Pigmentacja i trwałość zależą od koloru, ale... są super!
Lakiery te kupiłam z ciekawości. Przyciągnęły moją uwagę, ponieważ były wystawione na oddzielnym stand'zie z kosmetykami w Biedronce. Jedna sztuka kosztowała około 6 złotych. Moje odcienie to N30 Orange Scintillant oraz N98 Vert Malachite.
Moja kolekcja klasycznych lakierów do paznokci ciągle się powiększa, ale próbuję wybierać takie kolory lub chociaż wykończenia, których jeszcze nie mam. Tym razem padło na odcień czerwonego, który jest bardziej w kierunku pomarańczowego i ma w sobie iskrzące, srebrne drobinki oraz na perłowy odcień zgniłej zieleni ze złotą poświatą. Mimo, że jest to ta sama firma, to przez swoje różne wykończenia dają inny efekt i inaczej się z nimi pracuje. Zacznę od tej ciekawej czerwieni wpadającej w pomarańcz. Jest ona zdecydowanie łatwiejsza w pracy od zgniłej zieleni. Jedna warstwa daje praktycznie stuprocentowe krycie, bez widocznych smug i prześwitów, czyli idealny wybór na dni, kiedy chcę pomalować paznokcie, ale nie chce mi się bawić w nakładanie kilku warstw. Srebrne drobinki nie wytrącają się, a właśnie równomiernie i gęsto rozkładają na paznokciu, iskrząc w każdym świetle, a z daleka dając piękny połysk. Gdyby nie te drobinki, to lakier nie byłby zbyt błyszczący, więc one ratują sytuację. Przy dwóch warstwach możemy osiągnąć efekt jak po wizycie w profesjonalnym salonie. Pierwsza, nieco grubsza warstwa schnie w jakieś 5 minut, a druga już zdecydowanie dłużej, ale to oczywiście nie jest żadna wada, tylko standard. Trwałość tego odcienia jest po prostu świetna. Przez 7 dni jedynie ściera się z czubków paznokci, ale nie odpryskuje. Dopiero po tych 7 dniach można zauważyć ubytki. Miałam okazję testować już wiele droższych lakierów, które nie dawały rady wytrzymać chociaż 4 dni, więc jestem pod wrażeniem, że tak tani lakier jest tak dobrej jakości. No i teraz przechodzimy do drugiego odcienia, jakim jest zgniła zieleń. W tym przypadku nie jest tak pięknie, ale jak za tę cenę, to i tak jest bardzo dobrze. Tutaj już nie wystarczy jedna warstwa - konieczne są przynajmniej dwie. Jedna daje przeźroczysty, brudny efekt z lekkimi smugami. Druga przykrywa smugi oraz wzmacnia kolor do niemal stuprocentowego krycia. Wykończenie tego lakieru jest perłowe, bez drobinek, które w świetle odbija się na złoto-oliwkowy odcień, a dodatkowo paznokcie stają się fajnie połyskliwe i bardzo gładkie. Wydaje mi się również, że jego konsystencja jest gęstsza od czerwonej wersji, przez co troszkę gorzej się go rozprowadza. Schnie w takim samym czasie jak opisywany wcześniej kolor. Zauważyłam, że trwałość nie jest taka sama przy obu kolorach. Czerwony wytrzymuje do 7 dni, natomiast ten daje rade maksymalnie do 5 dni, oczywiście bez bazy i top coat'u. To jest tylko porównanie między dwoma kolorami, ale w żadnym wypadku nie uważam tego za wadę, bo 5 dni to i tak super wynik jak na tani klasyczny lakier. Podsumowując - po prostu wow. Wzięłam je w ciemno i trafiłam na naprawdę fajne perełki, które mogę z czystym sercem polecić fankom malowania paznokci w domu.
Rodzaj pędzelka był tajemnicą, dopóki nie przyszłam do domu i nie sprawdziłam. Na szczęście okazało się, że należy do tych, które uwielbiam i które ułatwiają pracę. Szeroki, płaski i z zaobloną końcówką. Super dla osób początkujących lub z trudnościami w malowaniu. Jednym pociągnięciem możemy wręcz pomalować cały jeden paznokieć i wygodnie dotrzeć pod same skórki.
Opakowanie jest szklane, przeźroczyste z plastikową, czarną zakrętką. Bardzo podoba mi się jego design - szerokie, płaskie i dookoła zaoblone. Szata graficzna, a właściwie na całym przodzie buteleczki widoczna nazwa firmy lakieru, kojarzy mi się z nowoczesnością, tak jakby miała trafiać do młodszej grupy wiekowej. Pojemność to duży plus, bo to aż 15ml.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie