Maseczkę dołączyłam do zamówienia, sprawdzając tylko INCI, by uchronić się przed ewentualnym słabym składem, co w kosmetykach Ziaja wciąż się niestety zdarza. Obecność licznych substancji dobroczynnych dla mikrobiomu (wody termalnej, naturalnej inuliny, masła shea, biofermentu z krzemu, magnezu, żelaza, miedzi i cynku, a także brak parafiny) przekonały mnie jednak do zakupu i przetestowania kosmetyku na własnej skórze – znajdującej się wtedy w nie najlepszym stanie.
Maseczka ma klasyczną kremową konsystencję w kolorze białym – ani zbyt tłustą, ani zbyt silikonową. Przy założeniu znacznej ilości pozostawia na twarzy widoczną białą warstwę, która z czasem przekształca się w tłustawą przezroczystą powłokę. Kosmetyk nie tworzy efektu oklejającej maski, tylko odżywczą, wręcz otulającą formułę stopniowo wchłaniającą się w skórę.
Niech najlepszym potwierdzeniem delikatności tego produktu będzie fakt, że był to pierwszy kosmetyk, który mogłam nałożyć po mocnym podrażnieniu na skórę bez uczucia pieczenia (co ciekawe, zawiodły mnie wtedy np. ceramidy, które w absolutnie żadnym kosmetyku się wtedy nie sprawdziły, choć są często wymieniane jako najlepsze składniki nawilżająco-kojące). Ten konkretny wariant maseczki przeznaczony jest do skóry suchej, a nie wymagającej ukojenia, jednak w moim przypadku pełnił także rolę chłodzącą i kojącą.
Zaskoczeniem był tu dla mnie zapach. Nie spodziewałam się szczególnych doznań w tym zakresie, natomiast ujęła mnie piękna, a zarazem bardzo delikatna kremowo-kwiatowa woń. Jest to kompozycja spotykana raczej w kremach z wyższej półki, więc jej pojawienie się w maseczce za około 2 zł mile mnie zaskoczyło.
Przy pierwszym użyciu, ze względu na mocne wysuszenie i podrażnienie wykorzystałam niemal całą saszetkę, natomiast przy kolejnych egzemplarzach stosowałam już standardowo połowę saszetki na jeden raz. Na skórze maseczka nie pozostawiała efektu kleistości, lepkości czy obciążenia. Mimo zalecenia producenta unikałam przykrywania jej kremem (wszystkie inne kosmetyki powodowały pieczenie, więc nie chciałam ryzykować). Zamiast tego nakładałam kolejną porcję maseczki i choć wydłużało to cały proces wchłaniania, to zdecydowanie mojej bardzo suchej skórze i podrażnionej służyło.
W recenzowanej maseczce bardzo podoba mi się, że producent nie obiecuje pielęgnacyjnych cudów z kosmosu. Deklaracje dotyczą głównie wpływu na mikrobiom skóry, a w kontekście doskonałego składu i znakomitych efektów uważam, że zostały one w pełni spełnione. Przyznam, że chętnie widziałabym ten produkt w roli np. kremu w pełnowymiarowym opakowaniu, bo jakość jest znakomita.
Zalety:
- polska marka kosmetyczna
- znakomity, bardzo wartościowy skład
- duża ilość produktu w opakowaniu zapewniająca wysoka wydajność
- produkt wegański
- 95% składników pochodzenia naturalnego
- bardzo przyjemna konsystencja
- delikatny kremowy zapach
- przyjemne uczucie na skórze
- doskonałe nawilżenie
- faktyczne działanie chłodząco-kojące
- niesamowita delikatność kosmetyku
- duża dostępność
- atrakcyjna cena nawet bez promocji
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie