Organic Lab Lifting and Moisturising Face Mask Maseczka litingująco-nawilżająca

OPAKOWANIE: Maseczka zapakowana jest w saszetkę, która zawiera dwie porcje produktu. Ilość produktu w jednej porcji jest odpowiednia na pokrycie całej twarzy i szyi. KONSYSTENCJA: Maseczka posiada konsystencję tradycyjnej glinki, którą łatwo rozprowadzić po twarzy. Produkt nie spływa. Niestety maseczki glinkowe mają to do siebie, że szybko wysychają i zastygają na twarzy. Z tą jest ten sam problem. Dlatego producent zaleca stosowanie maseczki podczas kąpieli lub prysznica. Stosowałam maseczkę podczas brania prysznica i jednak bardzo szybko wyschła. Musiałam zwilżać ją dodatkowo wodą. EFEKT: Nie zauważyłam, by moja twarz była nawilżona lub ujędrniona. Po zmyciu maseczki miałam wrażenie, że twarz jest mocno rozjaśniona a koloryt skóry trochę wyrównany. Czułam lekkie ściągnięcie i wysuszenie na twarzy. Twarz nie miała zdrowego blasku, tylko była mocno zmatowiona.

Maseczka z białą glinką od Organic Lab. Maseczka ma kremową konsystencję, która zastyga na twarzy. Zawartość saszetki starcza idealnie na jedno użycie. Zapach typowy dla glinki, ale nie był zbyt uciążliwy. Po zastygnięciu skorupa na buzi była nieprzyjemna, ponieważ twarz była mocno ściągnięta, a każde ruszenie chociażby ustami sprawiało, że maska się kruszyła i odpadała. Po użyciu buzia była gładka (to właśnie lubię w glinkach) i lekko rozświetlona. Jest to dobra maseczka godna polecenia.

Maseczkę otrzymałam w subskrybowanym boxie kosmetycznym wraz z wersją pielęgnująco - oczyszczającą. Działanie liftingujące zawsze u mnie mile widziane więc ta poszła na pierwszy ogień. Saszetka jest niewielkich rozmiarów w cieniowanym biało zielonym kolorze. Podzielona jest na pół ( 2 x 6 ml ) i zawiera porcje na dwa zastosowania. Ilość jest dobrze odmierzona i wystarcza na pokrycie twarzy gruba warstwą. Z tyłu opakowania znajdują się wszelkie niezbędne informacje na temat przeznaczenia, stosowania i składu produktu. Konsystencja jest kremowa o ładnym jasnozielonym zabarwieniu. Zapach trochę ziemisty - jak to zapach glinki, ale jest bardzo delikatny i prawie wcale niewyczuwalny. Maseczka przeznaczona do cery suchej i dojrzałej czyli idealnie wpisuje się w wymagania mojej skóry. Aplikacja jest bezproblemowa, odpowiednia gęstość kosmetyku sprawia ze łatwo rozprowadzić go równomierną warstwa na skórze, nic z niej nie spływa i nie skapuje. Bardzo szybko zasycha na skórze tworząc niekomfortowa skorupę i usztywniając twarz, co przy glinkach jest normalną reakcja. Ja tego typu maseczki najczęściej nakładam podczas kąpieli w wannie, wówczas unosząca się para ogranicza ich całkowite zaschnięcie a zmycie maseczki jest banalnie proste. Skóra po zastosowaniu jest delikatnie rozjaśniona, zmatowiona i zmiękczona. Nie występuje żadne przesuszenie jednak odczuwałam jej nadmierne ściągnięcie które ustąpiło po nałożeniu kremu. Efekt oczyszczenia był dobry, pory zostały obkurczone a zaskórniki częściowo oczyszczone.Cera była gładka i bardzo przyjemna w dotyku. Działanie liftingujące raczej niezauważalne po za napięciem skory któremu towarzyszyło uczucie ściągnięcia. Skóra po zastosowaniu nie posiadała żadnych cech podrażnień czy przesuszeń, ale nie była tez jakoś specjalnie mocno nawilżona. Skład krótki i naturalny : glinka, woda, wyciąg z dyni , wyciąg z awokado, ekstrakt z kokosa,gliceryna, olej buriti, nanocząsteczki złota , srebra i miedzi, olejek z drzewa różanego oraz jeden łagodny konserwant. Podsumowując to mimo braku super widocznego działania deklarowanego przez producenta , to i tak jestem miło zaskoczona. Skład jest całkowicie naturalny, cena niewielka (w internecie można kupić ją za 4 zł z groszami) a efekt końcowy jest całkiem przyzwoity.