Fred Hayman 273 EDP 

273 Rodeo Drive nabyłam w zasadzie przez przypadek, choć już kiedyś ostrzyłam sobie na nie pazury. Teraz pojawiła się okazja, więc skrzętnie z niej skorzystałam. Nie znałam tych perfum wcześniej, dlatego obawiałam się trochę schematyczności, nudy i kopiowania/miksowania wcześniej wylansowanych kompozycji z podobnej rodziny zapachowej. Gdzieś wyczytałam o podobieństwie do Tresora, ze względu na obecność brzoskwini w składzie. To mnie zachęcało do zakupu, ale też napawało pewną dozą niepewności - Tresor często ewoluuje na mnie w marchewkowe klimaty, co nie bardzo mi sie podoba. 273 jest podobny do Tresora, ale nie rozwija się tak samo. To mnie bardzo cieszy. Kompozycja zupełnie niesztampowa, potrafiąca zaskoczyc i ucieszyć. Mocarna od początku do końca, trwałość powalająca. Otwiera się dość wyraźnym akcentem tuberozy, która dominuje na tle białych kwiatów. Nie jest to jednak tuberoza duszna i nieznośna, a miękka i łagodna, lekkostrawna. Jaśmin i gardenia także się pojawiają, ale jako wycofani aktorzy drugiego planu, na szczęście. Ten kwiatowy bukiet rozściełany jest na ciepłym, gęstym, esencjonalnym brzoskwiniowym posłaniu, który tworzy niezwykle interesujący woal zapachowy. Z upływem czasu 273 ewoluuje w kierunku drzewnej bazy wzbogaconej animalistycznym akcentem, który dodaje zapachowi nieco zadziornego charakteru, nie tracąc jednocześnie kunsztu i niewymuszonej elegancji. Zdecydowanie polecam bliższe poznanie tego zapachu, szczególnie miłosniczkom kompozycji z lat 80-tych, w których 273 powstały i których klimat bardzo dobrze oddają. Używam tego produktu od: 02.2012 r. Ilość zużytych opakowań: W trakcie pierwszych 75 ml.