Affect Sweet Harmony, Eyeshadow Palette Paleta cieni do powiek

Skusiłam się na tą paletę, kiedy rozpoczął się powrót do biura i potrzebowałam nudziakowe kolory. Nie używam błyszczących cieni, więc po długim przeglądaniu internetu, skusiłam się na paletę Sweet Harmony, nie byłam super przekonana do mojego wyboru. Paleta ma trzy błyski, których wiedziałam, że nie będę używać. Tak samo jak niebieskiego cienia, który za bardzo kojarzy mi się z latami 90tymi i makijażem z bazaru. Na szczęście maty w tej palecie tak dobre a odcienie dokładnie moje, że od razu została moją ulubioną. Ma przepiękny zapach, czasem sięgam po nią tylko po to by ją powąchać. Jestem amatorem jeśli chodzi o makijaż, maluję się tylko na dłuższe wyjścia z domu czyli około 3-4 razy w tygodniu. Znam podstawy ale nie jestem wirtuozem pędzla. Cienie dla mnie są idealne, nie sposób zrobić sobie nimi plamę na powiece, pięknie się łączą i blendują. Sprawdzają się z bazą ze zwykłego korektora. Nie osypują się, kolor jest intensywny, ciemniejsze odcienie można budować i co dla mnie najważniejsze: Kolor cienia się nie zmienia na powiece. Próbowałam szukać zamienników w formie pojedynczych cieni, żeby nie kupować ponownie całej palety, jako że nie używam 5 cieni w ogóle, ale niestety nie udało mi się znaleźć. Błyski jasne, są grube, myślę że nie każdemu podejdą, zwłaszcza odradzała bym przy opadającej powiece. Niebieski błysk jest ładny, ja nie używam ale czasem mnie kusi, bo jest taki ładny. Pierwszy raz zdenkowałam cienie w palecie.

Na paletkę Sweet Harmony od Affectu czaiłam się dosyć długo. Cena nie należy niestety do najniższych, jednak w końcu udało mi się upolować ją okazyjnie na Cocolita.pl. Pudełeczko jest solidne a jednocześnie lekkie, gdyż jest wykonane z tektury. Dołączone lusterko jest według mnie przydatne. W paletce przeważają cienie matowe. Mamy również dwa błyski. Takie proporcje bardzo mi odpowiadają. Poszczególne odcienie fajnie się uzupełniają. Pasuje mi, że biały nie jest kredowy tylko taki jakby złamany. Niebieskie cienie są fajnym dodatkiem do kolorów bardziej naturalnych. Jednak aby ich używać trzeba według mnie pewnych umiejętności. Mały minus za cienie brokatowe. Ten ciemniejszy wydaje się mieć zbyt duże drobinki. Zwija się okropnie gdy próbuję go nabierać palcem. Ten jaśniejszy nieco bardziej mi przypadł do gustu. Ma jednak tendencje do osypywania się. Zdarza się, że jego drobinki w niewielkich ilościach wędrują na powiece w niekontrolowany sposób. Być może lepiej poradzi sobie z nimi baza przeznaczona do tego typu brokatów. Cienie są bardzo dobrze napigmentowane. Muśnięcie pędzelkiem wystarczy do uzyskania intensywnego koloru. Maty świetnie się rozcierają. Ze względu na brokaty, które mi nie podpasowały nie wiem czy kupię ponownie. O wiele bardziej polubiłam się z paletką Pure Passion tej samej marki.

