Oriflame All or Nothing Amplifield EDP 

Zacznę może mój wywód od wizualnej strony recenzowanego pachnidła, a mianowicie od flaszeczki , która szczerze mówiąc tak średnio przypadła mi do gustu. Zdecydowanie bardziej wolę klasyczne flakony perfum. Różowy kolor "torebeczki" natomiast, bardzo dobrze (przynajmniej moim zdaniem) oddaje zapach jaki w nim zamknięto. Pierwszy niuch recenzowanego i do nozdrzy trafia niezwykle soczysta mieszanka nut owocowych. Cięzko mi tu jednak wyszczególnić jakieś konkretne owoce. To koktajl dobrze zblędowanych cytrusów i innych, soczystych darów Natury, a wszystko doprawione szczyptą różowego pieprzu. Jest radośnie, dziewczęco i przez jakiś czas otwarcie przywodzi mi na myśl owocową gumę balonową. Jest pozytywnie i różowo. Po prostu ;P Po jakimś czasie ten soczysty, owocowy zawrót głowy łagodnieje nieco i do głosu dochodzą białe kwiaty oraz wanilia doprawiona imbirem ocieplając nieco kompozycję . Słodycz w niej jak na moje zapachowe gusta jest bardzo dobrze wyważona. Nie ma tu mowy o słodkim ulepie od którego kręci się w głowie (a przynajmniej ja tak reaguję na przesadnie słodkie aromaty) . Całość jest ciepła, zmysłowa , przyjemna dla zmysłu powonienia. Nuty owocowo-kwiatowe przeplatają się tutaj z bursztynowymi , a całości dodają nieco charakteru aromatyczne przyprawy w postaci imbiru oraz pieprzu. Niestety zarówno trwałość jak i parametry odbiegają nieco od tego co obiecuje Producent. Nie jest źle co prawda, natomiast 10 godzin można włożyć między bajki, a przynajmniej z mojej skóry ulatniają się zdecydowanie szybciej. Generalnie jednak jest to miłe dla nosa pachnidło, które z przyjemnością wypsikam tej jesieni...:)