Neutrogena Norwegian Formula, Repair Cica Hand Mask Regenerująca maska do rąk

Bardzo dbam o dłonie. Zużywam ogromne ilości rozmaitych kremów do rąk, robię także peelingi i kiedy potrzebuję intensywniejszego odżywienia skóry, to zazwyczaj kładę po prostu grubą warstwę kremu do rąk na noc i zakładam rękawiczki bawełniane. Jednak od czasu do czasu skuszę się na zakup jakiejś maski z naiwną wiarą w spektakularne efekty. Niestety produkty typu maska w rękawiczkach rzadko kiedy zdają egzamin. Tym razem padło na maskę w rękawiczkach od Neutrogeny. Przecież to taka reklamowana firma, to na pewno robi dobre kosmetyki ;) Saszetka zawiera parę rękawiczek nasączonych wewnątrz kosmetykiem. Każda z rękawiczek ma zgrzew, który zapobiega wylewaniu się kosmetyku poza rękawiczkę. Dzięki temu są suche po zewnętrznej stronie. Po otwarciu rękawiczek wkładamy w nie dłonie i mocujemy przy pomocy klejących pasków. Rękawiczki są w dużym rozmiarze, spokojnie mógłby z nich skorzystać przeciętny mężczyzna. Ja akurat mam drobne dłonie, ale ta spora wielkość nie przeszkadzała mi jakoś szczególnie. Przynajmniej są uniwersalne ;) Producent zaleca trzymać rękawiczki na dłoniach przez 10 minut. Ja zaszalałam i z nadzieją na lepszy efekt trzymałam je 20 minut. Po zdjęciu należy wmasować resztki kosmetyku w dłonie. Tak też uczyniłam i przystąpiłam do obserwowania efektów. Według deklaracji producenta, kosmetyk regeneruje suchą, bardzo suchą oraz podrażnioną przez czynniki zewnętrzne skórę. Dodatkowo producent twierdzi, że kosmetyk pomaga regenerować dłonie już od pierwszego użycia i działa niczym przywracający komfort, nawilżający opatrunek, który intensywnie koi i zapewnia nawilżenie przez 48 godzin. W rzeczywistości, po około godzinie od zdjęcia rękawiczek zaczęłam się zastanawiać, czy to kwestia słowa klucz: "pomaga" regenerować i tak naprawdę maska miała z założenia tylko troszkę pomóc pod warunkiem, że wykonam jakiś szereg innych tajemniczych czynności pielęgnacyjnych. Czy też może ten opis wspaniałego działania i skuteczności jest jedynie błędem w tłumaczeniu z chińskiego... Tak, tak, dobrze widzicie, to jest produkt Made in China - szkoda, że nie zwróciłam na to uwagi przy zakupie, bo na pewno nie wydałabym 20 zł na chińszczyznę. Ale... no cóż... szczerze mówiąc nie spodziewałam się, że firma pretendująca do miana producenta dobrych kosmetyków przeniosła produkcję do Chin. Nie żebym przekreślała i krytykowała wszelką produkcję z Chin, jednak osobiście omijam szerokim łukiem chińskie kosmetyki pielęgnacyjne, bo zazwyczaj są bardzo słabej jakości i często uczulają. W każdym razie, po godzinie od zdjęcia rękawiczek, miałam jedynie odczucie, że niedawno posmarowałam ręce jakimś przeciętnym kremem. I tyle. Żadnej regeneracji, żadnego przywrócenia komfortu, żadnego ukojenia. A deklarowane 48 godzin nawilżenia, to chyba jedynie ponury żart... Nigdy więcej tego bubla nie kupię.