Bardzo długo zbierałam się do tej recenzji. Po 6 miesiącach używania tej palety do codziennego (oczywiście kiedy się malowałam) makijażu w końcu odważę się coś na jej temat powiedzieć. Zaznaczę, że żaden ze mnie makijażysta, wizażysta. Laik i amator :) Zacznijmy od mniej ważnych kwestii : OPAKOWANIE Paletka zamknięta w kartonowym opakowaniu. Porządnym, twardym. W środku na klapie znajduje się lusterko, w którym nie raz i nie dwa wykonywałam makijaż - głównie oczu. To lusterko to duży plus choć jest zbyt małe do wygodnego wykonania full makijażu. Dla mnie amatora. Warto wspomnieć że klapa nie odchyla się zupełnie, co w przypadku wizażystów może być upierdliwe. Szczerze przyznam, że kiedy malowałam się przy dużym lustrze nie korzystając z lusterka palety przeszkadzało mi to. Za to minusik. Szata graficzna paletki jest skromna, prosta, aczkolwiek bardzo pasuje do całej kolorystyki palety. Ta skromność nie odbiera jej też elegancji. Różowa pastelowa kolorystyka, dodaje dziewczęcości. Całokształt wygląda ładnie na toaletce. Niestety jest ona cholernie brudna, cienie się sypią. I ciężko to doczyscic. Po części to zasługa mojego dwulatka, który jest zachwycony produktem. Kiedy paleta do mnie przyszła byłam zaskoczona jej wielkością. Jest duża. Ale pamiętajmy w środku znajduje się 12 cieni po 2 g każdy. To bardzo duża ilość cienia. Wolę kiedy cienie mają mniejsza gramaturę. Lub jak znany zabieg z palet too faced te najpotrzebniejsze są większe. Tutaj natomiast wiadomym jest ze pewnych cieni do dna nie zużyjemy. CENA i DOSTĘPNOŚĆ Cena tej paletki obecnie oscyluje w granicach 100 zł. Jak na taką ilość cieni o tej gramaturze. Marki produkującej cienie otrzymujące dobre recenzje możemy uznać ze to cena fajna. Natomiast czy Paletka jest warta tych pieniędzy. Dostępna online i chyba nigdzie nie można jej pomacać. Więc minusik. KOLORYSTYKA Jako posiadaczka neutralnej bardzo bladej karnacji, brązowych oczu uważam ta kolorystykę za bardzo, bardzo piękna. Spotykam się z opiniami, że jest to paleta o chłodnych barwach. Zgadzam się z tym ponieważ patrząc na nią rzeczywiście są to dość chłodne odcienie. Natomiast pracując z nią na oku wybijają się cieplejsze klimaty. Określiłabym ta kolorystykę jako neutralna. Nie ma w niej brzydkich szarych poddtonow. Jest za to podton różu i fioletu. I tym głównie ta paleta przewodzi. Choć nie zabrakło tu kontrastu w postaci niebieskich kolorów. W paletce znajdują się 3 cienie błyszczące i 9 matowych. Cienie matowe : na bardzo duży plus obecność cienia kremowo białego i różowo beżowego. Możemy je mieszać uzyskując odpowiedni odcień jako cień bazowy na powiekę. 4 cienie dość jasne przejściowe. 2 w kolorystyce mocno pastelowej. Letniej. 2 w kolorystyce bardziej przygaszonej brązowo różanej. Jesiennej. Następnie 2 ciemne brązy do przyciemniania kącika i kreski. I matowy cień niebieski. Przygaszony. Ciężko go z identyfikować. Ma coś z zielonego. Coś z kobaltu. Przepiekny odcień dla brązowych oczu. Mocno niedoceniany. Ja jako człowiek który robi proste dzienne makijaze wykorzystywałam go jako kreska do przyciemnienia linii rzęs. Wyglądał przepięknie. Błyszczące cienie : Zloty o przepięknej beżowej barwie. Mało w nim jest bazy kolorystycznej więcej drobin. Dość grubych drobin. Różowy który podobnie zawiera mało bazy kolorystycznej choć więcej od poprzednika. Zawiera Drobinki odbijające na czerwono. Ten kolor mnie osobiście nie zachwyca. Jest zbyt mało uniwersalny. Niebieski z drobinami. I tutaj to bardziej cień metaliczny błyszczący aniżeli skupisko drobin. Podobnie jak jego matowy odpowiednik przepięknie wygląda jako kreska. Jest niespecyficzny. Zielono niebieski. Z tej kolorystyki można stworzyć wiele ciekawych makijaży. Zarówno na jesienna porę jak i na wiosnę. Można i ja do tego ja głównie używam robić makijaże dzienne. Ale też wieczorowe. Niestety widzę tutaj pewne mankamenty. O ile z matami możemy pracować na codzień o tyle te błyski się nie nadają. No chyba że ktoś lubi takie srocze klimaty. Wg mnie to trochę za dużo. Teraz przejdźmy do ważniejszych kwestii APLIKACJA Wszystkie cienie matowe są bardzo lekko sprasowane. Niezależnie od włosia pędzla po nabraniu ich już w palecie widać osypany cień. Ten osyp jest duży. Niektóre z nich wydawać by się mogło sypia się mniej - w moim przypadku to niebieskie i ciemne kolory. Ale podejrzewam że to jedynie kwestia tego, że tych cieni nie często używam i nie naruszam tak bardzo struktury na codzień. Co do błyszczących cieni. Aplikują się na pędzle bardzo słabo. Może ten niebieski nieco lepiej. Natomiast tutaj paluszek i jest wszystko OK. Aplikacja na powiekę. Uważajmy z tymi matami. Tak jak i w palecie tak i na oku sypia się nie miłosiernie. Jeżeli nie otrzepiemy pędzla osyp gwarantowany. Ten pędzel naprawdę trzeba dobrze z nadmiaru produktu otrzepac. No chyba że robicie makijaż metoda odwrócona wtedy można olać. Przy makijażach dziennych to bardzo duży minus, bo gdy się spieszymy to chcemy mieć pewność, że nikt nam w pracy nie powie, że mamy cień pod okiem. A przy klientkach też nie, bo jak coś nie daj Boże wleci do oka. To byłby skrajny nieprofesjonalizm. Tutaj duży minus PIGMENT Pigment cieni matowych jest duży. Pamiętajmy jedynie o tym, że cienie łatwo nabierają się na pędzel i w dużej ilości. Jeśli nie otrzepiemy pędzla pigment będzie naprawdę zacny. Po o trzepaniu tak zacnie nie jest, ale też nie jest źle. Przy rozcieraniu cienie tracą na intensywności. Natomiast bez problemu można kolejna warstwa nabudować kolor. Kolor tych cieni na oku nie odbiega od kolorów w palecie. Natomiast wiele z nich po roztarciu wytrąca różowy ton co w końcowym efekcie tworzy efekt monochromatycznego makijażu. Blyski są dobrze na pigmentowane natomiast osypuja się. Drobiną potrafi być wszędzie. A w przypadku tych cieni brokat jest dosyć spory. TRWAŁOŚĆ I WYDAJNOŚĆ Cienie utrzymują się u mnie cały dzień i nie zbierają się w załamaniach (nie mam do tego tendecji). Tracą na intensywności nieznacznie. Blyski migrują osypuja drobinki. Największym rozczarowaniem pod względem trwałości jest dla mnie cień niebieski matowy. Niestety do 2 h od aplikacji on mi się odbija. :( probowalam go jako roztarta kreskę. Jest to samo. Próbowałam z duraline i tutaj jedynie daje rade. Niestety ale takie niebieskie odbicie dyskwalifikuje go u mnie jako cień na kreskę. A jest przepiękny w tej postaci. Jeśli chodzi o wydajność. Pomimo dużej gramatury są to cienie zdecydowanie niewydajne. Oczywiście mam swoje ulubione dwa przejściowe cienie. Ale to jest pół roku niecodziennego użytkowania, a u mnie widać dno w 3 cieniach. Nie narzekam - lubię zużywać i testować nowe rzeczy. Ale zaznaczam. To nie będzie paleta na całe życie :) Koncowe wnioski Nie kupiłabym jej drugi raz. Powstaje tyle palet. A ta jak na tą cenę jest średniej jakości. Znam lepsze za 30 zł. Jej kolorystyka jest piekna i uniwersalna. Jej jakość pozostawia wiele do życzenia. A ja wolałabym do makijażu dziennego mniej osypujace się cienie i łagodniejsze blaski.

