Quret Friends Masks, Hello! I'm Egg Sheet Mask Maska w płachcie z ekstraktem z białka

Jestem ogromną fanką masek, maseczek. Tych w płachcie jest taki wybór, że będąc na zakupach zazwyczaj w Rossmannie zawsze się na jakąś skuszę. Oczywiście korzystam kiedy są promocje bo jakoś tak za jednorazowy produkt nie lubię przepłacać, a nie oszukujmy się maski nie dają długofalowego efektu, chyba, że używamy regularnie co 2-3 dni to tak. Ale do rzeczy :) Maska zachęciła mnie uśmiechającym się uroczym jajem oraz obietnica odżywienia. Moja cera jest kapryśna, mieszna, tłusto sucha, a jeszcze po zimie ewidentnie brakuje jej odżywienia mimo, że w mojej codziennej pielęgnacji stosuję sera i kremy to maska jest zawsze świetnym uzupełnieniem. Płachta wykonana jest z bambusa (nigdy się w to nie wczytuję ale tutaj znalazłam taką informację). Jest dobrze skrojona, spora więc pokrywa twarz bez problemu. Bardzo obficie nasączona ale esencja nie ścieka w trakcie aplikacji. Pozostałość z saszetki zawsze wklepuję w płachtę i szyję/ dekolt. Zapach nie był jakoś szczególnie wyczuwalny więc to ta z tych bardzo delikatnie pachnących bądź wcale :) Trzymałam maseczkę ok. 25 minut. Na początku czułam fajny chłodek, pod koniec uczucie gorąca więc lekko spanikowałam bo takie uczucie miałam przy masce z Isany, która mnie uczuliła. Przy ściąganiu miałam lekkie obawy co zastanę na twarzy ale na szczęście nie było czerwonych plam. Esencji było jeszcze sporo na skórze więc delikatnie ją wklepywałam. Po około 15 minutach nie było już jej czuć więc się wchłonęła. Warto wspomnieć, że maska zawiera ekstrakt z białka jajka, który odpowiada za odżywienie; wyciąg z granatu , opuncji figowej, miłorzębu japońskiego, anyżu gwiazdkowego. Zawiera również alantoninę. Jestem zadowolona z efektów. Skóra na drugi dzień jest miękka i jędrna. Nie jest to efekt długotrwały ale kupując takie maski jestem tego świadoma. Robię je regularnie i widzę, że moja cera to lubi :)

Opakowanie jest bardzo urocze - no bo jak tu się nie uśmiechnąć na widok radosnego jajka? Sama płachta jest bardzo dobrze nasączona esencją, aż z niej ścieka. Nie ma wyraźnego zapachu, nie jest perfumowana, co uznaję za plus. Oczekiwałam głównie nawilżenia i ukojenia, bo mam cerę suchą i wrażliwą. Płachta świetnie przylega do twarzy i długo pozostaje mokra - trzymałam ją około pół godziny. Niestety, co jakiś czas czułam lekkie szczypanie, które nie było na tyle intensywne, by uznać je za reakcję alergiczną, ale po zdjęciu maski stało się bardziej odczuwalne. Ku mojemu zdziwieniu nie pojawiły się żadne zaczerwienienia, ale świąd nie ustępował, więc w końcu zmyłam resztki esencji. Sama esencja nie wchłania się od razu, a choć początkowo czułam nawilżenie, po zmyciu niewiele z niego zostało. Skóra była za to gładka i ukojona, (pomimo nieprzyjemności). Nie wiem, może któryś składnik mnie uczulił, choć nie spowodował widocznych zmian skórnych, tylko uporczywy świąd. Nie skreślam tej maseczki - może u Was sprawdzi się dobrze, ale jeśli macie skórę wrażliwą lub skłonną do alergii, lepiej zachować ostrożność.