Balneokosmetyki Malinowy Zdrój Biosiarczkowy aloesowy krem nawilżająco-kojący do twarzy 

Balneokosmetyki dostaję od mojego Wujaszka "Podróżnika", który dostarcza mi i innym członkom mojej rodziny produkty z Malinowego Zdroju. Gdyby nie jego pobyty w uzdrowiskowych miejscowościach, nie poznałabym tej firmy. Bardzo dobrej, polskiej firmy! Niestety tym razem nie trafił mi się krem odpowiadający na potrzeby mojej skóry... Nie ma w tym nic dziwnego. Jest to bowiem produkt przeznaczony dla cery suchej i wrażliwej; moja – w rzeczy samej, wrażliwa jest, ale nie jest sucha. Powiedziałabym, że jest normalna, skierowana w stronę mieszanej: częściowo suchawa, częściowo tłustawa. Konsystencja jest raczej lekka, jednocześnie wchłania się wolno i pozostawia na buzi białe zacieki. Na początku stosowania tego kremu, efektów nie widziałam żadnych, aż w końcu zaczęły pojawiać się pojedyncze pryszcze w najbardziej tłustych miejscach - i wówczas przestałam go nakładać na twarz, ale nie widziałam powodu, dla którego miałabym go wyrzucać. Postanowiłam go wykorzystać do kremowania stóp (wypada słabo), a następnie wpadłam na pomysł, by smarować nim podrażnienia po goleniu i tutaj sprawdził się znacznie lepiej. Dobrze i szybko złagodził drobne ranki na moich udach, a ponadto rewelacyjnie wygładził te miejsca. Nie ujął mnie ten krem... Ale też nie nazwałbym go kosmetykiem porażkowym. Przyniósł trochę szkód po czasie, ale też ukoił drobne ranki i podrażnienia powstałe po depilacji, zmiękczając i wygładzając posmarowane nim miejsca.

Krem okazał się moim odkryciem roku! Nazwa nie brzmi zbyt zachęcająco kojarzy mi się z wysuszającym siarkowym mydłem. Ale....Krem jest genialny! Idealna konsystencja - lekka ale bardzo treściwa. Krem szybko się wchałnia, nie klei się. Natychmiastowo nawilża i koi skórę. Łatwo się rozprowadza i przyjemnie, nienachalnie pachnie. Zamkniety jest w eleganckim szklanym słoiku zabezpieczonym sreberkiem. Po kilku tygodniach cera jest w zdecydowanie lepszym stanie - ukojona, bez suchych skórek, nawilżona. ,