Paleta składa się z 12 cieni (9 matów, 2 folie, 1 metalik/perła). Jej zapach jest najpiękniejszym, jaki kiedykolwiek miała paleta. Układ kolorystyczny jest bardzo spójny, dzienny ale oryginalny, z małym dodatkiem koloru. Uważam, że te turkusy zgrywają się przepięknie z pozostałymi cieniami. Maty są mocno napigmentowane i sypiące się, ale ładnie się rozcierają i nie tworzą plam. To jedne z najlepszych matów, z jakimi można pracować. Jest wiele głosów, że zlewają się one w jedno. Być może gdy mocno je zblendujemy, ale ja zazwyczaj używałam tylko 1-2 kolorów przejściowych i każdy z nich wyglądał inaczej (jedynie dwa róże wyglądały dość podobnie). Błyski są absolutnie cudowne. Ten turkusowy błysk jest czymś niesamowitym do kreski, miękki i świetnie nasycony. Wykonanie palety jest bardzo porządne, minimalistyczne i estetyczne, mamy w niej też lusterko. Vip - chłodne złoto z różowymi drobinkami Pillow - matowy, jasny beż Naked - brzoskwiniowy beż Dreamer - cukierkowy róż na rdzawej bazie Blissful - trochę pastelowy, ale trochę neonowy brzoskwiniowy mat Sweet harmony - chłodny róż Goddes - przybrudzony róż o lekko ciepłych tonach Mother earth - neutralny brąz z lekką chłodną nutą Balance - wiśniowy brąz z lekko bordowym tonem Symphony - brąz z lekko fioletowym tonem Island - ciemny, morski turkus Ocean - perłowy turkus na ciemniejszej bazie

Zdecydowałam się na tą paletę, ponieważ mam jasną karnację i na codzień używam jasnych, pastelowych kolorów. Paleta jest specyficzna, kolory wybijają róż, lekki fiolet i bordo, ale mi o to właśnie chodziło. Kolory dobrze się blendują, dobrze się kleją do powieki nawet na korektor czy puder, kolory można budować, ale blendują się w jeden odcień (mi to nie przeszkadza, wręcz ułatwia pracę przy szybkim makijażu dziennym). Największym minusem jest pylenie, cienie strasznie się pylą, wystarczy lekko przyłożyć pędzel i jest osyp w palecie a skoro to profesionalna paleta, to spodziewałam się mniejszego osypu, bo pod względem nakładania na pędzel paleta jest na poziomie My Secret. Wolałabym, żeby była zbliżona fromuła do Huda Beuaty Nude, bo trzeba je strzepywać z pędzla i miejsce pracy jest bardzo brudne. Cienie błyszczące pylą się okropnie (zwłaszcza nakładane palcem, trzeba otrzepać palec), to nie jest formuła Marc Jacobs i jest to duże rozczarowanie. Dwa niebieskie kolory zupełnie mi nie pasują, wolałabym, żeby paleta była mniejsza lub dołożyć ciemne błyski (mam jasną karnację a te niebieskie dodają mi choroby a nie uroku) Jeżeli szukasz jasnej palety na codzień, to jest to dobry wybór, ale nie najlepszy. Szczerze mówiąc, przy tej cenie spodziewałam się lepszej formuły i mniejszego osypu. Podsumowując, jest to polska paleta i to widać, błyski powinny być bardziej kremowe (takie formuły są na rynku), maty są problemowe, jestem zniechęcona do marki Affect, bo sprzedaje jakość My Sercet 3 razy drożej

Cienie są w chłodniejszej tonacji (osobiście wolę cieplejsze kolory). Więcej matów niż błyszczących. Konsystencja ok, rozprowadzają się fajnie, dobrze blendują, ale lekko osypują się przy nakładaniu. Sprawdzą się do naturalnego i świeżego codziennego makijażu, ale też do nieco mocniejszego wieczorowego looku. Długo utrzymują się na powiekach. Jak dla mnie minusem jest cena.

Na tą paletę "chorowałam" długo ale postanowiłam sobie, że kupię dopiero kiedy cena spadnie poniżej 100 zł i w końcu udało się upolować za całe 99 zł ;) Piękne opakowanie, kartonowe ale bardzo solidne, z szerokim lusterkiem - jeśli już mam korzystać z lusterka z palety to takie lubię najbardziej. Szata graficzna palety jest piękna. Jeśli chodzi o cienie to mamy tutaj głównie maty co akurat mnie bardzo się podoba, jeden błyszczący i dwie folie. Kolorystyka idealna do dzienniaczków + dwa piękne niebieskie odcienie które są rewelacyjne - zarówno mat jak i błyskotka, pięknie napigmentowane. Te dwa cienie to bez wątpienia ogromny atut tej palety bo generalnie o dobre cienie w niebieskich kolorach jest ciężko. Mamy też pillow cielisty kolor, idealny do "czyszczenia" makijażu lub pod łuk brwiowy. Dwa foliowe cienie mają dosyć duże drobiny ale uwielbiam ich kolory i przepięknie wyglądają na primerze - iskiereczki. Pozostałe jasne pastele również są bardzo ładne ale mam obiekcje co do cienia sweet harmony czyli jasnego, chłodnego fioletu. W palecie wygląda pięknie ale podczas jego rozcierania na skórze wytrąca się jakiś cieplejszy odcień - coś a'la róż/brzoskwinia (zdjęcie), to samo jest na ręce i na powiece. Nie udaje mi się osiągnąć dokładnie takiego koloru jak w palecie i bardzo nad tym ubolewam. Ostatnie kolorki to dwa ciemniejsze brązy i one z kolei mają nieco bordowy podton - nie są to takie typowe brązy, ale w przypadku tych kolorów akurat efekt mi się podoba. Formuła cieni jest aksamitna, cienie pięknie się rozcierają i łączą ze sobą. Bez problemu można je budować aby uzyskać intensywniejszy kolor. Przy nabieraniu na pędzel niestety się osypują - mam wrażenie, że są jakby mało sprasowane przez co też dosyć szybko znikają. Na plus także ładny, perfumowany zapach oraz trwałość. Reasumując nie jest to paleta idealna, poprawiłabym "wytrącanie" się innych kolorów podczas blendowania cieni tak aby kolor na skórze finalnie był odzwierciedleniem koloru z palety - szczególnie przy cieniu sweet harmony, reszta mi nie przeszkadza oraz bardziej "sprasowała" cienie aby tak się nie osypywały przy nabieraniu na pędzel. Mimo to i tak bardzo ją lubię i chętnie po nią sięgam zarówno do dziennych jak i mocniejszych makijaży.Cena nie jest najniższa ale nie żałuję zakupu.

Taaak! To zdecydowanie w moim mniemaniu najlepsza pozycja wśród palet ubiegłego roku. Na początku przyznam - kupiłam ją tylko ze względu na mega unikatowy odcień VIP (jasne złoto z oryginalnym, holo-różwym tonem). Potem utonęłam we wszystkich - prócz niebieskich Ocean i Island, które po prostu kolorystycznie nie kręcą mnie. Jednak jakość każdego "kółeczka" jest świetna.

Kupilam sobie tą paletkę na urodziny w grudniu. Od tamtej pory codziennie jej używam. Kolory są bardzo dobrze napigmentowane. Kolorystyka super, zarówno do makijaży dziennych jak i wieczorowych. Cenie błyszczące dają taki blask że widać z daleka. Jest to moja pierwsza paletka z troszkę wyższej półki może dlatego jestem nią aż tak zachwycona.

Udało mi się kupić tę paletę w bardzo dobrej cenie. Biorąc pod uwagę recenzje w Internecie, miałam pewne opory. Mimo wszystko właśnie postanowiłam skorzystać z promocji i Sweet Harmony dołączyła do moich zbiorów... :) To, co sprawiło, że w ogóle zainteresowałam się paletą, to oczywiście kolorystyka. Wydawać by się mogło, że to kolejna "nudna" paleta, aczkolwiek chłodna tonacja sprawia, że jest wyjątkowa. No i te dodatkowe turkusy kuszą jak nic! :) Cienie są rewelacyjnej jakości. Możemy nimi wykonać naprawdę bardzo wiele makijaży - od bardzo dziennych, delikatnych, aż po mocne i wieczorowe. Czy cienie są do siebie podobne (bo to był główny zarzut)? Tak, ale na mojej powiece wybijają się różne tonacje i odcienie. Dodatkowo ich aplikacja to czysta przyjemność. Owszem, osypują się, ale nieco bardziej wprawna ręka doskonale sobie z nimi poradzi, bo blendują się jak marzenie. Jedyne, co mnie wkurza to błyski. Poza tym oczywiście, że oba wyglądają na powiece bardziej niż obłędnie, to fruwający i osadzający się na policzkach brokat już taki obłędny nie jest. Lepka baza to raczej konieczność w tym przypadku. Ja jednak nakładam je też palcem, ale było to obarczone sporym ryzykiem... ;) Efekt jednak mnie zadowolił, nie można narzekać. Czy polecam? Tak, tak, i jeszcze raz tak! Jeśli szukacie palety do szybkich, dziennych makijaży, ale także do tych wieczorowych, która będzie pasowała wielu kolorom skóry, to to jest odpowiedni wybór. Warto jednak czekać na promocje, bo wtedy można ją kupić zdecydowanie taniej.

Jestem nieco zawiedziona, YT pieje z zachwytu a ja lubie próbować nowe cienie - kupiłam. Po miesiącu używania mam mieszane uczucia. Kompozycja kolorystyczna wydawała się fajna i uniwersalna ale teraz przypomina mi bardzo New Nude od Hudy - wszystko rozciera się w podobną tonację, mam wrażenie, że ktoś ściągnął koncepcę Hudy i dodał tylko dwa niebieskawe odcienie, przy czym cienie Hudy są zwyczajnie lepszej jakości, łatwiej budować kolor. Mam spore zastrzeżenia do pigemntacji, szczególnie ciemnych odcieni, brąz wcale na powiece nie jest brązem, wytrąca się z niego fiolet i w efekcie mamy ciagle fioletowy - bury makijaż, ciężko nabudować ciemniejszy kącić, ciemne cienie w pewnym momencie nie budują pigemntu i jeżeli faktycznie chcemy go przyciemnić to trzeba sięgnąć po inną paletkę. Bardzo podobają mi się cienie błyszczące ( tu akurat są lepsze niż Hudy). Generalnie nie jest to bubel, tylko strasznie monochromatyczna paletka z tendencją do rozcierania się w buro fioletowe makijaże- jeżeli ktoś lubi to będzie zadowolony ale ja nie podchodzę do tego entuzjastycznie. Na pewno nie zasługuje na takie youtubowe ochy i achy i zachwyty - nie wierzcie reklamom ;) zawsze mocno koloryzują produkty edit. im dłużej ta paletka jest w moich rękach tym bardziej jej nie lubię - używam tylko vip - bardzo ładny błysk, dreamer jest nieporozumieniem, pillow i naked to fajne podstawowe maty, lubię też blissful, ok goddes jest jeszcze ok i to by było na tyle, szkoda było wydawać 150 zł na cienie średniej jakości, dodam jeszcze, że np. pillow nie odbiega jakością od mojego ulubionego 505 z my secret za który ostatnio zapłaciłam ok 8 zł

Kupiłam paletę jak tylko pojawiła się na rynku, bo uwielbiam cienie firmy Affect, są to jedne z najlepszych. Bardzo spodobała mi się kolorystyka, jest taka dzienna, a jednocześnie oryginalna. Po miesiącu używania mam jednak mieszane uczucia. Trochę problematyczne jest to, że większość cieni rozciera się do fioletu i robi się tak... monochromatycznie. Nieważne, którego cienia użyjemy - efekt będzie identyczny. Miało być chłodno, a robi się tak trochę fioletowo-czerwono. Dla mnie problemem jest najcenniejszy cień, który wygląda na brązowy, a jest ciemnym fioletem i to wcale nie takim bardzo napigmentowanym. Muszę sobie pomagać moją ukochaną paletą Pure Passion. Folie/cienie błyszczące bardzo fajne. Zwłaszcza ten jaśniejszy, robi cały makijaż oczu i dobrze przykleja się do powieki, nawet bez bazy. Niebieski i morski ładne, ale jakoś na żywo mniej mnie chwytają za serce. Podsumowując, paleta nie jest zła, ale zamiast 3 odcieni różu i fioletu możnaby dać jeden i wyszło by na to samo, bo nie ma między nimi dużej różnicy. Trochę monochromatyczne te makijaże i bardzo fioletowe. Moim zdaniem wcześniejsze palety Affect były lepsze.