Shy Deer Body Balm Brightening & Moisturizing Balsam do ciała rozświetlająco-nawilżający

Miałam trochę przygód z tym balsamem i ostatecznie nie polecę go nikomu. Pierwsze opakowanie kupiłam w Kopalni Zdrowia. Balsam pięknie prezentuje się w ciężkiej, szklanej butelce, której śmiało można użyć do samoobrony. Pompka zepsuła się po pierwszym użyciu. Producent przysłał mi nowe opakowanie, nie oczekując w zamian odesłania pierwszego. Tyle szczęścia w całym mieście! Pomyślałam, że będę miała dwa produkty w cenie jednego, jednak nie było łatwo wydostać zawartość z zepsutego opakowania. Grawitacja działała na niego nijak i w sumie się poddałam. Drugie opakowanie działało bez zarzutu. Balsam na pewno nie jest brązujący, rozświetla jedynie, pozostawiając na ciele złotawą, brokatową poświatę. Mimo, że wszystko wokół również skąpane jest w tym blasku to o dziwo, balsam niesamowicie ciężko zmyć z ciała. Co mnie najbardziej zaskoczyło, to fakt że mimo blasku od siebie samego jak i brokatu, skóra jest sucha. Przesuszona, tak najdobitniej bym to nazwała. Po tygodniu używania na nogach zaczęły mi się pojawiać białe, suche pasma skóry. Nie podejrzewałam o to balsamy Shy Deer ale dodałam dodatkowa warstwę nawilżenia odstawiając balsam na pewien czas. Czerwonych, pojedynczych krostek też nie łączyłam z działaniem balsamu. Gdy znów zaczęłam go używać, krostek było więcej (krosty z ropną zawartością! Na piszczelach!!!!!). Zaczęłam łączyć fakty i po jeszcze jednym odstawieniu i powrocie jestem na 100% pewna, że to wina tego balsamu : przesuszenie skóry i reakcja obronna w postaci krost. A nie zużyłam nawet 1/4 (trzeba przyznać, że jest wydajny). Na stronie producenta można zamoi2c próbki i sugerowałabym to każdemu przed zakupem pełnowymiarowego opakowania, które do tanich nie należy.

Balsam ma dobry skład i ładne eko opakowanie. Zapach jest dość intensywny ale nie męczący, mi przypomina mocny ergley z dodatkiem mango. Balsam ma dość dziwną konsystencje, wchłania się do matu z lekkim shimmerem na skórze. Efekt jest subtelny, nawet mi się podoba ale chyba wolałabym dodatkowy glow od nawilżenia. Generalnie taki balsam co lato robię sobię sama z nadmiaru rozswietlaczy które posiadam. Nie wiem czy produkt jest wart wydawania na niego tyle, ale jeśli szukacie czegoś w tym rodzaju i nie lubicie efektu mocnego nawilżenia i natłuszczenia może wam się sprawdzi

Nowy balsam od Shy Deer do którego podeszłam bardzo sceptycznie ale niepotrzebne bo okazał się strzałam w dziesiątkę. Duże szklane opakowanie z wygodną pompką i eleganckim drewnianym otokiem jak to bywa w produktach tej marki wygladają ekskluzywnie. Z nim moje ekologiczne podejście nabiera 100% ekologicznego wymiaru wow. Balsamik po otwarciu ulotnił cudowny zapach cytrusów i boskiego mango.Dla mnie to kwintesencja wczasów w Grecji- bajka naprawdę. Nie jest to zapach przytłaczajacy czy ciężki ale rześki i słodki. Od razu zaaplikowałam go na skórę. Gęsta formuła, nie rozlewająca sie, w kolorze...no właśnie...chyba najbardziej trafny opis to będzie kolor adwokatu , bardzo fajnie się rozprowadza zostawiajac biały film ktory po chwili wsiąka. Ta chwila jest magiczna bo drobinki zawarte w balsamie ukazując swój urok. Skóra jest subtelnie roziskrzona i daje efekt glov. Cały czas pachnie :-) pięknie wygląda na nogach, rękach ale i dekoldzie. Dodałam go również do podkladu, proporcja 4:1i ze zwykłego kryjacego podkladu zrobiłam nowy. Super zabawa, super produkt, super marka i super skład. Jest poprostu rewelacyjny i czuję ze będzie to baaaaardzo długa przyjaźń