Oj, to był jeden z moich najbardziej nieprzemyślanych zakupów. Stałam w Rossmannie przed półką dedykowaną kosmetykom naturalnym i myślałam, co by tu sobie nowego kupić, czego jeszcze nie miałam okazji testować (a wszyscy wiemy, że takie myśli są bardzo złym doradcą :)). Szukałam czegoś do twarzy (w zamiarze mieszania z olejami, które kładę na noc na cerę), wpadł mi w oko aloes, ale stwierdziłam - eee, nuda, ile razy w życiu już miałam ekstrakt z aloesu. To kupiłam egzotycznie brzmiący wyciąg z jagód Acai, kompletnie nie zastanawiając się, czy smarowanie twarzy gliceryną ma większy sens. :)
Otóż nie ma. Gliceryna jest tłusta, klei się, pozostawia nieprzyjemny tłusty film na twarzy i w żaden sposób nie "boostuje" pozytywnych efektów olejowania buzi. Nałożyłam ten wymysł kilka razy na twarz, ale szybko stwierdziłam, że nie będę się dłużej z tym męczyć i pokornie kupiłam zwyczajny, nudny żel hialuronowy. Buteleczkę glicerynowo-acaiową postanowiłam przeznaczyć do nakładania na włosy jako pierwsze O, ale tutaj szczerze mówiąc też nie widziałam specjalnych efektów. W sumie trudno się dziwić - gliceryna nawilża, ale przede wszystkim potrafi spuszyć włosy, więc ten wyciąg sprawdziłby się przede wszystkim jako dodatek do oleju lub emolientowej maski, jako ekstra humektant. Niestety z ręką na sercu powiem, że trochę nie mam w ostatnich miesiącach cierpliwości do ukręcania kosmetyków z różnych półproduktów albo mieszania gotowców, więc niespecjalnie chciało mi się to robić także w przypadku Venus.
Nie zrozumcie mnie źle - gliceryna sama w sobie nie jest szkodliwa czy niepotrzebna, chętnie witam ją w składzie kremów czy żeli pod prysznic, ale stosowana samodzielnie (a tutaj tak praktycznie jest - niby mamy jakiś wyciąg z jagód Acai, ale ile go tam tak naprawdę jest, to pewnie nawet i producent nam nie powie) raczej nie wywoła szału.
Na plus krótki, przejrzysty skład, bez szkodliwych zbędności. Buteleczka jak przystało na kosmetyki aspirujące do naturalnych - szklana i przyciemniana. Dodatkowo opakowana w kartonik (a więc eko!).
Ekstrakt kosztował mnie jakieś 8 zł, więc sprawa groszowa, ale szczerze mówiąc nie przydał mi się praktycznie do niczego. Wyznam wam, że przy niedawnej przeprowadzce wylała mi się w kosmetyczce jakaś 1/3 zawartości i powitałam ten fakt z irytacją (no bo otłuszczona gliceryną kosmetyczka), ale jednocześnie z jakąś taką ulgą, że coraz bliżej do denkowania tego nieprzydatnego produktu.
Jak ktoś szuka gliceryny trochę ładniejszej niż ta pakowana w apteczne butelki, to polecam. :)
Zalety:
- krótki, nieszkodliwy skład
- eko opakowanie
- niska cena
Wady:
- według mnie nie nadaje się do twarzy ani do włosów solo - trzeba stosować z innymi produktami
- nie wiadomo ile w produkcie jest ekstraktu z Acai
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie