The Balm Betty - Lou Manizer Bronzer - rozświetlacz

Polubiłam go za wielofunkcyjność. Jest dla mnie produktem 3w1. Używam jako rozświetlacz, bronzer i cień do powiek. Pudrowa konsystencja dobrze rozprowadza się na skórze. Jedwabista gładkość produktu sprawia, że nie tworzy on smug. Ma ciepły, zlocistym kolor. Na policzkach tworzy efekt naturalnie wyglądającej opalenizny. Uwielbiam nie tylko latem. Bardzo wydajny puder.

Uwielbiam, ubóstwiam. Od rozświetlaczy po róze i bronzery. Nie mogę im nic zarzucić. Są perfekcyjne pod względem szaty graficznej, ktora jest niepowtarzalna i jedyna w swoim rodzaju. Bronzerem tym można przepięknie i gladko wykonturować twarz. Nadaje ciepły odcień tak jakby naturalnie smukniętej opalenizną cery. Uwielbiam go za tą delikatność. Kupię ponownie na pewno !

Bardzo lubię ten bronzer ( choć nie jest to typowy matowy bronzer), skóra po nim naprawdę wygląda jak muśnięta słońcem. Bardzo ładnie wygląda również na powiekach, uwielbiam używać go jako cienia. Jednak trzeba uważać aby nie nałożyć go za dużo, bo wtedy skóra jest trochę pomarańczowa.

Ze wszystkich sióstr Manizer nie jestem zbytnio przekonana do Betty. Nie wiem, może to moje specyficzne podejście do bronzerów? Ale mimo wszystko chciałam się przekonać. Z pewnością nadaje się do całej twarzy i dekoltu, by nadać efekt "skóry muśniętej słońcem". Do konturowania może się nie nadać, ze względu na swój połysk. Na kościach policzkowych również wygląda dobrze. Ze względu na swoją niesamowitą pigmentację wystarczy jego naprawdę mała ilość. A co za tym idzie - jest mega wydajny! Opakowanie, jak w przypadku pozostałych sióstr, ma super design. Nie sprawia większych problemów przy otwieraniu, a przy upadku nie ulega uszkodzeniu. Muszę najwidoczniej nauczyć się posługiwać bronzerami, ale mimo to ocenię go na cztery gwiazdki. Jednak już do niej nie wrócę, dzięki swojej wydajności posłuży mi pewnie na naprawdę długo.

Posiadam ten kosmetyk w zestawie The Manizer Sisters i jestem zakochana. Mimo, że jest to bardziej brązujący rozświetlacz i tak go używam. Jest mega napigmentowany, nie osypuje się, nie znika w ciągu dnia. Trzeba jednak uważać, aby nie przesadzić z ilością, bo naprawdę można zrobić sobie krzywdę. Razem z pozostałymi rozświetlaczami siedzi sobie w siludnym, tekturowym pudełku z lusterkiem. Mimo, że używam go od ponad roku sądzę, że nasza przyjaźń będzie trwała jeszcze bardzo długo, gdyż jest bardzo wydajny. Polecam szczerze.

do ciepłej karnacji lub opalonej skóry! U bladziochów będzie lepiej wyglądać siostra Mary lub Cindy :) Ja niestety należę do tej grupy ale latem, kiedy moja skóra nabiera kolorów to ochhh... nie ma nic piękniejszego! Naganę powinny dostać osoby, które twierdzą, że jest to drogi produkt. Opakowanie jest duże, pojemne, produkt jest bardzo mocno napigmentowany (BARDZO) przez co lekkie muśnięcie pędzlem lub opuszkami palców starcza na całą twarz. A co najważniejsze zastosowań Betty jest wiele- rozświetlacz, bronzer do twarzy, bronzer do ciała (pięknie można nim podkreślić opaleniznę dekoltu!), a nawet cień do powiek. Nie uczula cery wrażliwej i nie zapycha. Opakowanie fajne, niezniszczalne. Bardzo polecam! Używam tego produktu od: roku Ilość zużytych opakowań: Niewiele zużyte nawet jedno opakowanie

Kupiłam go dosyć bezmyślnie, bo po prostu mi się podobał efekt rozświetlania. No ale nie za bardzo wiedziałam jak go używać. Na rozświetlacz za ciemny, na bronzer zbyt rozświetlający. Ale przyszło lato, cera się zrobiła ładniejsza, opalona, więc postanowiłam z nim pokombinować. I zaczęłam go używać do opalania twarzy po bokach, na nosie, trochę jako róż. I to był strzał w 10tkę. Idealny na lato jako "rozświetlający samoopalacz", zimą w małej ilości również. Plusy: -pięknie rozświetla i opala, -drobniutko zmielony, -solidne opakowanie z lusterkiem. Minusy: brak. Używam tego produktu od: dwóch lat Ilość zużytych opakowań: nadal w trakcie pierwszego, a ubytek jest minimalny

Razem z pierwszymi ciepłymi dniami naszła mnie chęć na piękny i rozświetlający bronzer, który nada cerze słoneczny, złoty glow. Dla mnie - koniecznie złoty, ponieważ moja skóra ma typowo żółty, ciepły podton i jest do tego dosyć ciemna. Na oku miałam bronzer Chanel z limitowanej edycji, ale niestety się przeliczyłam - perfumeria miała jedynie 3 egzemplarze tego cuda, które już dawno były wyprzedane. Rozpoczęłam więc buszowanie w perfumerii na literę D z irytującą ekspedientką na ramieniu. Trafiłam na stoisko The Balm - Bahama Mama od razu odpadła, ponieważ jest matowa, zwróciłam więc uwagę na Betty-Lou, która na pierwszy rzut oka wyglądała dla mnie nieco bazarowo i pamiętałąm o złych ocenach na wizażu, ale mimo to postanowiłam poprosić o nałożenie go na policzki i właściwie od razu poleciałam do kasy :D Na początku myślałam, że będę żałować i że odkryje po wyjściu na światło dzienne tone wielkiego brokatu, ale nic z tych rzeczy Moje Drogi, nic z tym rzeczy! Wystarczy miękki pędzel (u mnie Ecotools do różu), na nim odrobina pięknej Betty-Lou. Nakładam go delikatnie na szczyty kości policzkowych i łuk brwiowy - jak roświetlacz. Następnie rozcieram go na kość policzkową i skroń. Efekt? Zarówno wykonturowana, jak i przepięknie rozświetlona skóra. Blask jest zdecydowanie ciepły i złoty (na pewno nie pomarańczowy!), nie jest to tak zwana \'tafla\', raczej coś delikatniejszego - raczej efekt idealnie wypielęgnowanej skóry podczas wakacji we Włoszech. Wszystko to dzięki umiejętnej aplikacji. Betty-Lou jest pełna szczęścia, beztroski, wakacji, uśmiechu i słońca. Świetnie sprawdza się również jako delikatny cień na całą powiekę - otwiera spojrzenie. Dobry też na szczyt nosa i łuk Kupidyna. W okresach, gdy moja skóra ma dobry okres i nie potrzebuje korektora nakładam jedynie Betty-Lou, do tego podkreślone brwi, gęste rzęsy, ulubiony błyszczyk i mogę podbijać świat. Trwałość mogę określić jako dobrą - na gołej skórze z filtrem trzyma się ok. 6 h, potem schodzi w estetyczny sposób (bez żadnych placków etc.). Bardzo lubię jego szatę graficzną, porządne opakowanie i dobre lusterko w środku. Pracuje się z nim dobrze, o ile nie przesadzimy z ilością prduktu naniesioną na pędzel. Na pewno nie polecam tego pudru brązująco-roświetlającego dla osób o chłodnym typie urody, które potem wypisują, że jest pomarańczowy oraz osób o cerze z niedoskonałościami - niestety je podkreśli. Używam tego produktu od: dwóch miesięcy Ilość zużytych opakowań: w trakcie pierwszego

