Tusz ten kupiła najpierw moja mama. Przetestowałam go i zachciało mi się mieć własną sztukę, gdyż byłam pod wrażeniem efektów, jakie daje. Kosztował mnie kilkanaście złotych w znanym nam wszystkim dyskoncie.
Znalezienie idealnego tuszu graniczy wręcz z cudem, a przynajmniej przy mojej budowie oka i przy moich rzęsach. Wszystko od tych aspektów zależy, a ponadto od samej formuły takiego tuszu. Nie jest łatwo, zawsze jakieś niuanse muszą wszystko zniszczyć. Tak też jest w przypadku tego gagatka od Bell. Ale najpierw chcę napisać o pozytywach, bo są i to jakie! Przede wszystkim daje on absolutny efekt wow, już od pierwszego użycia, bez sklejania. Jest to idealne połączenie pogrubienia przy dwóch warstwach, rozdzielenia, podkręcenia i spektakularnego wydłużenia. Na oczach robi się taki wachlarz, jak po przyklejeniu sztucznych rzęs lub po metodzie 1:1. Druga sprawa - ultra czarny kolor. Dosłownie smoła. Pięknie podkreśla tęczówkę, wydobywając z niej kolory, o których nie mieliśmy pojęcia. Generalnie podkreśla spojrzenie, kierując na nie całą uwagę. Taki efekt bardzo lubię. No ale niestety - są też istotne wady. Jedną z nich jest odbijanie się pod oczami. Już po kilku godzinach mam ciemne plamy zaraz pod dolną powieką. Dzieje się to u mnie często, co może być winą budowy oka, o czym wspomniałam wcześniej. Ale wina leży również po stronie tuszu, który po prostu nie jest trwały, bo trwały tusz mimo wszystko by tego nie robił. Druga sprawa - kruszy się, a najbardziej wtedy, kiedy już trochę podeschnie w opakowaniu. Pod koniec dnia, oprócz ciemnych plam, mam też kilka czarnych kropeczek, trudnych do usunięcia, a szczególnie jak spadną na wyświeconą od sebum partię twarzy. Trzecia sprawa - podrażnia mi oczy, choć nie zawsze. Bywa, że niemiłosiernie mnie szczypią, a bywa też tak, że nie szczypią mnie wcale. Być może zależy to od tego, czy tusz dostał się do oka, czy nie. Albo w jakiej ilości. To akurat troszkę niewyjaśnione. No i czwarta sprawa - nie jest wodoodporny. Łzy (od szczypiących oczu) albo deszcz z łatwością go rozpuszczają i rozmazują. A dziwne, bo jest dość oporny przy demakijażu. Także to kolejny tusz, który daje świetny efekt, lecz zawodzi pod innym względem. Cóż, szukam dalej.
Szczoteczka jest standardowa, włochata, ale podłużna i wąska. Bardzo wygodnie maluje mi się nią moje rzęsy, ale mam całkiem duże i płytko osadzone oczy. Nie wiem, czy osoby z małymi i głęboko osadzonymi oczami będą lubiły tego typu szczoteczkę. Spójrzcie na jedno z dołączonych do recenzji zdjęć - może Wam pomoże ;). Mi ona jak najbardziej odpowiada i właściwie, to nie zdarzało mi się często ubrudzić się nią na górnej powiece.
Opakowanie jest w całości plastikowe, niebieskie, z metaliczną, niebieską grafiką i napisami. Niestety owa grafika ściera się niemal całkowicie, co możecie zobaczyć na dołączonym do recenzji zdjęciu. Porównuję tam nowszą sztukę (mojej mamy) z moją starszą. Nie wygląda to estetycznie i zdecydowanie jest dobre do zdjęć :D. Ale ogólną jakość ma dobrą.
Zalety:
- Mocno pogrubia przy dwóch warstwach
- Świetnie rozdziela, już od pierwszego użycia
- Podkręca moje uparcie skierowane w dół rzęsy
- Mocno wydłuża, dając efekt wachlarza
- Kruczoczarny kolor
- Wygodna szczoteczka
- Dobrej jakości opakowanie
Wady:
- Odbija się pod oczami
- Kruszy się
- Podrażnia oczy
- Nie jest wodoodporny
- Ścierająca się grafika z opakowania
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie