John Frieda Frizz Ease, Secret Agent Perfecting Creme Krem udoskonalający do wykończenia fryzury

Jak zwykle John Frieda proponuje nam produkt wielozadaniowy. Naprawdę, od jakiegoś czasu mam do czynienia z tymi kosmetykami i sądzę,że one są dość szczególne. W kosmetyku do stylizacji nie szukam zbyt wiele, oby tylko nie zaszkodził, powtarzam zawsze. Ten krem nie powoduje nic złego, ale nie daje też spektakularnego efektu. Ogólnie ten kosmetyk wygląda jak biały krem, jest tłusty, pachnie delikatnie i tu już należy domyślać się, że zbyt wiele dla włosów nie uczyni. Moje włosy są długie, blond, proste genetycznie bez prostownicy. Nie używam suszarki, lokówki, nie stylizuję. Nakładam tylko kosmetyki i oczekuję na ich dobre działanie. W przypadku Johna Friedy nie sposób doczekać, zbyt słabe działanie. Ja nakładam tego kremu troszeńkę na końcówki włosów i efekt jest dobry, ale coś takiego otrzymujemy po użyciu Każdego olejku lub serum do włosów, więc wielkiej filozofii nie ma. Kosmetyk ten przydatny jest, kiedy zastosuję suchy szampon, po wyczesaniu go z włosów należy nałożyć coś na końcówki, żeby je zdyscyplinować i wygładzić, nawilżyć, tu krem John Frieda sprawdza się dosyć dobrze i w ten sposób go (z)używam. Produkt nadaje się raczej dla profesjonalnych fryzjerów, którzy potrafiliby wykorzystać tę gigantyczną, jak na krem do końcówek, tubkę na głowach setek zadowolonych klientek;) Oczywiście, kosmetyk ten otrzymałam w prezencie w zestawie razem z innymi produktami tej specyficznej firmy. Używam tego produktu od: 2 lata Ilość zużytych opakowań: w trakcie 100 ml