Tarte Cosmetics Maneater Mascara Powiększający oczy tusz do rzęs

Tusz kupilam przy okazji regularnej promki na stronie Tarte, gdzie mozna skompletowac cala kosmetyczke za ulamek normalnych cen kosmetykow. Nie zaplacilam wiec pelnej ceny za te maskare. Jest ona... dobra. Wyglada dobrze na rzesach. Nie osypuje sie, nie kruszy i nie rozmazuje. Zeby efekt byl taki, jaki lubie, czyli intensywny, ale dokladnie rozczesany, to trzeba nalozyc jej spokojnie z 3 warstwy, inaczej rezultat jest zbyt naturalny jak na moj gust (lubie dramatyczne rzesy). Nie do konca pasuje mi jej konsystencja, jest zbyt sucha - a moje opakowanie zostalo kupione prosto od producenta, wiec raczej nigdzie nie lezalo ani nie stalo zbyt dlugo. Szczoteczka jest bardzo duza, wiec jak ktos lubi mniejsze i z normalnego wlosia, to ta mu nie podpasuje - jest to niemalze identyczna szczoteczka, jak w maskarach Essence I Love Extreme Crazy Volume. Wielka, gruba, syntetyczna. Podsumowujac te maskare... Czy jest lepsza, niz maskary z Maybelline czy L'Óreala? Nie, zdecydowanie nie. Czy jest drozsza? Zdecydowanie tak. Czy kupilabym ponownie? Za pelna cene nie, przy okazji zakupu zestawu w promocyjnej cenie - czemu nie?

Zakup przypadkowy, ale wiadomo - w życiu nie ma przypadków. Również w sferze beauty, dlatego mogę śmiało stwierdzić, że ten tusz był mi pisany. Pasuje mi w nim wszystko, od głębokości odcienia, przez aplikację, po żywotność. Podoba mi się również nowoczesne opakowanie, które nadaje elegancji każdej kosmetyczce. A rzęsy... takiego głębokiego spojrzenia nie miałam dawno! Nic, tylko kupować!

Tarte Cosmetics Maneater Mascara to bez wątpienia jeden z moich ulubionych tuszy do rzęs. Opakowanie jest estetyczne i praktyczne, a szczoteczka umożliwia precyzyjne rozprowadzenie produktu. Ładnie rodziela rzęsy i ich nie skleja. Choć cena tego tuszu może być nieco wyższa niż niektóre konkurencyjne produkty, uważam, że warto zainwestować w Tarte Cosmetics Maneater Mascara ze względu na jego doskonałą jakość i efekty, jakie osiąga. To zdecydowanie produkt, do którego chętnie wracam, aby uzyskać spektakularne spojrzenie.

Moje rzęsy są dziwne i często jest tak, że tusz, który sprawdza się innym nie koniecznie sprawdza się mi i na odwrót. Miniaturkę tego tuszu otrzymałam jako gratis i przyznam, że nie spodziewałam się wiele bo wcześniej o nim nie słyszałam. Tusz ma silikonową, dużą szczoteczkę ze sporą ilością ostrych wypustek - trzeba uważać żeby nie wsadzić sobie jej do oka bo boli bardzo - sprawdzone :D Jest to tusz z gatunku "nie trzeba czekać aż podeschnie", sprawdza się równie dobrze od pierwszego użycia. Dlaczego go polubiłam? Po pierwsze fantastycznie rozczesuje rzęsy, nie ma mowy o posklejaniu. Robi to genialnie. Po drugie podkręca i ten skręt trzyma cały dzień co na moich rzęsach jest mega trudne - za to dla niego szacun i uznanie ;) Po trzecie podkreśla i dociera do nawet najmniejszych włosków bez większego trudu. Na moich prostych z natury włoskach tworzy efekt zalotnych, kocich rzęs. Co do trwałości nie mam zastrzeżeń. Chętnie wrócę kiedyś do niego mimo ni najniższej ceny.

Tusz kupiłam przypadkiem, dobierając produkty do zamówienia z oficjalnej strony Tarte. Czytając opinie nie spodziewałam się, że znalazłam taką perełkę! Po nałożeniu dostaję mnóstwo pytań, czy to moje naturalne rzęsy. Nigdy nie spotkałam się z efektem tak bardzo wydłużonych, ale przy tym rozczesanych rzęs. Produkt się nie osypuje, nie rozmazuje, a co najważniejsze - dzięki tej szczoteczce nie mam problemu, że coś mi się odbije na powiece.

To byłaby wspaniała maskara, gdyby nie jeden minus - tragiczne osypywanie się i odbijanie na dolnej powiece. Nie wiem, co jest nie tak z formułą tuszu, ale jakiego kremu pod oczy nie użyłabym, efekt osypu w ciągu dnia jest ten sam. Warto wspomnieć, że nie mam tego problemu z żadną inną maskarą. Rzęsy rozdziela cudownie, wydłuża, pogrubia, efekt idealny. Nie kupię jej jednak więcej, bo panda pod oczami to nie jest coś, czego szukam.

Myślałam, że odkryłam swoją maskarę, bo daje na rzęsach taki efekt, który lubię. Wydłuża, pogrubia, podkręca, idealnie rozczesuje i rozdziela rzęsy. Można wyczarować nią efekt przepięknego naturalnego wachlarza rzęs bez wrażenia teatralnej lalki. Szczoteczka jest świetna i pięknie rozczesuje rzęsy, a formuła nie tworzy na nich żadnych grudek. Jeśli chodzi o powiekszenie oka, to moim zdaniem odpowiedni makijaż rzęs zawsze ładnie otwiera oko i trochę je optycznie powiększa, ale takie właściwości możemy przypisać wielu maskarom i przede wszystkim jest to zasługa umiejętnego makijażu. Niestety tusz odbija się na mojej powiece, rozmazuje i trochę osypuje. Wyklucza go to więc z użytku w moim wypadku i zostanę przy sprawdzonej mascarze Clinique. Opakowanie tuszu jest według mego gustu tandetne. Wiele tuszów drogeryjnych prezentuje się lepiej. Nie odradzam tego produktu każdemu, bo moje oko jest raczej trudne, niewiele mascar się u mnie sprawdza pod względem trwałości i ta niestety do nich nie należy. Ale może komuś innemu się sprawdzi.

Tusz znalazłam w kalendarzu adwentowym Sephora, który swoją drogą okazał się naprawdę świetnym zakupem. Z marką Tarte nie miałam zbytnio dużo styczności, posiadam jeszcze tylko cienie i przyznaje, że są całkiem dobre. Zalety: -tusz ma sylikonową szczoteczkę -bardzo precyzyjny -ładne czarno-złote opakowanie -trwały -wydłuża i pogrubia włoski rzęs -nie kruszy się -wygodna szczoteczka, którą można dojechać do linii rzęs Wady: -cena -brak spektakularnego efektu, za który warto by było tyle zapłacić

Tusz świetnie rozczesuje włoski, nie skleja ich, nadaje im objętości lekko je podkręcając. Ładnie wydłuża rzęsy, przez co oko wydaje się większe, ale ten efekt jest dopiero po kilku warstwach tuszu. Przy jednej średnio coś widać. Utrzymuje się cały dzień, nie kruszy się, ale potrafi lekko odbić się na powiece jak jest wilgotniej na dworze np. pada deszcz lub mocno się spocimy w upały.

Kupiłam w promocji razem z 2 innymi kosmetykami. Miniaturka starczyła na bardzo długo. Sylikonowa szczoteczka super się sprawdza, rozdziela rzęsy i wydłuża. Chętnie kupię ponownie ten kosmetyk

Zacznę od szczoteczki, która nie każdemu przypadnie do gustu. Jest naprawdę spora, bardzo przypomina mi szczoteczki znajdujące w dwóch lubianych przeze mnie drogeryjnych mascarach: Essence I Love Extreme (różowa) oraz Wibo Boom Boom (zielona). Wolałabym nieco mniejszą szczoteczkę, ponieważ przy takim sporym rozmiarze trzeba być ostrożnym, żeby nie wsadzić sobie szczoteczki w oko (zdarzyło się, ała). Trochę ciężej mi się operuje takim gigantem niż zgrabniejszą szczoteczką, ale jest to do opanowania. Tusz już od otwarcia jest gęstawy. Taki jak w standardowych tuszach po ok. dwóch tygodniach używania. Jest to wada i zaleta; zaleta, bo można malować od razu i uzyskać fajny efekt, wada, bo szybciej przez to wysycha. Najbardziej podoba mi się efekt, jaki uzyskuję przy nałożeniu jednej warstwy (czytaj jednokrotnego zanurzenia szczoteczki w opakowaniu na jedno oko). Rzęsy wyglądają jak po hennie i lekkim liftingu. Są wydłużone, przyciemnione, ale ktoś mógłby powiedzieć, że wcale nie ma na nich tuszu i to matka natura obdarzyła mnie takimi wachlarzami ;). Tak pomalowane rzęsy prezentują się super nawet po wielu godzinach. Oko wygląda na świeże i wypoczęte. Gorzej, jeśli mam ochotę na więcej warstw i bardziej dramatyczny efekt. Wtedy nietrudno o efekt posklejanych, pajęczych nóżek. U mnie wygląda to szczególnie źle, ponieważ kilka rzęs rośnie mi na prosto (a nawet trochę w dół) i o ile jedna, cienka warstwa tuszu lekko te rzęsy podkręca i trzyma ten skręt przez cały dzień, tak przy dwóch warstwach rzęsy opadają i zwisa mi w dół kilka takich obklejonych rzęs z grudkami. Mascara zupełnie nie radzi sobie, kiedy noszę maseczkę. A połączenie deszczowa pogoda+maseczka to już w ogóle combo. Tusz niestety bardzo łatwo rozpływa się pod wpływem wilgoci. Nie zdążę nawet dojść do pracy, a z ładnego wachlarza rzęs robią się cztery posklejane i ociekające wodą. Natomiast w normalnych warunkach, zwłaszcza przy mniejszej ilości tuszu wszystko wygląda nienagannie. Tusz jest trwały i nie odbija się nawet po całym dniu spędzonym na dworze (bez maseczki). Mascara nie uczuliła mnie, a mam bardzo wrażliwe oczy i często nacinam się na produkty do oczu. Tusz z Tarte pod tym względem mnie nie zawiódł, nigdy nie wystąpiło żadne podrażnienie, nawet gdy pod wpływem wilgoci tusz mi się rozpuścił i z pewnością co nieco produktu dostało się do oka. Na plus również brak problemów ze zmyciem mascary przy demakijażu. Podsumowując, jestem zadowolona z tego tuszu mimo, że nie jest ideałem. Ostatnio coraz rzadziej mocno maluję oczy i do takiego fresh looku ten tusz użyty dosyć oszczędnie bardzo dobrze mi się sprawdza. Już po kilku pociągnięciach szczoteczką uzyskuję rzęsy ładnie przyciemnione, wydłużone, podkręcone, leciutko pogrubione i nieposklejane. Jednak nie bardzo nadaje się do budowania intensywnego efektu sztucznych rzęs. Jeśli szukacie czegoś co sprawdzi się przy make up no make up - jak najbardziej polecam, ale jeżeli zależy wam na czymś extra do smoky eyes - trafiliście pod zły adres.