Produkt ten kompletnie nie nadaje sie jako bronzer do konturowania z racji pomarańczowego odcienia oraz złotawej poświaty ...natomiast jako róż jest moim ideałem -daje niebywale naturalny i piękny efekt .Minusów praktycznie nie ma - niesamowita trwałość...piękne opakowanie ...łatwa aplikacja ...kosmiczna wydajności ....jest to moja wielka miłość :D Cena w sumie nie jest znów aż tak wygórowana jak za taka jakości oraz ilość produktu . Używam tego produktu od: pół roku Ilość zużytych opakowań: w trakcie pierwszego

Kupiłam po tym jak Marry Lou Manizer mnie totalnie zachwycił co do Betty... Plusy: -nie robi kiczowatego efektu na twarzy jeśli zachowamy umiar -opakowanie:plastikowe(nie pękło jeszcze) z charakterystyczna naklejką dla firmy The Balm -można stopniować intensywność koloru na twarzy -dobrze się rozciera nie tworząc plam Minusy: -kolor jak dla mnie zbyt pomarańczowy mieniący się ze złotem(złoto lubię ale pomarańcz-fuj!) nie jest zbyt widoczna ta pomarańcz jeśli nałożę tylko muśnięciem więc do konturowania się nie nadaje a mi na tym zależało -cena jest odstraszająca,zbyt wygórowana Używam tego produktu od: 5 miesięcy Ilość zużytych opakowań: w trakcie pierwszego

Betty-Lou używam okazjonalnie, głównie latem, gdy moja cera jest muśnięta słońcem. Maziając się nią zimą wyglądałabym karykaturalne. Betty to ciepły, brązowy puder prasowany. Od czasu do czasu brąz delikatnie wpada w pomarańcz - nie zdarza się to często, ale każda z nas ma gorsze dni, Betty też :) Puder sam w sobie jest piękny - śliczna puderniczka z lusterkiem, fajna grafika na wieczku. Konsystencja kosmetyku jest idealna, pigmentacja tez powala - wystarczy delikatne musnięcie pędzlem, by wyczarować wyraźny kolor na policzkach. W zakazu z tym, że jest to bronzer z rozświetlaczem, puder ten nie nadaje się do konkurowania, stąd to okazjonalne używanie od święta. Latem kolor Betty-Lou Manizer jest dla mnie idealny. Bronzer fantastycznie podkreśla letnią opaleniznę. Równo się nakłada, dobrze rozcięta. Nie ma efektu policzków napompowanych do granic możliwości. Podsumowując, Betty to \'najbrzydsza\' z trzech sióstr. Sięgam po nią najrzadziej, ale mimo wszystko nie wyobrażam sobie nie mieć jej w kosmetyczce. Używam tego produktu od: rok Ilość zużytych opakowań: jedno

Produkt oceniam wysoko- pół gwiazdki odjęte za dostępność, drugie pół za kolor. Określony jako bronzer, jest bardziej koloryzowanym rozświetlaczem. Lepiej sprawdza się w roli błyszczącego, wielowymiarowego różu na policzki niż bronzera- czyli produktu podkreślającego lub imitującego opaleniznę. Kolor ma zdecydowanie ciepły, miedzianozłoty. Fantastycznie wygląda na policzkach, nałożony natomiast na całą twarz niestety nie. Jest za ciepły i w tym wypadku może dać efekt ceglasty. Nałożony na policzki, roztarty tworzy piękną, złocistą, połyskliwą powłokę, która nie ma dużych drobin. To jest połysk tafli, żaden brokat. Można go rozcierać, cieniować, stopniować efekt. Jest mocno i równomiernie napigmentowany. Na swatche nałożyłam grubą warstwę. Nie kruszy się, nie pyli. Kosmetyk nie ma takiej "suchej struktury", w dotyku jest bardziej "maślany" tak jak bywają niektóre cienie do powiek. Jest szalenie wydajny, opakowanie ma atrakcyjną szatę, spore lusterko. Cena jest dobra- bo to produkt wysokiej jakości. Przetestowałam sporo bronzerów tego typu i ten jest faworytem. Nie zauważyłam zatykania porów, nie tworzy u mnie plam, ściera się i schodzi równomiernie. Trzyma się niemal cały dzień. Polecam go osobom, które szukają niebanalnego różu z dodatkiem brązowej poświaty i połysku.