To chyba najgorsza paleta glamshopu. Z żalem, ale niestety nie mogę jej polecić. Przypomina mi palety dla dzieci (o, takie zestawy świąteczne z drogerii dla nawet jeszcze nie nastolatek). Nie chodzi o kolorystykę, tylko o pigment, z którego przecież glam shop słynie...
Kolorystyka ogólnie super, gdyby cienie miały na powiece taki kolor, jak w opakowaniu, byłabym przeszczęśliwa. Wszystko by się zgadzało. A tak, można dokładać, ciapać, plaskać pędzlem, palcem i... nic. Uzyskujemy ciutkę pigmentu, ledwo co widocznego na oku, w formie transparentnej poświaty.
Maty są baaardzo suche. Prym wiedzie tu drażetka (fiolet), nie nabiera się ani na pędzel, ani na palec, ani na nic. Musiałam go zdrapać, żeby zrobić trochę sypkiego cienia, który da się nałożyć na powiekę.
Słodzik (beż) jest transparentny, przejrzysty, ale na niego akurat nie narzekam.
Czoko (brąz) - najciemniejszy cień w palecie jest ledwo widoczny, w zasadzie zlewa się z powieką.
Bąbel (przejściowy brąz) troszkę go widać, bo ma rudawy odcień, a więc siłą rzeczy, o ile ktoś nie ma mocno opalonych powiek, da się zauważyć :)
Miętówka również rozczarowuje pigmentacją. Taka bledziutka, niewyraźna, jakby bez rutinoscorbinu :) Podobny cień jest w palecie Retro, ale w rzeczywistości podobny tylko w palecie. Bo na oku cień z paletki Retro to świetna pastelowa mięta, a z balonówy to bledzioszek, niemal biały.
Turbopigment ma prześliczny brzoskwiniowy kolor, ale jest płatkowy, przez co nierównomiernie się rozkłada. Robi powiekę starszą o 10 lat. Przy tym widać nierówno nałożony błysk, nie chce się dobrze kleić nawet na nyx-a, w jednym miejscu odpada, w innym grudki, nieciekawie to wygląda. Formuła tego cienia jest suchsza niż tradycyjnych turbotów.
Najlepsze cienie w palecie to Bańka (chłodne złoto podobne formułą i nieco kolorem do Cin Cin z Bohemy) oraz Dmuchawiec (fioletowa ultraperła). Tę formułę w glamshopie lubię najbardziej. Dobrze się z nią pracuje, daje bardzo ładny efekt. Bańka nadaje się jako rozświetlacz.
Drops (żółć) miał być gwiazdą palety, a jest bledziutki. Taka rozmyta perłowa żółć :(
Rozumiem, że są to pastele, mam bardzo dużo takich odcieni, z różnych marek, bo taka kolorystyka pasuje do mojej, dajmy na to urody ;). Wiem, jak mają wyglądać pastele i jak wylądają. I niestety, nie tak jak w balonówie. Widzę kredę na tablicy w szkole, taką już pod koniec lekcji. Na oku zostaje (w zależności od cienia) ok 20% - 30% tego co widać w palecie i niestety w ciągu dnia zanikają o kolejne procenty.
Aby wykonać makijaż potrzebujemy innej palety, do przyciemnienia kącika i cienia transferowego o bardziej intensywniej barwie. Inaczej makijaż wychodzi mdło. Można posiłkować się zastygającą pomadką do ust, kolorową kredką do oczu, ale czy takie zabiegi naprawdę są akceptowalne w palecie za 120 zł?
Jestem naprawdę rozczarowana. Co jak co, ale braku pigmentu bym się po glamshopie nie spodziewała :/ Myślę, że każda z nowości glamshopowych byłaby lepsza. No może poza "niebieską", bo powrótów do lat 80 nie planuję :)
Zalety:
- Fajna koncepcja
- Cienie typu ultraperła są bardzo fajne
Wady:
- Maty bardzo suche i ze słabą pigmentacją
- Budują się w niewielkim stopniu
- Pigment wytraca się w ciągu dnia
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie