Balea Handlotion Pure Balsam do rąk z ekstraktem z bawełny

W okresie zimowym mam bardzo duże problemy ze skórą dłoni. Jest ona sucha, popękna często do krwi, czerwona, spierzchnięta i piecze. W tym okresie zużywam całą masę kremów. Co najlepsze jedyny ratunek dla tak zniszczonych dłoni, to krem SOS z Lidla, który ma średnio przyjemną konsystencję, by używać go kilka razy dziennie. Na ten krem zdecydowałam się za sprawą opakowania z pompką. Stwierdziłam, że jak postawię sobie taki krem nad umywalką, to może będę kremować ręce po każdym myciu i miałam rację. Krem jest dostępny w Dm, jego cena to coś w granicach 3 e a pojemność to aż 200 ml. Krem ma bardzo ładne opakowanie. Co prawda szata graficzna tej wersji już trochę się zminiła i są kwiatki na etykiecie, ale nigdzie nie mogłam znaleźć takiego zdjęcia. Pompka działa bez zarzutu, natomiast co jakiś czas lekko się zakleja i wtedy strzela kremem, więc trzeba ten dzióbek odetkać czymś ostrym. Nie jest to jednak jakiś wielki problem. Jedna pompka wystarcza na dokładne posmarowanie dłoni. Krem jest średnio gęsty i nie jest rzadki a spodziewałam się czegoś a'la lotion. Jest średnio treściwy, ale szybko się wchłania. Zostawia na dłloniach taki przyjemny nawilżający film, który się nie klei ale nie jest tłusty. Od razu przywraca komfort bardzo suchej skórze. Nie powoduje pieczenia i zaczerwienia. Gdy używam go regularnie po każdym myciu rąk, to skóra wygląda dużo lepiej i ten krem jest w stanie utrzymać ją na całkiem zadowalającym poziomie (oczywiście jak na noc zastosuję ten lidlowski toporny krem). Zapach jest bardzo delikatny i neutralny, właśnie taki lekko bawełniany. Krem naprawdę bardzo mi się podoba. Oczywiście nadal mam wszędzie pełno kremów z tubkach, ale po ten zawsze sięgam jak jestem w łazience. Myślę, że dla dłoni bez problemów to będzie bajka. Dla tych suchych też przyniesie lekkie ukojenie a stosowany kilak razy dziennie przywróci naszym dłoniom ładniejszy wygląd.