Kobo Professional Satin Lips Lipstick Satynowa pomadka

Bardzo polubiłam się z mocnoróżowym odcieniem tej pomadki. Mimo, że nie jest ona odporna na jedzenie i picie co cienię sobie w pomadkach to ma inne zalety. Ma bardzo ładny, głęboki, nasycony kolor, który z powodzeniem utrzymuje się na ustach jeżeli nie jem i nie piję. Pomadka jest łatwa w aplikacji. Jeśli coś zjem to przy użyciu lustereczka łatwo sobie ją poprawiam. Nie roluje się, efekt na ustach jest gładki. Zmysłowy, powabny kolor. Pomadka jest bardzo wydajna i ma długi termin ważności. Daję 5 gwiazdek za ten kolor i łatwość aplikacji.

Nie potrzebuję większej liczby pomadek, ale wpadłam do Natury, gdzie bywam rzadko i Kobo przyciągnęło mój wzrok. Były testery, więc super, choć czasami to co widzimy w sklepowym świetle pomazane na dłoni wygląda inaczej w dziennym świetle na ustach, ale i tak to lepiej niż kupować kota w worku, czyli bez testera. Wahałam się pomiędzy dwoma ciepłymi odcieniami i w końcu wybrałam mniej pomarańczowy o nazwie Cinnamon. Pomadka ma zadziwiająco eleganckie opakowanie jak na swoją cenę. Na dodatek zamyka się na dobrze działający magnesik. Kolor na ustach jest mniej cynamonowy niż się spodziewałam, bo ma zdecydowany dodatek różu. Wychodzi bardziej beżowo niż cynamonowo, ale jest ładny. Pomadka rozprowadza się marnie. Jedna warstwa to same nierówności. Kolor zwłaszcza nie chce się nałożyć na bardziej wewnętrzne części ust. Używam z konturówką, bo tylko tak uzyskuję nie pomazanie powyżej linii ust. Jak już nałożymy wygląda ładnie, ale nie jest to efekt wow. Ot takie dzienne usta. Trwałość się średnia, ale za to w noszeniu jest komfortowa. Usta są pokryte przyjemną w noszeniu warstewką. Nie przesusza. Myślę, że za tę cenę (ok. 18 zł w promocji) można spróbować, choć znam znacznie lepsze pomadki.

Ta szminka jest cudowna. Kolor jaki wybrałam nr 404 Monaco to wypisz wymaluj idealny kolor dla mnie. Takie właśnie najczęściej nosze na ustach -fiolet z dodatkiem fuksji. Przepiękny intensywny i rzucający się oczy. Prześlicznie wygląda w makijażu z czarną kreską . Szminka ma klasyczne czarne opakowanie że ściętą górą. Plusem jest niewątpliwie fakt że zamyka się ono na magnes więc samoistnie się nie otworzy w torebce. Niby mała rzecz a cieszy. Taka dodatkowa funkcja daje mi poczucie że to produkt z wyższej półki . Co prawda pochodzi ona z drogerii i nie kosztowała dużo ale sama w sobie wygląda elegancko i porządnie. Zapłaciłam za nią na promocji 16 zł co uważam za super cenę patrząc na jakość. Sztyft ma klasyczny ścięty z ukosa kształt. Niestety nie jest on na tyle precyzyjny aby idealnie wyrysować usta. Trzeba sobie pomóc pędzelkiem albo użyć konturówka. Posiada delikatny słodki zapach jakby waniliowy. W konsystencji jest zbita i tępo się aplikuje. Początkowo mi to nie odpowiadało ale po kilku użyciach przyzwyczaiłam się do tej specyficznej formuły i już przestało mi to przeszkadzać bo na ustach jest aksamitna , lekka choć minimalnie wyczuwalna. Przez to że nie jest taka maślana, kremowa utrzymuje się dłużej . Nie rozmazuje się, przetrwa kawę czy mały nietłusty posiłek. Wiadomo że po obiedzie potrzebne będą poprawki głównie od wewnętrznej strony. Najlepiej wtedy ją całkowicie zmyć a nie dokładać bo mogą zrobić się nieestetyczne grudki. Pigmentacja jest świetna. Żadnych prześwitów , dokładania warstw. Jedno pociągniecie w tą i z powrotem i usta umalowane. Ten produkt zostaw wzbogacony o składniki odżywcze co faktycznie czuć. Usta nie są wysuszone a wręcz odczuwam delikatne nawilżenie. Nie widzę w tej szmince żadnych wad więc z czystym sumieniem mogę polecić. Szukajcie promocji bo wtedy zamiast jednej możecie kupić kilka :) Ja już mam na oku kolejne dwa kolory ale niestety Natura znajduje się w innym mieście gdzie bywam rzadko więc tak szybko pewnie ich nie zdobędę.