Laboratorium Pilomax Hair Spa, Kuracja do włosów blond 

Maskę dorzuciłam do koszyka, przy okazji zakupów internetowych. Jako, że jestem posiadaczką platynowego blondu, to chętnie testuję wszelkie kosmetyki podtrzymujące jasny kolor włosów. Kuracja składa się z dwóch saszetek oddzielonych od siebie perforacją. Każda z nich posiada nacięcie, tak więc możemy je otworzyć i bez pomocy nożyczek. W mniejszej z nich znajduje się szampon oczyszczający, a w drugiej keratynowa maska. Obydwa kosmetyki mają przyjemny, delikatny zapach. Przypomina on rumiankową nutę, przełamaną lekką słodkością. Nie zauważyłam by aromat osiadał na włosach,ulotnił się on wraz ze spłukiwaniem wodą. Przejdźmy do właściwości. Pierwszym krokiem jest zmycie z włosów wszelkich zabrudzeń- szampon ma leistą konsystencję, a sama jego ilość pozostawia wiele do życzenia. Jako, że moje włosy są cienkie to jego gramaturę wykorzystałam "na styk", jednak przy grubszych kosmykach pojawiłby się problem. Przy kontakcie z wodą tworzy on delikatną pianę, która jednak poradziła sobie oczyszczeniem skóry głowy i włosów na ich długości, które są dobrze przygotowane na kolejny etap, a więc maskę. Jej konsystencja jest lekka i mało treściwa, przez co przypomina bardziej odżywkę do codziennego stosowania, a nie maskę-kurację. Jej ilość również jest znikoma, gdyż starczyła na pokrycie włosów (sięgających nieco poniżej ramion) jedynie do połowy ich długości. Kosmetyk łatwo się rozprowadza i nie spływa w trakcie,a i również jego spłukiwanie nie sprawia problemu. Włosy po wysuszeniu są... takie same. Kuracja w żaden sposób nie wpłynęła na ich stan, nie stały się one ani bardziej nawilżone, ani wygładzone. Poprostu nic. Nie miał on także wpływu na kolor kosmyków. Szczerze mówiąc zawiodłam się jego działaniem i myślę, że nazwa "Kuracja" jest mocno przesadzona, w mojej opinii jest to zestaw podróżny do codziennej pielęgnacji. Tyle.