Bielenda Beauty Molecules, B5, Molekularna maseczka synbiotyczna 

Rzadko spotykam maseczki jednorazowe, które faktycznie robią cokolwiek. Tutaj efekt jest zauważalny od pierwszego razu! Moja cera jest tłusta, z niedoskonałościami, potrafi być podrażniona, z zaburzoną barierą hydrolipidową. Zwykle stosuję maseczki oczyszczająca. Jednak ta maseczka synbiotyczna była warta wypróbowania! Pozostawia cerę ukojoną, nawilżoną, o pięknym, satynowym wykończeniu, odżywioną, efekt widać również na drugi dzień po użyciu. Dla mnie to maseczka bankietowa lub na okazje, kiedy chcę po prostu poczuć się dobrze. Nałożenie jej od razu przynosi miłe poczucie otulenia na twarzy, które tak ciężko uzyskać na tłustej cerze, bo zwykle jest to związane z ciężkimi olejami. Polecam wypróbować!

Takie jednorazówki stosuję tylko po długich podróżach, zwłaszcza samolotowych. Bo skóra po 10 godzinach lotu, dojazdów, lotnisk i stresu potrzebuje nadzwyczajnej pielęgnacji. To co lubię to prysznic i maseczka do zostawienia na noc. Liczę na to, że obudzę się z nawilżoną i dobrze wyglądającą skórą. Niestety Bielenda nie do końca się sprawdza. Moja skóra jest dojrzała, ale w dobrej formie. OPAKOWANIE Standard. Wszystko czytelne. Szata graficzna nie zachwyca. CO MA ROBIĆ Ma nawilżać, odżywiać i łagodzić. Pomijam te obietnice o mikrobiomie i molekułach piękna, bo to tylko marketing, Ale na te trzy pierwsze obietnice liczę. CO ROBI Maseczka jest średnio gęsta. Dobrze się nakłada. I dość szybko się wchłania. Dla mnie ma za mało miłego poczucia lekkiej oleistości. Próbowałam zostawić na noc. I stosowałam też rano, na 20 minut. Efekt jest dość nijaki. Nie odbiega od nałożenia zwykłego nawilżającego kremu, a jedyna różnica polega na tym, że kremu zmywać nie trzeba, a tę maseczkę trzeba. Z zalet to to, że nie podrażnia i kosztuje niewiele. Wystarcza na 2 razy. Ale to niestety nie wystarcza, by ją polecić.

Z serii Beauty Molecules miałam już okazję testować maseczkę niacynamidową, a na koniec zostawiłam sobie synbiotyczną. Maseczka ma kremową konsystencję, łatwo się rozprowadza i szybko wchłania. Skóra po aplikacji jest nawilżona, ukojona, i odświeżona. Na plus też skład i przyjemny zapach. Pozytywnie zaskoczyła mnie też jej wydajność, bo starczyła spokojnie na kilka aplikacji. Może maseczka nie zrobiła na mnie efektu wow, ale myślę, że warto ją wypróbować. ZALETY Nawilża i łagodzi skórę Szybko się wchłania Kremowa konsystencja Odświeża Zapach Skład Wydajność WADY Brak

Maseczka jest bardzo przyjemna. Opakowanie wystarczyło mi na 3 użycia. Skóra była ukojona, uspokojona, wyraźnie nawilżona i nawodniona. Gładka i bez przebarwień.

Jestem fanką tej serii maseczek. Lubię tą przezroczystą, ale ta to jest coś! Moja skóra na twarzy mimo moich usilnych starań, nie jest ostatnio w formie. Przesuszona (mimo nawadniania nawilżania), przebarwienia (mimo kilku miesięcznej kuracji drogeryjnumi cudami), zaczerwieniona na policzkach (chyba nabawiłam się naczynek). Po oczyszczeniu delikatnym żelem gommage, nałożyłam tą maseczkę. Wchłania La się 20minut, ale sporo zostało na skórze. Zamiast zetrzeć, wmasowałam i nałożyłam na to olejek z pestek malin. Skóra odzyskała naturalny ujednolicony kolor, uspokoiła się. Nie wyglądała tak dobrze od wielu miesięcy. Na pewno pobiegnę po zapas, zwłaszcza że te maseczki są tanie jak barszcz.

