Bardzo lubię trwałe, matowe pomadki do ust – niektóre z nich mają ładne krycie, eleganckie wykończenie oraz jest dla mnie bardzo ważne, utrzymują się długo na ustach, co dla mnie jest ważne, ponieważ jestem osobą raczej zabieganą i nie mam czasu na częste nakładanie nowej warstwy pomadki, zresztą uważam to za dość uciążliwe. Czasem jednak mam ochotę zmienić jednak formułę, nałożyć na usta coś lżejszego, bardziej klasycznego, szczególnie kiedy wiem, że wybieram się w miejsce, gdzie nie będę dużo jeść oraz pić (chociażby na zakupy) czy gdzieś, gdzie spokojnie będę mogła poprawiać produkt – na przykład kiedy jestem na wizycie u kogoś z mojej rodziny czy przyjaciół. Dlatego w swoich zbiorach kosmetycznych mam również sporo klasycznych pomadek i zdarza mi się je kupować.
Przyznam, że nie jest mi do końca po drodze z marką Makeup Revolution, a także wszystkimi jej markami-córkami, mimo stosunkowo niskich cen, które zachęcają, oraz dość pozytywnych recenzji, z którymi spotykam się w Internecie – czasem nawet gdy przeglądam ofertę tej marki, dochodzę do wniosku, że nie czuję się zainteresowana żadnym produktem. Mimo to, podczas jednej z moich licznych wizyt w drogerii Rossmann, zaciekawiona podeszłam do standu z tymi pomadkami – zachęciła mnie jedna z opinii, które na ich temat widziałam w Internecie, elegancki wygląd pomadek zapakowanych w kartoniki (w przeciwieństwie do większości produktów do ust marek drogeryjnych, które zabezpieczane są jedynie folią) oraz ładne kolory, w większości wpasowujące się w moje gusta (chociaż w promocyjnym standzie nie było wszystkich). Co więcej, na swatchach (delikatnych, bo przecież to czas pandemii i staram się być ostrożna), konsystencja i same kolory prezentowały się na tyle zachęcająco, że ostatecznie zdecydowałam się na zakup.
Jak już wspomniałam wyżej, pomadka zamknięta jest w kartoniku co jest dość rzadko spotykane w przypadku produktów drogeryjnych. Opakowanie to jest utrzymane w złotawym odcieniu beżu z delikatnym zaznaczeniem wzoru z panterą od dołu (który później znacznie wyraźniej zostanie zaakcentowany na sztyfcie pomadki) i paskiem, na którym znajduje się kolor produktu oraz jego nazwa. Z przedniej strony napisów jest niewiele - poza nazwą odcienia mamy jedynie wypisane drobną czcionką nazwę marki, produktu oraz informację o rodzaju kosmetyku. Niewiele więcej znajduje się na drugiej stronie kartonika. Całość, dzięki kolorystce oraz minimalizmowi, wygląda nawet elegancko i estetycznie, rzeczywiście jak coś droższego, aspirującego do miana „pro” czy stania obok produktów droższych marek, a jednocześnie przyciąga wzrok i zachęca, przynajmniej mnie, do podejścia bliżej, by przyjrzeć się produktowi bliżej i sprawdzić, co kryje się wewnątrz.
Właściwe opakowanie ma kształt kwadratowy o miękkich krawędziach i również jest utrzymane w beżowo-złotych tonach z delikatnym ciemniejszym, lekko brązowo-różowym (w zależności od oświetlenia, ponieważ sztyft lekko się mieni) akcencie, dzięki któremu na opakowaniu uzyskano wzór panterki. Znajduje się tam również nazwa marki. Skuwka opakowania jest złota, tak samo jak zatyczka wewnątrz. Na dole opakowania znajduje się nalepka z wizualizacją koloru produktu oraz jego nazwą. Mimo wszystko podoba mi się już mniej. Przede wszystkim – sam wzór panterki, który kojarzy mi się niezbyt dobrze z niezbyt wyszukaną bielizną, estetyką dla nastolatek oraz tanią odzieżą używaną, a nie kosmetykami z wyższej półki, do których aspiruje ten produkt. W ogóle, jakikolwiek element graficzny niezbyt pasuje mi do umieszczenia na sztyfcie pomadki – znacznie bardziej wolę, kiedy pomadka jest gładka, ewentualnie wzbogacona niewielkim akcentem kolorystycznym. Trwałość wykonania opakowania jest, moim zdaniem, również niezbyt dobra. Chociaż mechanizm wykręcający działa poprawnie i lekko, a produkt jest dobrze osadzony w sztyfcie i nie rusza się, po jakimś czasie opakowanie tego odcienia, który częściej używam – transportowane w torebce czy kilkukrotnie w kosmetyczce – zaczęło nosić ślady użytkowania: złote elementy tworzące wzór panterki oraz nazwa marki wytarły się w widocznym stopniu, plastikowe opakowanie porysowało się nieco, a zatyczka delikatnie poluzowała się, przez co całość wygląda dość niechlujnie i nieestetycznie, co budzi moje niezadowolenie.
Posiadam dwa kolory tej pomadki – Undress oraz Struck. Pierwszy z nich to ciepły, dość jasny odcień różu z bardzo widocznymi pomarańczowo-brązowymi tonami, natomiast Struck to ciemny malinowy róż, wpadający w fiolet czy wręcz ciemnoczerwone tony. Oba są ładne i sprawdzają się, jednak zdecydowanie częściej używam odcienia Struck – u mnie wygląda on jeszcze nieco ciemniej i intensywnej niż w opakowaniu (mam bladą cerę oraz jasnoróżową czerwień wargową z sinawymi tonami); sprawdza się w praktycznie w każdej stylizacji, natomiast do typowego odcienia „nude”, jakim jest Undress, muszę już jednak uważniej dobierać stylizacje i czasem rzeczywiście wyglądam w nim nieco zbyt blado, ponieważ jest dość jasny; mam również wrażenie, że pomarańczowo-brązowe tony wydobywają z mojej bladej, neutralnej cery nieco niezdrowe, sine i fioletowe odcienie.
Cała gama kolorystyczna, wnioskując po zdjęciach innych kolorów w drogeriach internetowych, jest bardzo ładna, przynajmniej w mojej ocenie. W gamie znajdują się zarówno ciemniejsze odcienie różu, jasne odcienie tego koloru, będące typowymi „nudziakami”, różne rodzaje brązów i beżów, jak również i klasyczna czerwień. Nie ma z pewnością tam niczego, co nie można byłoby znaleźć w innych markach i innych liniach, gama też nie jest bogata, jednak są to kolory przyjemne dla oka i pasujące wielu osobom i karnacjom.
Wykończenie, jakie pojawia się na ustach – tak jak głosi to nazwa produktu – jest półmatowe, z lekkim satynowym blaskiem. Mat nie jest płaski i suchy, wygląda zupełnie naturalnie. To raczej dość klasyczny typ wykończenia, w którym nie ma nic wyjątkowego.
Pomadka jest bardzo komfortowa w użyciu. Produkt ma kremową formułę, jest ładnie napigmentowany – jedna albo dwie warstwy wystarczą, by kolorem pokryć całe usta, otrzymując naturalny efekt. Aplikacja jest w moim odczuciu szybka i wygodna; mi pomalowanie nią ust zajmuje naprawdę chwilę, kosmetyk dobrze rozkłada się na ustach. Podczas noszenia jej nie jest mocno wyczuwalna na ustach, nie lepi się, nie drażni jakimś mocnym zapachem. Trzeba jej również przyznać, co z pewnością jest zasługą formuły, że nie wchodzi w załamania na ustach czy nie podkreśla większych suchych skórek (staram się wyeliminować ryzyko tych problemów pielęgnacją). Kosmetyk nie wylewa się również poza kontur ust. Nie ma też najmniejszych problemów z ponowną aplikacją pomadki na usta: nie tworzy się żadna nieprzyjemna skorupa, nic się nie waży bądź ściera. Negatywnie przeszła „test maseczki”, jednak to nie jest jakiś duży minus.
Produkt ma również swoje wady. I nie chodzi tutaj o trwałość – jestem świadoma, że po tego rodzaju formule, ale także niskiej cenie, nie spodziewałam się ponad trzech-czterech godzin czy tego, że nie będziemy musiały poprawić jej po jedzeniu i piciu. Problemem jednak jest tu niezbyt estetyczne zjadanie się pomadki – co prawda, na samym początku wyciera się ładnie, od wewnątrz ust, tworząc ombre, jednak kiedy z jakiegoś powodu nie nałożymy wtedy nowej warstwy, po dłuższym czasie kosmetyk pozostanie tylko przy krawędziach ust, co nie jest już takie ładne. Co więcej, pomadka osadza się na szklankach i kubkach (co dla mnie jest niezbyt estetyczne), a także, po pewnym czasie po nałożeniu, migruje na zęby, nawet jeśli nie zapomnimy o odciśnięciu nadmiaru produktu na chusteczkę. Przyznam, że wymienione wady są mniej więcej tym, co zniechęca mnie do częstszego używania pomadek o właśnie takich formułach i powoduje moją większą bądź mniejszą irytację podczas ich używania, dlatego zwracam na te elementy uwagę.
Pomadka marki należącej do Makeup Revolution jest w mojej bardzo przyjemnym, komfortowym produktem o naprawdę ładnej gamie kolorystycznej do codziennego użytku, w mojej ocenie niepozbawionym jednak różnego rodzaju wad, związanych zarówno z opakowaniem, jak i użytkowaniem. Myślę, że w promocyjnej cenie, w jakiej ja ją znalazłam, nie będzie stanowiła większego rozczarowania, szczególnie dla fanek mniej trwałych, kremowych formuł.
Zalety:
- ładne opakowanie zewnętrzne
- dobra pigmentacja produktu
- komfort użytkowania
- przyjemna w noszeniu
- ładna gama kolorystyczna
- pomadka dobrze się rozkłada na ustach
- ładne, klasyczne matowo-satynowe wykończenie
Wady:
- opakowanie pomadki dość szybko się niszczy i nie przypadło mi do gustu
- pomadka zjada się nieestetycznie
- migrowanie na zęby
- odbijanie się na krawędziach szklanek
- dostępność
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie