Próbka nie wystarczy. Pobieżne testy nie wystarczą. Pobyt w komorze tlenowej nie zastąpi spaceru po lesie- ta sama analogia ma zastosowanie do testów tego zapachu. Sequoia testowana nadgarstkowo jest anemiczna, przyskórna i kwaskowata. Ale zapoznanie się z Sequoią, jeśli chcemy mieć prawdziwy obraz, nie może polegać na skropieniu nadgarstków i szyi. Są zapachy, które należy testować globalnie i po prostu kompletnie się nimi zlać. Tak jest z niektórymi Lutensami, co odkryłam osobiście, i tak jest z Wonderwoodem, co odkryła przede mną Sabbath. I tak jest z Sequoią.
Zlanie się Sekwoją doprowadza mnie na wstępie granice opilstwa- jeśli w Idole Lubin jest dużo rumu, to w Sequoi jest go całe morze, i jest to bardzo mocny, gęsty, brązowy rum. Rasowy Kapitan Morgan, a nie jakieś tam Bacardi dla niuni (nie mam nic do Bacardi, bliskiego mojemu podniebieniu, szło mi tylko o obrazowe porównanie).
Rum od początku pojawia się jako bardzo mocna, dominująca nuta, od razu na drzewnym podbiciu. Mam wrażenie, że opróżniam szklankę z nosem utkwionym w świeżo ukrojonym plastrze drewna. Ale agar nie pozwala na zbanalizowanie się tym plastrom i broni przed wizerunkiem ciepłego, otulającego drewniaka. Odrobinę szpitalna nuta (której jest tu bardzo mało, to jedynie akcent, a nie prawdziwe agarowe perfumy) sprawia, że to drewno jest takie… hmm.. świeże, żadna tam szkatuła drewniana, żaden zapach starego kredensu, tylko dopiero co przycięty pień, jeszcze mokry od deszczu i własnych soków- i sterylne jednocześnie, bez gwajakowych ozdobników i słodyczy. Podejrzewam, że intencją było stworzenie zapachu lasu, ale do monumentalności Sequoi wiele brakuje. W miarę rozwoju, kiedy dochodzą odrobinę wytrawne nuty mahoniowe, zapach otacza (nie otula! to nie jest przytulasty drewniaczek!) mnie tak bardzo, że zaczynam ulegać wrażeniu, że nie mam już do czynienia tylko z plastrem drewna. Rum się ulotnił, a ja siedzę w środku niedawno wydrążonego pnia, na zewnątrz pada, a ja się suszę. Sequoia nie jako monumentalny las, tylko jako schronienie. Podoba mi się taka interpretacja. To nie jest prosty zapach, ale wart zrobienia tego kroku w rumowy pień. Skromnym moim zdaniem i Pana Stettke takoż.