gdyż efekty im dorównują. Peeling nakładam na mokrą skórę i wykonują kilkuminutowy masaż ze szczególnym uwzględnieniem newralgicznych miejsc jak uda i pośladki. Podczas tej czynności czuć, że drobinki pracują usuwając martwy naskórek. Pod wpływem masażu drobinki cukru i masło mango zawarte w formule rozpuszczają się pozostawiając na skórze lekko oleistą warstwę. Zmycie produktu jest szybkie a resztki nie oblepiają skóry. Po całym zabiegu skóra jest oczyszczona, wygładzona, niezwykle miękka w dotyku, aż chce się jej dotykać. Do tego zapach utrzymuje się na skórze przez dłuższą chwilę. Produkt zapewnia też bardzo dobre nawilżenie, po jego użyciu nie mam potrzeby używania balsamu (zaznaczę tutaj, że mam skórę normalną, posiadaczki cery suchej mogą mieć inne odczucia). Uważam, że producent spełnił wszystkie swoje obietnice. Co do poprawy jędrności i sprężystości – nie mam z tym większego problemu, bo peelingi stosuję regularnie a do tego dbam o odpowiednią dietę i ruch, więc moja skóra jest w dobrym stanie, sam kosmetyk to niestety za mało, aby przywrócić skórze jędrność, ale peeling jest niezastąpiony, jeśli chcemy podtrzymać efekty diety i ćwiczeń. Saszetka zawiera 100g produktu, które wystarczyły mi na 4 pełne peelingi całego ciała – wydajność oceniam więc na bardzo dobrą. Cena jest korzystna dla portfela i na pewno kupię go ponownie.
W składzie znajdziemy; glicerynę, cukier,wodę, ekstrakt z kwiatów jaśminu, ekstrakt z śliwki kakadu, masło mango, łupiny kokosa, alpha-glukan, sok z korzenia Yaconu (to roślina pochodząca z Andów o właściwościach nawilżajacychm antyoksydacyjnych, przecistarzeniowych i stymulujących komórki), lactobacillus, trehalozę, maltodextrin, olej roślinny, beta karoten, witaminę E, składniki konserwujące i kompozycje zapachową.
PLUSY
świetny zapach
dużo drobinek
świetnie ściera martwy naskórek
wygładza, nawilża, zmiękcza
formuła wegańska, cruelty free
naturalny skład
kosmetyk certyfikowany
opakowanie zgodne z ideą less waste
wydajność
cena
MINUSY
nie widzę żadnych
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie