Rochas Lui EDT 

Tak jak poprzedni recenzent napisał... cieżki to zapach oj cieżki do opisania. Zaczyna sie cytrynkowo intrygująco ale nei trwa długo w tej nucie, przechodząc w gorzki męski ciepły, stricte męski zapach. Jeśli Gucci Pour Homme wam się podobał to ten jest zdecydowanie znakomitszy ;). Zdecydowanie najlepszy z tych szyprowców-wyżej od klasyków z tej grupy o km ;) ... Flakon piękny, a ja szczęściarz bo wpadła mi w posiadanie prawie cała 100-tka ;-) Ci co nie wąchają niech żałują...:) Trwałosć powyżej przeciętnej do 5 godzin, ale rekompensuje intrygującym "dymem" zapachu-"kręcić uwodzić i nęcić" Używam tego produktu od: tygodnia Ilość zużytych opakowań: w trakcie 100ml

Tak cholernie opisać ten zapach, że ręce opadają. Jest tak inny od wszystkiego co znam, że zdecydowałem się napisać tę recenzję tylko po to, żeby przekazać proste przesłanie - jeśli kiedykolwiek zobaczycie ten piękny flakon, i akurat szukacie męskiej, eleganckiej, nowoczesnej, seksownej i jednocześnie trwałej wody, bierzcie LUI w ciemno. Na moją odpowiedzialność, a w rewanżu możecie postawić moje popiersie w ogrodzie ;) Niech nie zwiedzie was troszkę dziwny początkowy akord, bo za kilkanaście minut i aż do bardzo powolnej jego śmierci na skórze, będziecie obcować z czymś niezwykle wyrafinowanym i cholernie seksownym. Nie jest przesadnie kadzidlany ani przesadnie słodki i ma spory power. Nie wyobrażam sobie kobiety, której nie podobałby się ten zapach na facecie. Chyba, że jest to kobieta w typie Beaty Kempy ;) Jednego tylko pojąć nie mogę. Dlaczego teraz tak cholernie ciężko go dostać??? Została mi resztka na dnie i muszę go dozować, jak heroinę. Rochas! Puknij się w czoło, przestań produkować gnioty typu Desir i wznów produkcję LUI, bo stworzyłeś coś, co nie udało się ani Chanel ani Dior...