Maseczka w białej saszetce. Konsystencja kremu, biała z kolorowymi kuleczkami. Ma delikatny zapach. Wchłania się prawie w całości w skórę. Resztę zmywałam. Łagodzi podrażnienia, nawilża suchą skórę. Nawadnia ją i sprawia, że wygląda zdrowiej. Saszetka jest tania. Ma bogaty skład. Nie uczula.

Przez jakiś czas stroniłam od stosowania maseczek. Nie umiem podać jednoznacznego powodu, po prostu jakoś odpuszczałam sobie ten element pielęgnacji. Niedawno postanowiłam to zmienić. W osiedlowej drogerii skusiłam się na maseczkę od marki Bielenda. Mam z tą marką pozytywne doświadczenia, a obiecywane przez producenta efekty użycia wydały mi się być tym, czego moja skóra potrzebuje. Jestem posiadaczką skóry mieszanej, okresowo nieco wrażliwej, z lekko przetłuszczającą się strefą T i normalnymi/suchymi policzkami. Dobra maseczka to dla mnie taka, która przynosi natychmiastowe efekty, bowiem to właśnie chyba cały sens stosowania takiego jednorazowego "zastrzyku" dobroci dla skóry. Od maseczki Bielendy oczekiwałam zbalansowania skóry, nawilżenia, nadania miękkości. Produkt zapakowany został w saszetkę, której ozdobne okręgi mają nawiązywać do kuleczek, które faktycznie mieszczą się wewnątrz saszetki. Konsystencja maseczki to mleczko pośród którego błąkają się wspomniane wyżej kuleczki. Wyobrażałam sobie, że to właśnie te rzeczone w nazwie molekuły:D. Nie będę skupiać się na składzie, ale załączam zdjęcie saszetki, z którego możecie się z nim zapoznać. W każdym razie jest tam dużo dobra. I to dobro przyczynia się do ekspresowego wpływu kosmetyku na skórę. Zdarzało mi się stosować (jak ja to nazywam) maseczki -widmo, po których zmyciu lub wchłonięciu w zasadzie nie było widać żadnej różnicy na skórze. Tu sprawa ma się inaczej: produkt pozostawia skórę fajnie nawilżoną i ukojoną, "napitą". Da się wyczuć miękkość, ale -co dla mnie bardziej pożądane -optymalne wygładzenie powierzchni skóry. Jak wspomniałam wyżej w recenzji -jakby skóra dostała odżywczy zastrzyk. Zimą spragniona większej troski niż zazwyczaj otrzymuje dawkę ukojenia i zbilansowania. Jeśli o mnie chodzi -to bardzo dużo dobrych rezultatów jak na jednorazowe użycie kosmetyku. I tak powinna działać maseczka -natychmiastowo, by chciało nam się do niej wracać. I ja mam taki zamiar już przy najbliższych zakupach w mojej osiedlowej drogerii. Już nie mogę się doczekać efektów z regularnego stosowania, jeśli po jednym użyciu jestem tak mocno zadowolona. Dodatkowo dodam, że ilość maseczki pozwala na zaaplikowanie jej na szyję, a nawet odrobinkę na dekolt, a cena (u mnie na osiedlu) wyniosła nie więcej niż 6zł. To wszystko daje tej maseczce bardzo korzystne noty, a ocena nie może być inna niż pięć gwiazdek.

Myślę, że zostanie jedną z moich ulubionych maseczek awaryjnych. Maseczka jest kremowa, w mlecznym kolorze z kolorowymi drobinkami. Drobinki przypominają trochę taką kolorową posypkę cukrową. Konsystencja jest bardzo przyjemna, dobrze wyważona, a samej maseczki całkiem sporo w saszetce. Śmiało mogłoby wystarczyć na 2 razy albo jeszcze na szyję i dekolt. Zapach delikatny, typowy dla maseczek. Po zaaplikowaniu na twarz nie spływa. Przy tym jest tak lekka, że nie czuć jej wcale. Można sobie wtedy robić co chcesz, bo nie ma ściśle określonego limitu czasowego. A więc bardzo komfortowa opcja. Maseczka faktycznie wyjątkowo koi. Uczucie ściągnięcia znika, nic nie szczypie, nie piecze. W instrukcji jest napisane, aby nadmiar wklepać. Hm... u mnie akurat nie było to możliwe, bo mam cerę mieszaną (a czasem i tłustą). Ja ściągnęłam nadmiar wacikiem. Twarz po zastosowaniu maseczki była bardzo dobrze nawilżona. Skóra mięciutka, odprężona, jakby gładsza. Zbyt często używać nie będę z racji mieszanej cery, ale na pewno będę do niej czasem wracać.

Cała seria beauty molecules jest serią bardzo udaną. Tą maseczkę kupuje najczęściej z racji genialnego efektu jaki pozostawia na mojej twarzy. Stosuje ją podczas wieczornej pielęgnacji. Maseczka pozostawiona na kilka minut na twarzy świetnie nawilża cerę, odżywia i pozostawia niezmiernie gładką i miłą w dotyku. Dużą jak dla mnie zaletą jest to, że nie ma potrzeby zmywania jej a jedynie wmasowania. Skóra zmęczona całym dniem noszenia makijażu etc, od razu po użyciu nabiera pełni blasku!

Nawilżająca maseczka do serum suchej i odwodnionej od Bielenda z serio molekuralnej. Nadzwyczaj ogromna, biała saszetka zawiera 8 g lekkiej maseczki. Konstytucja jest typowo kremowa o subtelnym zapachu. Zawierała pojedyncze kuleczki w kolorze niebieskim, różowym oraz żółtym. Aplikacja samego kosmetyku była łatwo za to wydobycie go z takiej foli już nie do końca. Zaaplikowana nie rozłożyła się równomiernie, po 10 minutach ponownie ją rozsmarowałam i już wyglądała całkiem przyzwoicie. Końcowo niewielki jej nadmiar ściągnęłam chusteczką. Skóra twarzy po jej użyciu była rewelacyjnie gładka, nawilżona i mięciutka - miałam ochotę cały czas się smyrac po policzku. Nie sądziłam, że moja cera potrzebuje aż takiej dawki nawilżenia. Kosmetyk mnie nie uczulił ani nie podrażnił. Żałuję, że użyłam jej na noc bo skóra twarzy w moim przypadku była cudowna!

Seria Beauty Molecules kolejny raz bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła ! Używałam już maseczki elektrolitowej i niacynamidowej, które sprawdziły mi się na tyle dobrze, że korzystając z okazji ( promocja ! ) postanowiłam kupić tę maskę i kilka innych produktów z tej serii. Bielenda ma spory asortyment! Przyznaję się bez bicia, że ta marka dosyć rzadko bywa w moim domu. No cóż ! Pora to zmienić, bo widzę że sporo dobroci przechodziło mi koło nosa ! MOJA CERA Mam cerę mieszaną, chociaż ostatnio jest ona bardziej w kierunku suchej. Kocham maseczki i po prostu nie wyobrażam sobie pielęgnacji bez wieczornego rytuału z maską chociażby raz w tygodniu. Często sięgam po maski nawilżające, bo widać, że moje suche strefy twarzy bardzo tego potrzebują. Na policzkach mam widoczne naczynka, a w okolicach są widoczne dosyć mocno rozszerzone naczynka. OPAKOWANIE Prosta saszeta z nacięciami po obu stronach. Bardzo praktyczna, bez zaskoczenia. Szata graficzna jest zredukowana do napisów i trzech kółek, które mają zapewne nawiązywać do nazwy serii ' molecules'. Na odwrocie mamy wszystkie niezbędne informacje o kosmetyku. MASKA Maska jest średnio gęsta, łatwo nanosi się ją na twarz. Formuła jest biała, kremowa z kolorowymi kuleczkami, które mają w sobie witaminę E. Zapach jest świeży, jest na tyle delikatny że trzeba się mocno skupić żeby cokolwiek wyczuć. Skład kosmetyku może nie jest idealny, jak widzicie jest długi więc myślę że osoby specjalizujące się w składach na pewno wyciągną z niego coś niekoniecznie dobrego. Jestem raczej optymistką, więc patrzę na te dobre aktywne składniki. Mamy nawilżającą, antyoksydacyjną witaminę E w mikrosferach. Synbiotyk wzmacnia naturalną barierę ochronną skóry. Ceramidy wspomagają nawilżenie i odżywienie. Alantoina ma właściwości łagodzące. Dodatkowo znajdziemy w składzie masło bacuri, multipeptydy, cicę i prowitaminę B5. OBIETNICE PRODUCENTA I MOJE ODCZUCIA Producent dedykuje swój produkt cerom odwodnionym i wrażliwym i obiecuje złagodzenie, odżywienie i nawilżenie. Do tej pory zużyłam trzy saszetki tej maski i jestem zadowolona ! Maskę nanoszę na oczyszczoną skórę twarzy i wykonuję masaż do momentu rozpuszczenia się mikrosfer z witaminą E. Gdy już większość kuleczek zniknie z mojego pola widzenia pozostawiam maskę ja jakieś 15-30 minut. Po tym czasie maskę zmywam gąbką celuloidową. Po zabiegu widzę odżywienie i nawilżenie skóry. Odkryłam, że właściwości łagodzące są wzmocnione gdy na kilka minut przed aplikacją włożę ją do lodówki. Uważam, że to kolejna bardzo fajna propozycja od Bielendy, której warto spróbować. Polecam :)

Musze przyznać ze bardzo zaintrygowała mnie nowa seria Bielendy Beauty Molecules. Piękno ukryte w molekułach. Obecnie jest w promocji w drogeriach Hebe i postanowiłam ze po sprawdzeniu maseczek zamówię cała serie dla cery suchej. Maseczka jest zamknięta w saszetce o pięknym prostym designie- biała saszetka a na niej trzy rożnej wielkości kółka w kolorach różowym, żółtym i niebieskim. W składzie znajdziemy same dobrodziejstwa : symbiotyki, masło bacuri, nutripeptydy, molekuły alatoniny, molekuły ceramidów, cica, witaminę E. Konsystencja biała z malutkimi drobinkami niebieskimi i różowymi, kremowa o delikatnym zapachu . Maseczka jest dedykowana cerze odwodnionej i wrażliwej. Maseczkę bardzo przyjemnie się nakłada. Kolorowe drobinki pod wpływem nakładania rozpuszczają się na cerze. Uwalniają witaminę E. Maseczkę należy pozostawić do wchłonięcia i można ja zostawić na cała noc. Ja maseczkę stosowałam juz 2 razy i zawsze zostawiałam ja na około 2 godziny. Maseczkę przez problemu możemy zmyć. Efekt naprawdę mnie zadowolił: cera jest bardzo ładnie , czuć ze otrzymała spora dawkę nawilzenia. Maseczkę stosowałam po użyciu kwasu i maseczka bardzo fajnie zlikwidowała podrażnienia. Jakiekolwiek ściągnięcia czy przesuszenia zlikwidowała i czuć ze maseczka bardzo fajnie zregenerowała moja cerę. Napewno na stałe wkroczy do mojej pielęgnacji i tylko dołożyła puzelek do decyzji o tym by zamówić cała serie .