Ten "olejek" to mój niezbędnik do zabezpieczania końcówek - alternatywa dla ciężkich jedwabiów bez żadnych właściwości odżywczych. Oczywiście producent w opisie popłynął (płynne złoto to to nie jest ;)), ale w moim odczuciu przesadzają też te osoby, które produkt zupełnie skreślają, porównując go do silikonowych jedwabiów.
Cóż, Healing Oil Treatment na pewno nie zastąpi nam maski czy odżywki, ponieważ ma na to zbyt ubogie właściwości nawilżające i regenerujące. Nie jest to oczywiście żaden czysty olej makadamia czy arganowy, tylko mieszanka lekkich silikonów, olejów i jakiejś tam chemii.
Jest to jednak mój niezbędnik do zabezpieczania końcówek - mam włosy delikatnie rozjaśniane, więc silikony to w moim wypadku konieczność. Zdecydowanie wolę użyć taki HOT niż, dajmy na to, Biosilk, ponieważ:
1. silikony w składzie są lekkie - Dimethicone, Cyclomethicone
Tutaj UWAGA: podaję skład starej wersji - w wydaniu najmniejszym, 10 ml, jest to opakowanie z czarną zakrętką. Jakiś czas temu widziałam, że producent kombinował ze składem - jest więcej olejów, ale niestety są również ciężkie silikony (Cyclopentasiloxane, o ile mnie pamięć nie myli). Nowa wersja ma zieloną zakrętkę.
2. mimo wszystko w składzie są oleje, więc nie jest to jedynie bezużyteczny, silikonowy klajster
3. efekt na włosach: gładkie, lśniące, jak po fotoszopie
4. formuła jest lekka, ciężko z nim przesadzić i obciążyć włosy, mimo swojej "olejowatości"
5. ułatwia rozczesywanie, daje poślizg włosom
6. redukuje czas suszenia, naprawdę (pewnie lotne silikony są za to odpowiedzialne)
7. zapach: jakby męski, kwestia gustu, mnie się podoba
8. cena dość wysoka, ale ostatnio producent ją obniżył - teraz opakowanie 10 ml kosztuje 17 zł
9. jest dość wydajny, jak to produkt z silikonami
Polecam go posiadaczkom raczej cienkich i raczej prostych włosów (sama takie mam i na moich się sprawdza). Moja kręconowłosa koleżanka go nie poleca, ponieważ na jej włosach dawał uczucie puchu, dziecięcych włosów, którego ona nie lubi, włosy jej się po nim elektryzowały i były aż za lekkie.
Daję 4/5, ponieważ producent mydli oczy obietnicami o nie wiadomo jak odżywczych właściwościach mieszanki.
Zaznaczam, że nie wiem, czy kupię ponownie, ponieważ na pewno nie kupię produktu z nowym składem, a nie jestem pewna, czy stara wersja będzie gdzieś jeszcze dostępna.
Podaję skład (w starej wersji, tak jak pisałam):
Dimethicone, Cyclomethicone, Tocopheryl Acetate, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Argania Spinosa Kernel Oil, Parfum/Fragnance, Benzyl Salicylate, Hexyl Cinnamal, Butyphenyl Methylpropional, Coumarin, Linalool, Limonene, CI 27755, CI 47000, CI 26100
Używam tego produktu od: około 1,5 roku
Ilość zużytych opakowań: w trakcie drugiego, 10-mililitrowego