Ta mieszanka, to było moje pierwsze podejście do kasjowania włosów. Przed jej zastosowaniem miałam włosy w kolorze ciemny blond z rozjaśnianymi refleksami/pasemkami w kolorze chłodnego blondu. Chciałam jej użyć głównie w celu poprawienia wyglądu lekko przesuszonych rozjaśnieniem włosów i pogrubienia ich. Liczyłam też po cichu, że będzie to pierwszych etap w celu zejścia z powrotem do mojego prawdziwego koloru.
Patrząc całościowo mam w miarę gęste włosy, lecz pojedyncze włoski są bardzo cienkie i delikatne. Przed rozpoczęciem kasjowania ich porowatość oceniłabym pomiędzy średnio/wysokoporowatymi. Moje włosy sięgają poniżej talii, dlatego zużyłam od razu całe opakowanie, czyli 150g. Ponieważ bałam się efektu kurczaka na rozjaśnionych partiach dodałam 20 g amli w celu zniwelowania żółtego odcienia. Całość wymieszałam z glutkiem lnianym (gotowanym na wodzie demineralizowanej) o temperaturze 50 stopni i jeszcze lekko dokwasiłam kwaskiem cytrynowym (amla też działa zakwaszająco). Gotowe błotko odstawiłam pod przykryciem na 16 godzin. Po odstaniu nałożyłam na umyte, lekko wilgotne i chelatowane włosy. Ledwo starczyło, ale teraz wiem, że zrobiłam trochę za gęstą konsystencję i potrzebuję jeszcze nieco więcej mieszanki, dlatego teraz dopełniam ją do 200 g mąką ziemniaczaną. Włosy zawinęłam w przezroczystą folię i założyłam czapkę. Udało mi się wytrwać 2 godziny. Dosyć ciężko się spłukiwało (jak to zioła), ale gdy przestała lecieć brązowa woda, to położyłam się jeszcze na 20 minut w wannie w celu dopłukania reszty ziół. Nie używałam żadnego szamponu, ani odżywki. Choć było ciężko, to po wysuszeniu udało mi się rozczesać włosy.
Efekt: mój naturalny ciemny blond nabrał delikatnego blasku, a pasemka lekko pociemniały (efekt amli, dlatego uważajcie z jej dodawaniem jeśli nie chcecie przyciemnienia). Z daleka możnaby uznać, że nie były rozjaśniane. Kolor wyszedł bardzo naturalnie. Po normalnym myciu (z użyciem szamponu i odżywki) po 2 dniach od spłukania ziół włosy były dużo gładsze i bardziej miękkie, a nie użyłam nawet serum silikonowego, tylko zwykłą odżywkę emolientową bez silikonów i oblepiaczy. Efektu pogrubia za pierwszym razem nie zauważyłam. Po kilku myciach gładkość włosów trochę się zmniejszyła, ale to podobno normalne na początku, ponieważ kasja musi się dobrze "wgryźć" we włosy, a jest to możliwe dopiero po kilku takich farbowaniach.
Po kolejnych kasjowaniach już bez amli i dodatków (używam czystą kasję, teraz dążę do złotego odcienia :D) moje włosy są gładsze, a pasemka coraz mniej widoczne. Po 3 kasjowaniu zauważyłam gołym okiem efekt pogrubienia i mam wrażenie, że kolejne go jeszcze "ulepszają". Myślę że mogę stwierdzić, że udało mi się zejść do prawdziwej średnioporowatości. Włoski mają też ładny, złotawy blask. Mniej się falują, ale podobno kasja (i henna) prostują włosy.
Podsumowując - jeśli jeszcze się zastanawiasz, czy warto, to WARTO! Jeśli nie chcesz spektakularnej zmiany koloru, ale zależy Ci na poprawie stanu włosów na długości, pogrubieniu i nadaniu im blasku, to się nie zawiedziesz, chociaż jest to sposób dla wytrwałych z powodu konieczności wykonania kilku takich farbowań.
Jeszcze jedna rada ode mnie - nie stosujcie się do instrukcji przygotowania podanej na opakowaniu przez producenta, poszukajcie prawidłowych sposobów przygotowania ziół na blogach i stronach zajmujących się tym tematem :)
Zalety:
- dobra mieszanka ziół
- już po pierwszym farbowaniu daje wygładzenie
- nadaje złoty blask
- pogrubia włosy po kilku użyciach
- zmniejsza porowatość
Wady:
- nieprawidłowa instrukcja przygotowania na opakowaniu
- po kilku użyciach może powodować rozprostowanie słabych fal (dla mnie osobiście to zaleta, ponieważ mam skręt 2a i dążę do prostych włosów)
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie