To mój pierwszy Mugler. Od czasu ostatnich wakacji wkręciłam się w perfumy znanych marek, ale dobieram ostrożnie wszelkie drogocenne flakony - zwłaszcza, kiedy nie można było przetestować zapachu w perfumeriach. Bardzo mnie Aura zaintrygowała- ale przeczytałam, że EDP jest bardzo kapryśna, za to EDT już nie robi niespodzianek, choć pachnie podobnie do pierwowzoru. Czy jestem zadowolona? Myślę, że te perfumy uczą zmysł powonienia, ale mogą się spodobać nawet osobom niewprawionym w zapachach niemal niszowych. A Mugler, z tego co czytałam, balansuje na tej granicy dość zgrabnie.
Flakon
Mugler ma fikuśne flakony, które pięknie wyglądają na zdjęciach. Tutaj jest podobnie, ale po części. Cudny projekt, piękne jasnozielone szkło, które kolorem jest nadal szlachetne. Cały efekt psuje część psikacza - nie ma tutaj zatyczki, tylko przycisk i dyfuzor schowany w bryle flakonu. Te części są... plastikowe. Metaliczne elementy wyglądają dość tandetnie, podobnie plastik - widać, że to nie szkło. Po flakonie perfum z wysokiej półki spodziewałabym się czegoś lepszego. Niemniej jednak cały flakonik dość dobrze się prezentuje. Ja kupiłam 30 ml.
Zapach
Zapach jest na pewno oryginalny i wyjątkowy. Nie wąchałam Aury EDP, więc trudno mi porównywać, dlatego opiszę wrażenia takie, jakimi są.
Na skórze w otwarciu czuć coś owocowo-świdrującego, jakby porzeczkę, coś cierpkiego, jednocześnie trochę egzotycznego. To zasługa rabarbaru podbitego owocami i kwiatami z nut głowy. Dla niketórych to świdrowanie może być odbierane jako nuta ziołowo-apteczna, dlatego jeśli odstrasza Was ten typ nut, lepiej postawić na inne perfumy. Rabarbar brzmi praktycznie cały czas, jednak raz staje się bardziej suchy, raz - bardziej kwaśny, czasami trochę słodszy. To dość ciekawe doświadczenie. Perfumy są dynamiczne, mimo tego, że kręcą się wokół właśnie rabarbaru na mojej skórze. Po jakimś czasie owoce ustępują mieszaninie jaśminu i wanilii, które grają na skórze bardzo cicho i dyskretnie - tak tuli się do snu lżejsza odsłona Aury. Najpierw dochodzi do głosu wanilia, potem dopiero jaśmin - nie jest on super porywający, ale też nie migrenogenny.
Aura EDT to ładna kompozycja, która żyje. Nie mogę jej jednak zaliczyć do typowych świeżaków, ponieważ jest dość złożona i mimo wszystko kwiaty dają o sobie znać. Na pewno to ciekawe perfumy, które mogą się stać nawet codzienne. Skojarzenia? Tropiki, ale takie dzikie, bez drinków z palemką, ale za to z naturalną apteką, soczystymi łodygami lian i trochę ziemistością żyznej gleby.
Dodam, że na włosach w moim przypadku Aura EDT zaznacza jeszcze bardziej nuty świeże i rabarbarowe, mniej aptecznych, a baza jest bardzo niknąca.
Parametry
Trwałość - kilka godzin, przy czym rabarbar w pełnej krasie utrzymuje się do 1h, potem jaśmin i wanilia gdziesz brzęczą w tle. Nie zaobserwowałam sillage. Jeden-dwa psiknięcia wystarczą, żeby czuć zapach i jednocześnie na katować otoczenia. Zapach raczej bliskoskórny.
Polecam Aurę jako zapach nietuzinkowy, wyłamujący się ze standardów perfumeryjnych. ALE koniecznie trzeba testować, bo jest to zapach moim zdaniem niszowy, który może być noszony codziennie, ale z umiarem.
Zalety:
- świetna mieszanka
- nietuzinkowy wydźwięk
- duuuużo rabarbaru
- nie jest killerem
- ładny flakon
Wady:
- górna część flakonu wygląda tandetnie