Stosowany regularnie (zaznaczam, że systematyczność to podstawa) wzmacnia włosy, stają się one bardziej odporne na wypadanie i zostaje ich zdecydowanie miej na szczotce.
Olejek przeciw wypadaniu włosów marki Faberlic kupiłam za namową konsultantki, a że cena była niska to postanowiłam dać mu szansę. Przedtem jednak zapoznałam się z nielicznymi opiniami na KWC i mimo niskiej oceny mimo wszystko zaryzykowałam. Olejek jest całkiem dobrą alternatywą dla wcierek, jednak trzeba liczyć się z tym, że może lekko obciążać włosy i może sprawdzić, że stracą objętość u nasady, jednak uważam, że mimo to warto się nim zainteresować. Stosowany regularnie (zaznaczam, że systematyczność to podstawa) wzmacnia włosy, stają się one bardziej odporne na wypadanie i zostaje ich zdecydowanie miej na szczotce.
OPAKOWANIE
Olejek znajduje się w małej butelce z aplikatorem typu dzióbek, który pozwala dotrzeć do samej skóry głowy i nałożyć kosmetyk w sposób dokładny i precyzyjny. Końcówka jest zabezpieczona małą zakrętką, którą należy odkręcić przed każdym użyciem – to daje pewność, że produkt przypadkowo się nie rozleje np. kiedy weźmiemy go ze sobą w podróż. Niestety nie widzimy zużycia produktu, ponieważ dość gruby plastik w kolorze zielonym na to ie pozwala. Napisy są jedynie w języku rosyjskim, ale na kartoniku polski dystrybutor umieścił naklejkę z krótkim opisem produktu i sposobem stosowania w naszym ojczystym języku.
OLEJEK
Od kilku miesięcy z powodów zdrowotnych zmagam się z nadmiernym wypadaniem włosów, jednak przy odpowiedniej suplementacji oraz kosmetykom przeciw wypadaniu włosów udaje mi się opanować ten problem do pewnego stopnia i mam nadzieję, że odzyskam gęstość włosów sprzed choroby. Oceniam go właśnie pod tym kątem, możliwe, że u osób niemających takich problemów, ten olejek przyniesie lepsze efekty.
Olejek staram się nakładać 1-2 razy w tygodniu przed myciem włosów na około 30 minut lub więcej w zależności od moich możliwości czasowych. Poza tym nakładam na głowę foliowy czepek i ręcznik według zaleceń producenta. Olejek ma wyrazistą lekko pomarańczową barwę i zapach typowy dla kosmetyków z łopianem i chili. Nie drażni nosa, dla mnie jest nawet przyjemny, bo przywykłam do ziołowych kosmetyków, jednak wiem, że nie wszyscy lubią takie aromaty. Aplikuję go na skórę głowy miejsce po miejscu a następnie wykonuje delikatny masaż przez kolejne kilka minut, aby ułatwić wchłanianie produktu i pobudzić mikrokrążenie. Olejek po takiej metodzie aplikacji wywołuje wyraźne uczucie rozgrzania, co jest oznaką tego, że coś zaczyna się dziać. Ten efekt spowodowany jest dodatkiem papryczki chilli mającej właściwości rozgrzewające. Przy regularnym stosowaniu zauważyłam znaczne wzmocnienie włosów i zmniejszone wypadanie. Włosów na szczotce czy podczas mycia zostaje zdecydowanie mniej. Baby hair są nieliczne, jednak nie tracę nadziei, że jeszcze się pojawią, przyznam, ze szczerze mi na tym najbardziej zależy, bo chcę odzyskać dawną gęstość włosów. Niestety olejek trochę obciąża cienkie włosy, co nie kończy się kompletnym przyklapem, jednak włosy tracą swoja naturalną objętość i aby tego uniknąć należy dokładnie umyć włosy, najlepiej dwukrotnie. Moje pierwsze opanowanie używam już od prawie 2 miesięcy i nadal mam sporo w środku (przy umiejętnej metodzie aplikacji wystarczy ono na kilka miesięcy, więc zdziwiłam się czytając, że komuś wystarczyło na 3 razy)..Produkt jest wydajny, a cena nie odstrasza potencjalnego klienta, w dodatku często są na niego promocje i możemy go dostać za ok. 9 zł. Na uwagę i pochwałę zasługuje całkiem dobry skład produktu pełny wyciągów roślinnych i ekstraktów. Minusem jest jedynie dostępność – można go dostać jedynie na stronie marki lub u konsultantek.
PLUSY
wzmacnia włosy i zmniejsza wypadanie PRZY REGULARNYM STOSOWANIU
praktyczny aplikator z dzióbkiem
dobry skład
wydajność
korzystna cena
MINUSY
dostępność
trochę zmniejsza objętość włosów u nasady