Nazwa jednych z najładniejszych, najprzyjemniejszych perfum Rammstein nawiązuje do tytułów najmroczniejszych, najbardziej kontrowersyjnych utworów Grupy
Tak bardzo kontrowersyjnych, co zresztą zazwyczaj stanowi znak rozpoznawczy twórczości tego industrialno-metalowego Zespołu, że nawet jako (zwłaszcza jako!) zagorzała fanka nie zamierzam za bardzo rozkminiać, na ile teksty owych dzieł inspirowały w 2020 r. Alexandre'a Illana - autora wody toaletowej o wdzięcznej nazwie "Kokaina – Biały Proch", którą równie dobrze można tłumaczyć – i tę znacznie niewinniejszą wersję wolę, jako "Biały Popiół". Mniej kontrowersyjne tłumaczenie nazwy może wskazywać, że Pan Illan komponujący perfumy z logo Rammstein sugerował się li tylko chwytliwymi tytułami przebojów, i tej zresztą interpretacji wolałabym się trzymać, gdyż perfumy mają w sobie faktycznie miękkość i przyjemne, lekko dymne ciepło czystego, świeżego, drzewnego popiołu, natomiast co najmniej prowokuje głębsze odniesienie się do tekstów w szczególności utworów "Weisses Fleisch" ("Białe ciało" o biernej stronie praktyk sado-maso, bądź przyjmując interpretację mroczniejszą – o ofierze gwałtu) oraz "Asche zu Asche" ("Z prochu w proch" o zemście niesłusznie skazanego, którego ukrzyżowano (!!!)) z debiutanckiego albumu Rammstein "Herzeleid" ("Ból serca") z 1995 r.
"Kokain" (wydana jedynie na singlu w 1997 roku) – jak to "Kokain" – wszystko w temacie – wydaje się już być zatem natchnieniem najmniej szokującym, choć perfumy są – autentycznie piękne, aż zaskakująco... klasyczne, i jak wspomniałam, dzięki ciepłym akordom korzennym, drzewnym, pudrowym, ambrowym i kadzidlanym bliżej im do ciepła świeżego, delikatnego popiołu, niż do bieli kokainy.
Większość perfum Rammstein to z legendarną wręcz niemiecką gospodarnością wykreowane praktyczne unisex, ale mam wrażenie, że chyba seksowniej, a jednocześnie elegancko otulą jednak Kobiety – i to niezależnie od metrykalnego wieku, gdyż w ich przyjemnej na jesień i zimę aurze jest coś z największych światowych perfumeryjnych "złocistych" klasyków (!).
Naprawdę da się w ich nutach gałki muszkatałowej lekko tylko podbitej białym pieprzem, a w głębi w tonach piżma, białych drzew, drzewa sandałowego i kadzidła wyczuć ducha dość odważnych deserowo-kadzidlanych Kenzo Amour i cieplutko korzennych Jungle, ale i bezsprzecznie szykownych, ultrakobiecych Organzy Givenchy, skórzanej Bottegi Venety, Dune Diora, a nawet wielbionej przeze mnie Chanel No 5 (!!!).
Muzycy Rammstein to w swojej branży prowokatorzy, jakich mało, ale bardzo dbający o to, aby Pan Alexandre Illan komponował pod Ich patronatem wyjątkowo aromatyczne, autentycznie ładne perfumy. I chyba właśnie to Ich prywatne (zaskakujące niezorientowanych wielbicieli rocka) zamiłowanie do spokoju, harmonii, ładu i piękna prowokuje nawet bardziej, niż iście piekielna działalność zawodowa.
Zalety:
- kompozycja – o akordach świeżych korzennych, drzewnych, ciepłych korzennych, pudrowych, piżmowych, ambrowych i dymnych – unisex, ale bardzo kobieca i bardzo w typie sensualnych, eleganckich perfumeryjnych światowych klasyków o "złocistym" brzmieniu – nie tylko dla rock'n'rollowych młodych Dziewczyn;
- trwałość – bardzo dobra;
- projekcja – doskonała – perfumy pięknie ewoluują, są ciepłe, otulające, idealne na chłodne dni, lub... gorące noce;
- flakonik – szklana kostka z prostym korkiem w stylu niemal wszystkich perfum Rammstein - w pięknym, ciepłym odcieniu, z jasnym logo – godna uznania prostota dla wyjątkowo klasycznie brzmiącego zapachu;
- geneza perfum – produkt celebrycki jak zawsze komponowany przez Alexandre Illana pod auspicjami kultowego niemieckiego industrialno-metalowego Zespołu Rammstein – cokolwiek nietypowa pozamuzyczna działalność biznesowa jak na sześciu ostro młócących Metalowców, ale jak dla mnie – brawo! - zarówno nieoczywistości jak i niemieckie praktyczność oraz gospodarność niesamowicie mnie kręcą
Wady:
- brak wad – nie licząc dostępności – w sklepie dla fanów w Berlinie (Hertzstraße 63b – nie sposób przeoczyć mijając) - także on line