Niby coś domywa, ale nie pozostawia uczucia odświeżenia i komfortu.
Naturalne, delikatne składy kosmetyków nie są mi obce również w takich produktach, jakimi są pasty do zębów. Z natury mam bardzo wrażliwe, dość delikatne dziąsła, które bardzo często pod wpływem tych najbardziej popularnych, wychwalanych, a jednocześnie bardzo intensywnych w swoim składzie propozycji ulegają po prostu podrażnieniu, a czasem nawet uniemożliwiają mi normalne funkcjonowanie i wykonywanie zwykłych czynności takich jak np. gryzienie. Na produkt od Babuszki Agafii zdecydowałam się, ponieważ już zdążyła zdobyć moje zaufanie, bardzo polubiłam ich produkty zarówno do pielęgnacji włosów, jak i twarzy, więc tym razem zdecydowałam się na coś nieco innego.
Pasta zamknięta została w naprawdę ładnym opakowaniu. Zarówno sama tubka, jak i kartonik, który stanowi tę pierwszą warstwę opakowania, zostały zachowane w tej samej kolorystyce i zawierają tę samą grafikę. Na opakowaniach dominują odcienie pastelowego różu, miodowej żółci oraz szarości. U góry umieszczono oczywiście logo producenta, niżej nazwę oraz opis kosmetyku. Sama pasta ma prawdziwie gęstą i niesamowicie zbitą konsystencję i trzeba się naprawdę namęczyć, aby wycisnąć ją z tubki. Kolor ma lekko żółtawy, półtransparentny, mnie osobiście bardo przypominał miód. Jeżeli chodzi o smak, to tutaj mamy prawdziwe okropieństwo. Wiem oczywiście, że jest to kwestia bardzo subiektywna, ale tak okropnej w smaku pasty do zębów nie stosowałam chyba nigdy. Smakuje jak najbardziej przesolone danie świata,całość aż wykręca nam jamę ustną. Da się oczywiście do tego w miarę przyzwyczaić, ale przez pierwsze kilka zastosowań miałam wręcz odruch wymiotny. Zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, że skoro jest to kosmetyk o dużej zawartości soli mineralnych, to nie ma opcji, aby nie odbiło się to na smaku, jednak liczyłam, że te nuty zostaną w jakikolwiek sposób załagodzone.
Pasta wzbogacona została o delikatną kompozycję aż pięciu olejów. Mamy tutaj bowiem do czynienie z olejem rokitnikowym, cedrowym, z nasion szarłata zwisłego, z mięty pieprzowej czy z olejem eukaliptusowym. Ta mieszanka pozwala na dokładne oczyszczenie naszego szkliwa oraz wygładzenie znajdujących się na nich niedoskonałości.
Pasta była przeze mnie stosowana dwa razy dziennie. Tak jak wspomniałam, jest paskudna w smaku. Bardzo słabo się pieni, praktycznie w ogóle. Jeżeli chodzi o domycie zębów, to nie za dobrze daje sobie radę. Niby coś domywa, ale nie pozostawia uczucia odświeżenia i komfortu. Tak naprawdę czułam się bardzo niepewnie po zastosowaniu tego produktu, trochę tak, jakbym w ogóle zapomniała o umyciu zębów. Bardzo dziwna pasta, tak naprawdę bardzo cieszyłam się, że już ją zużyłam, chociaż było trudno.
Zdecydowanie mogę powiedzieć, że nie jestem w stanie polecić tego kosmetyku. Jest to chyba najgorsza pasta, jaką miałam okazję stosować. Produkt beznadziejny, praktycznie bezużyteczny.
Wady:
- Smak
- Konsystencja
- Nie pieni się
- Nie domywa
- Nie odświeża
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie