Annick Goutal Mandragore Pourpre EDT 

Zapach z intensywnego ziołowego, niemal męskiego i pieprzowego (momentami ostrego), przeobraża się w delikatny anyżkowy, by przy zbliżeniu ujawnić nuty rozmarynu (i pewnie też inne, których albo nie wyczuwam, albo w tej chwili już określić nie jestem w stanie), by łagodnie zaniknąć. Szybko rozkwitająca intensywność, rozbudzająca nadzieję na dalszy ciąg, równie szybko znika, pozostawiają na skórze przyjemny chłód mięty. Zdaję sobie sprawę, że ten specyfik może nie mieć wielu zwolenników, gdy tymczasem do nich się zaliczę. Na szczęście mój Mąż jest optymistycznie do niego nastawiony, więc rozważę zakup... dokładnie - przez wzgląd na cenę i jego trwałość. Używam tego produktu od: 8.07.2012 r. Ilość zużytych opakowań: próbka

Jak wiadomo mandragora to roślina magiczna, według legendy wyrasta tylko pod szubienicą powstając z nasienia ejakulującego w chwili śmierci skazańca. "Klasyczna" Mandragora bardzo mnie rozczarowała, na mojej skórze nielubiane przeze mnie cytrusy zupełnie przykryły lubiane zioła- może dlatego do testów Mandragory Pourple przystąpiłam z ostrożnością godną wirusologa pracującego nad najnowszą bronią biologiczną. I zupełnie niepotrzebnie. Mandragore Pourpre to zapach bardzo świeży i bardzo zielony. Ekspansywne cytrusy zostały przytemperowane świeżo roztartymi liśćmi geranium i pikantnymi przyprawami, dopiero co zmielonym czarnym pieprzem i miętą prosto z rabatki. To orzeźwiające, pełne przestrzeni połączenie, które jednak bardziej kojarzy mi się z ciepłym deszczem niż z na wpół mityczną uzdrawiającą i zabójczą zarazem magiczną rośliną. Mandragore Pourpre niestety szybko znika, jakby więdnie zanim jeszcze zdołało się całkowicie rozwinąć. Kadzidło w nucie podstawy jest anemiczne, jakby było cieniem samego siebie, podbitym paczulą powidokiem, zamazanym wspomnieniem. Mandragore Pourpre nie przemija, nie zmierzcha, nie umiera nawet a właśnie więdnie ogrzewając się, wysładzając, wytracając swoją ożywczą świeżość na rzecz suszonego heliotropu i lekko zawilgoconej, pleśniejącej mirry. Trwałość bardzo mierna, trzygodzinna. Flakon ładny. Używam tego produktu od: kilku tygodni Ilość zużytych opakowań: odlewka

Szkoda mi tego zapachu, bo nie jest ani nowatorski (w por. z klasycza Mandragore) ani powalający urodą. Cytrusowy i tyle. Przy czym do cytrusów dodano mase przyrpaw, żadnego kadzidła nie czuję i... klapa po prostu:( Ani to kobiece ani męskie. Wydaje mi się, że camille chciała przywołać wpsomnienie starych zapachów Annick i sie zrobił klon klasyków A.Goutal. Bez sensu. Nie mówię, że perfumy sa brzydkie, ale po prostu mało oryginalne i rozczarowują:( Używam tego produktu od:4 miesięcy Ilość zużytych opakowań:próbka

Przeczytalam opis na wizazu i musialam zapoznac sie z zapachem. Najpierw jest bardzo pieprzny (super, ze ten pieprz tak szybko znika), pozniej duzo anyzu i ziol, oczyszcza nos, mialam wrazenie, ze jestem w sklepie zielarskim. Szybko niknie jak dla mnie ta zabawna i ujmujaca nuta i pojawia sie bardzo delikatna kadzidalna, lekko cytrynowa nuta, ktora juz sie nie zmienia i w tej postaci perfumy zostaja na skorze. Czyli na poczatku sa szybkie i odwazne doznania zapachowe, ale zbyt szybko zapach sie uspokaja i ujednolica. Perfumy drogie i pakowane po 100 ml (kiedy to zuzyc?), takze nie stana u mnie na polce. Choc jako ciekawostka sa warte przetestowania. Używam tego produktu od:probki Ilość zużytych opakowań:probki