By odpowiedni chronić moją skórę twarzy przed chłodem, mrozem i wiatrem w sezonie jesienno – zimowym chętnie sięgam po masełka, które tworzą barierę pomiędzy wrażliwą skórą, w moim przypadku odwodnioną, podatną na uszkodzenia, a szkodliwymi czynnikami zewnętrznymi. Nie wiem w jakich okolicznościach padł wybór na to właśnie masełko, to był chyba czysty przypadek, kiedy zaintrygowała mnie sugestia o jego zapachu, gdy wyskoczyła mi reklama tego kosmetyku na jakiejś stronie internetowej. Mniejsza o to, szybko wyszukałam, gdzie mogę nabyć owo cudo i kliknęłam „kupuję”.
- OPAKOWANIE: kosmetyk otrzymałam w tekturowym pudełku, w którym chował się wykonany z ciemnobrązowego plastiku spłaszczony słoiczek zamykany za pomocą czarnej, plastikowej zakrętki. Na wieczku widnieje charakterystyczna dla producenta grafika, w tym wydaniu spogląda na nas zawadiacko kocica z opaską na oczach, swoją drogą, to bardzo pomysłowe wykonanie.
Wiem, że jest grono przeciwników kosmetyków w słoiczkach, gdzie trzeba zanurzyć palec by sięgnąć po produkt, ale w wypadku gęstego preparatu, jakim jest masło, to rozwiązanie jest wygodne i gwarantuje, że bez problemu sięgniemy po ostatki.
- KONSYSTENCJA: na początku składu kosmetyku znajduje się masło shea, dalej w szeregu stoją olej z pestek arbuza, z pestek malin i nasion konopi siewnej, nieco dalej oliwa z oliwek, nie ma tu wody – jest na bogato więc i taka też formuła produktu: gęsta, zwarta, tłusta. Mimo to przy wybieraniu masła z opakowania nie trzeba posuwać się do przemocy i siłowo wygarniać co nam się należy. Wystarczy zanurzyć czysty paluszek i wyłowić odrobinę produktu, który pod wpływem ciepła lekko się roztapia i wygodnie oraz gładko aplikuję na skórę.
Ponieważ, jak wspomniałam, borykam się z odwodnieniem, stosuję „klasyczną’ dla siebie całoroczną pielęgnację, czyli serum i krem nawilżający lub odżywczy i na tak przygotowaną cerę nakładam warstwę ochronnego masła. Mam gwarancję, że skóra otrzyma nawilżenie, a dodatkowo będzie chroniona przed zimnem.
Masło, to chyba oczywiste, pozostawia tłustawą warstwę na skórze, ale o to chodzi.
- ZAPACH: od razu podkreślę, że nie jestem ekspertem w dziedzinie perfumiarskiej i nie potrafię opisywać nut zapachowych, mój zmysł powonienia z resztą nie jest zbyt rozbudowany i nie rozkłada aromatów na czynniki pierwsze. Wyczuwam raczej ogólnie w tym produkcie zapach nieco kwiatowy, nieco słodki, kojarzący mi się z jakąś perfumą. Może nie jest to do końca mój klimat, owszem, uwielbiam kwiatowe, kobiece zapachy, ale też przełamane kwaśniejszą nutą, tutaj raczej wyczuwam słodycz. Nie mniej jednak, zapach masełka jest przyjemny, na szczęście nie intensywny, więc też nie staje się męczący po pewnym czasie. Jedynie co parę chwil muska nos przypominając o sobie i wprowadzając w błogi nastrój. Powiedziałabym, że jest to zapach udany, trafiony, nie do końca mój, ale i tak przyjemny.
- DZIAŁANIE: nie będę oszukiwać i twierdzić, że jest to jedyny ochronny preparat, jaki tej zimy mi towarzyszył. Ponadto uważam, że kosmetyki, które mają chronić naszą skórę przed czynnikami zewnętrznymi świetnie radzą sobie też w funkcji produktu regeneracyjnego, wiec i też w takiej roli lubię je stosować poza nakładaniem ich na skórę narażoną na mróz i wiatr. Masło LaQ spełnia się w obu przypadkach.
Pozostawiona na skórze ochronna warstwa idealnie spełniła się w roli tarczy dla mojej cery w trakcie jesienno – zimowych miesięcy. Może i nie było trzaskających mrozów, ale moja cera cierpi nawet, gdy za oknem jest zerowa, czy nieco powyżej zera temperatura, więc staram się ją chronić i przed takim chłodem. Pokrywając skórę masełkiem miałam święty spokój, bo cera, choć zmarznięta, nie szczypała, nie była podrażniona i nadmiernie przesuszona. Kosmetyk zatroszczył się o jej komfort przynosząc również ulgę dzięki zawartości protein pszennych, witaminy E, alantoiny oraz panthenolu, a obecność gliceryny poprawiała nawilżenie.
Sięgając po preparat w wieczornej pielęgnacji fundowałam skórze działanie regenerujące i łagodzące, dlatego też masło świetnie nadaje się do całorocznej pielęgnacji skóry.
Stosując masło liczymy się z tym, że nie jest to lekki kosmetyk, ale pozostawiony film nie obciąża skóry, jednym słowem, nie czuć tego kosmetyku na twarzy. Nie przeszkadza mi on również w noszeniu makijażu, choć mój ogranicza się do sypkich produktów, z płynnymi może być inaczej.
I jeszcze jedna ważna sprawa, produkt nie spowodował u mnie zatkania porów i nie przyprawił mojej skóry o pojawienie się wyprysków, nie spotęgował też przetłuszczania.
Nie wiem, czy jeszcze kiedyś wrócę do tego masła, bo na rynku jest jeszcze mnóstwo produktów, które chciałabym wypróbować w zimowej ochronie skóry, ale warto pamiętać, że takie masełko jest i spełnia swoje zadanie bez skutków ubocznych.
Zalety:
- wygodne opakowanie
- odpowiednia konsystencja
- skutecznie chroni naskórek przed chłodem, wiatrem i mrozem
- regeneruje
- koi
- utrzymuje optymalne nawilżenie
- ładny zapach
- nie obciąża skóry
- nie zatyka porów
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie