Prada Paradoxe Virtual Flower EDP 

Zaczne od tego, ze jestem ogromna fanka podstawowej wersji Paradoxe, wersja Intense mniej mi podeszla, chociaz wciaz jest ladna, ale tutaj to juz wg mnie kreator poszedl za daleko. Flakon wciaz jest ladny, mi sie ten design podoba i cieszy oko. Kolor perfum jest tez ciut inny, niz oryginal, ten jest bardziej cukierkowo rozowy. Niestety sam zapach zawodzi. Owszem, ma to jakies DNA oryginalu, czuc, ze one jakos tam sa ze soba spokrewnione, ale nie na zasadzie, ze sa z tego samego domu, tylko powiedzialabym, ze z roznych krajow. Virtual Flower jest mocny, krzykliwy, nieco duszący, drażniący chwilami. Wciaz mamy tutaj kwiatowe nuty, jak w wersji podstawowej i Intense, ale jednak te kwiaty zrobione sa bardziej sztucznie, nachalnie powiedzialabym nawet. Zupelnie nie podszedl mi do gustu i ciesze sie, ze kupilam tylko decant 10 ml z grup perfumowych, a nie rzucilam sie na cala butelke, bo bylabym zawiedziona. Zaskakujace jest tez to, ze mimo tego, ze on jest bardzo mocny przy nalozeniu, to po 3 godzinach juz prawie go nie czuc (Paradoxe EDP czuje na sobie caly dzien), takze wypadaloby dopsikiwac w ciagu dnia, ale nie podobaja mi sie te sztuczne kwiaty, naprawde sa o wiele lepiej zrobione zapachy. Generalnie ja jestem zawiedziona, chociaz mialam nadzieje, ze bedzie to cos fajnego.