Fanola No Orange Mask Maska redukująca pomarańczowe odcienie włosów

Zacznę od tego że nie będę dodawała recenzji pełnowymiarowego produktu tylko otrzymałam od fryzjerki 24 próbek z tą odżywka do wypróbowania. Próbki to rąk naprawdę małe saszetki o pojemności 15ml. Saszetki o ubogiej ale ciekawej szacie graficznej. Saszetka w kolorze ciemno filetu z pomarańczowymi elementami oraz z białymi oraz pomarańczowymi napisami. Napisy czytelne szczegółowe lecz wyłącznie w obcych językach. Opakowanie posiada wcięcia dzięki którym łatwiej wydostać zawartość z saszetki. Maska o intensywnym fioletowym kolorze. Maska o specyficznym zapachu który nie każdemu może przypaść do gustu. Maska o lekkiej lejącej konsystencji co trochę utrudnia nałożenie bo trzeba uważać aby nie ubrudzić wszystkiego. Po nałożeniu na głowę trzyma się dobrze wlosow i nie spływa. Odżywkę trzymam na włosach przez ok 5 minut. Maskę dobrze się spłukuje. Włosy po odżywce dobrze się rozczesują. Po wysuszeniu nie zauważyłam aby zmieniła coś w odcieniu moich żółtych tonów. Jedne co to włosy są po niej miękkie i błyszczące jak po zwykłej odżywce. Maska mało wydajna bo na pokrycie włosów które mam do ramion zużyłam całe opakowanie. Nie polecam .

Zakup w jednej z drogerii internetowych butelki o pojemności 1 litra z przesuwnym zamknięciem podyktowany był u mnie pragnieniem likwidacji ciepłych odcieni na brązowych włosach z blond końcówkami. Butelka z zamknięciem, które chowa otwór wylotowy jest koszmarkiem, bo niby zapobiega przypadkowemu otworzeniu przy potrąceniu butelki ale po nalaniu maski na dłoń w rękawiczce jest problemem, bo jeśli nie zbierze się wszystkich kropel kosmetyku to wciskając zamknięcie to otwór wypływa jeszcze odrobina, która jeśli dotknie czegokolwiek to wywołuje obraz nędzy i rozpaczy, mnóstwo plam trudnych do zmycia. Osobiście wolałam zamknięcie na klik, jak w szamponie z serii No Yellow. Konsystencja lejąca, bardzo trzeba uważać, żeby w czasie aplikacji nic nie poplamić, z jasnych ręczników schodzi bardzo opornie. Po delikatnym wmasowaniu i spięciu kosmyków nie spływa z włosów. Zapach nie drażni, ale nie należy też do przyjemnych. Trzymany na moich włosach przez kilka minut jak zaleca producent nic z nimi nie robi. Po godzinie nadal nie nadal nie widziałam efektów, dlatego zdecydowałam się na drastyczne wydłużenie czasu do 3 godzin. Wtedy maska ochładza kolor, ale także mocno wysusza włosy, dlatego metodą prób i błędów nauczyłam, żeby nakładać inną odżywkę z wymieszanymi kilkoma kroplami oleju z awokado lub z pestek winogron na już nałożoną maskę. Wtedy włosy były gładkie, lśniące, nie kruszyły się i miały znacznie chłodniejsze tony. Stosowałam średnio co 4 tygodnie, średnio 1,5-2 tygodnia po użycia szamponu, bo jednak boję się nadmiernego przesuszenia i splątania kosmyków. Jest znacznie mniej wydajna niż szampon z tej samej serii, strasznie barwi skórę. Przez ciemną barwę butelki ciężko jest określić zużycie, nie wiem też jak będzie wyglądało wydobycie końcówki.

Stosowałam odżywkę w kiedy schodziłam z brązu do blondu i miałam tę "fantastyczną" fazę jasnego brązu z rudym odcieniem. Odżywkę stosowałam samą, a czasem mieszałam z maską do włosów. Nie zredukowała pomarańczu do zera, ale przestał być aż tak widoczny. Tylko ostrożnie, bo raz skończyłam z niebieską plamą na linii włosów.

Gdybym miała oceniać maskę tylko w pielęgnacyjnym sposobie działania na włosy, oceniłabym wysoko. Bo włosy po jej zastosowaniu pięknie błyszczą, są elastyczne, wygładzone, lśniące i wyglądają zdrowo. Natomiast, kiedy wezmę pod uwagę jej właściwe zastosowanie i cel, do którego powstała, to niestety jej nota mocno spada w dół. Bo maska pod tym względem nie robi kompletnie nic. Stosowałam zgodnie z zaleceniami producenta, jak i kombinowałam innych metod w nadziei, że może jednak da mi choćby odrobinę upragnionego ochłodzenia koloru, ale nie, za każdym razem nie. Nie ma więc sensu bawić się w jakieś rękawiczki i tym podobne rzeczy, jak można po prostu sięgnąć po inną dobrze sprawdzającą się maskę do włosów i otrzymać ten sam efekt.