Frapin 1697 EDP 

Ja nie czuję w nim nic innego jak gorzką czekoladę z pomarańczami ale nie jest to zapach przyjemny dla moich nozdrzy.Nie odnajduję w nim żadnych pozytywów i już.Używam tego produktu od: paru dni Ilość zużytych opakowań: w trakcie pierwszej próbki Edit: Zapach ten i moja jego ocena był takim moim małym wyrzutem sumienia,postanowiłam więc ją zawyżyć.Po prawie rocznym eksplorowaniu świata zapachów stwierdziłam że ten akurat zasługuje na więcej niż marną jedną gwiazdkę.Szkoda że pozbyłam się próbki bo może dziś odebrałabym ten zapach zupełnie inaczej.Poszukuję jednak dalej swojej czekolady idealnej.

Zamówiłam próbkę w ciemno i zastanawiałam się po składzie i po recenzji powyższej wizażanki czy ujmie mnie za serce.Muszę powiedzieć ,że Frapin nie tylko zachwycił mnie, ale stał się zapachem pożądanym w całej okazałości.Nie sadziłam że można zamknąć w butelce zapach starego wiśniowego drewna rozgrzanego słońcem z dodatkiem rumu.Perfumy są doskonale wyważone ,ogoniaste i bardzo erotyczne.Nic dodać nic ująć. Używam tego produktu od: tygodnia Ilość zużytych opakowań: próbka

Ten Frapin rwie mnie do szalonego tańca! Tańca na drewnianych beczkach gotowych do załadunku na statek odbijający o północy z Jamajskiego Port Royal. Przenoszę się w czas jego świetności - w wiek XVII i jako jedyna kobieta na statku, która zdobyła zaufanie kapitana (nie urodą, ale sprytem), wciągnę się do załogi na równych prawach z mężczyznami! Na razie jednak emanuję kobiecością zupełnie zatracona w dzikim tańcu a sznurowana suknia i rozpuszczone włosy tworzą jedynie ekspresywnie zmieniające się plamy barwne. W ten lipcowy gorący wieczór rum leje się strumieniami, a mężczyźni podekscytowani czekającym ich rejsem żegnają zapamiętale stały ląd przytupami, podskokami, jakby stawiali na nim swoje pieczęcie! Taniec wraz z przelanym rumem staje się bardziej szalony, rubaszny, bezwstydny! Zaczyna podobać mi się nawet ten stary szczerbaty bosman, co zawsze przewrotnie łypie na mnie swoim zaczerwienionym okiem! Beczki już dawno poprzewracane, a kandyzowane owoce razem z sucharami coraz mocniej wdeptywane są w ziemię. No i te drzewa akacjowe rosnące nieopodal (nie wiem, czy powinny tu być – ale w tej wizji są nieodzownie!!!) roztaczają woń nadając wszystkiemu baśniowego charakteru (choć to przecież opowieść awanturnicza!). Skórzane buty, skórzane pasy! Ach ile tu tego!!! Ilekroć zatapiam nos we Frapinie 1697, cały ten obraz staje się niemal namacalny! Dotykam lnianych koszul i pieszczonych słońcem torsów, zajadam się suszonymi owocami, piję rum, czuję bezgraniczną dziką, niebezpieczną radość! Wszystkie zapachy mogące towarzyszyć zabawie przed rejsem w takiej właśnie scenerii zdają się wręcz buchać uruchomione atomizerem. Więc jest też i impregnat do drewna, z którego zrobiony jest statek, a on trochę psuje mi odbiór tego Frapina jako zapachu, który do końca byłby mój. Ale on też musi tu być, bo pocztówka sprzed rejsu nie byłaby już taka wymowna;) Iście piracka cena odstrasza mnie przed zakupem pełnowymiarowej butli, ale z przyjemnością, bez zbytniej niecierpliwości poczekam na okazję;) Trwałość – jak drewniana noga: nie do zdarcia! Humor podczas noszenia tego zapachu: przewrotny i bardzo wyostrzony! Perfumy świetne na kobiecie (na mężczyźnie jeszcze muszę sprawdzić), ale... oj, poszłabym z nim w tany!!! Używam tego produktu od: 2 miesięcy (testy) Ilość zużytych opakowań: dekant 5 ml