Mauboussin Emotion Divine EDP 

początek przypomina mi Innocenta, potem zapach idzie trochę w stronę Nebliny, ale nadal z tym jadalnym podtekstem. prawdopodobnie to karmel. owszem - jest pieprz, są zielone liście, soczyste owoce w cukrze. wiualnie przypomina mi to galaretkę z bitą śmietaną i syropem karmelowym. i kwaskowo i słodko i mdło. w sumie - nie wiem, gdzie się ubrać w ten deser. nie przepadam za zapachami które można jeść. trwałość taka sobie. Używam tego produktu od: kilka dni Ilość zużytych opakowań: próbka

To, co czuję to guma do żucia z pomarańczą i pieprzem. Nie jest to dla mnie fascynująca kompozycja, nie ma efektu wow. Może jest dość oryginalnie, ale nic mnie tu nie zaskoczyło. Powiem więcej -jest trochę nudno i syntetycznie. Spodziewałam się chyba zbyt wiele. Używam tego produktu od: kilku dni Ilość zużytych opakowań: testy

Nastawiłam się na coś na miarę Ogródków Nilowych... bagiennych, cmentarnych wręcz klimatów... I psikam- nadgarstki, dekolt, przedramię... A tu ziołowo (takie pokruszone liście jak w Cerutti Image) szamponowo wysładzające się coś na miarę Polleny... Owszem, na początku wwąchujac się mocno, poczułam zielonogorzkawe z kurzem coś co skojarzyło się z Cristalisme Gresa. Po godzinie zrobiło się łagodnie słodkawe i tylko z bliska czuję szamponową podbitkę... Żeby tak zaraz kontrowersyjny i trudny?! Powalający projekcją i trwałością? łuupss... Lekki, przyjemny, słodkawy trochę budyniowo i lekko zielono - drzewnie, na letnie popołudnie, bez szaleństw... Już samo opakowanie sugerowało, że to zapach z tych lżejszych i nieco marketowej grupy... Nisza??? Chyba niska półka... ale Mauboussin niestety na skróty zaczęło chodzić i zapachy też takie lekko przykrótkie serwuje... Przy L\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\'Eliksirze bladziutko wypadł - owszem niby inna kategoria ale wrażenie właśnie słabe wywarł. To pierwsze, bo piszę pod wpływem braku emocji wywołanym pierwszym użyciem Emotion Divine Edit: Po drugie: używam go codziennie! Wciąż czuję, że coś mi w nim umyka i to mnie do niego przyciąga. Jest jak bardzo dobry zielony żelek delikatnie rozpływający się w ustach podczas gdy dokoła da się wyczuć coś alkoholowego wytrawnego - może to ten absynt... I to czyni go oryginalnym. Trochę w kierunku Fragrance Iceberga... Podnoszę ocenę. Przez otoczenie odbierany jako ładny, przyjemny, nie jest inwazyjny ani mirogenny. I ja nie umiem go przedawkować... choć mocno się staram....;)) Używam tego produktu od: 1 dzień Ilość zużytych opakowań: kilkanaście (!) psików

Jestem fanką perfumiarskich dziwadełek, takich z gatunku albo polubisz, albo znienawidzisz. Dziwadełek, które często można kupić jedynie w sklepach internetowych, bo są tak bardzo nie main-streamowe, że nikt ich nie chce sprowadzać. To jest właśnie jeden z tych zapachów. Jak przeważająca większość moich pachnideł - kupiony w ciemno, po przestudiowaniu opinii na Fragrantica.com. Pierwszy raz w życiu miałam tak, że po powąchaniu nadgarstka pociemniało mi w oczach i zakręciło się w głowie. W pierwszych sekundach "brzmienia" tego zapachu, zostałam wrzucona do ogrodu pełnego zielonych i wilgotnych roślin, które okazały się ziołami. Właśnie to - kakofonia świeżo rozgniecionych ziół tak mi w głowie namieszała. Potem zapach przemienia się w bazar z przyprawami, na którym oprócz wąchania wszystkiego na raz, z każdego worka, nacieramy się każdą z osobna, jakby kolekcjonując i mieszając wszystkie wonie razem. Aż wreszcie wychodzimy na otwartą przestrzeń, by móc cieszyć się tym, co po tej niesamowitej przygodzie pozostało na skórze. Co do wyczuwalnych ludzkich wydzielin i innych takich historii - jest to zapach, tak jak poniżej zostało napisane, którego nie powstydziłby się Thierry Mugler. To jest właśnie ten typ szaleństwa perfumiarskiego. Zapach jest piekielnie trwały. Jeśli nie lubicie takich wariackich woni - odradzam. Niech nie zwiedzie nikogo ten radosny, zielony kolor zawartości. Jest to bardziej zieleń absyntu, wodząca za nos i przyprawiająca o dreszcz emocji. Do używania oszczędnego i z pewnością nie w lecie. Używam tego produktu od: ponad miesiąc Ilość zużytych opakowań: jedno 50ml

To dopiero coś dziwnego. Nie dla każdego będzie zachwycające, na pewno, a dla mnie to odkrycie roku, przypadkiem i bez wypróbowania kupione. Przede wszystkim dziwne, bo efekt czuć w następne dni, a nie zaraz. Przez pierwszą godzinę to jakieś dziwactwo, faktycznie liście, jakieś zboże i kurz, nie ma czym się rozkoszować. po długim czasie pojawia się karmel, czekolada, cudownie trwałe. Poduszka, gdy raz psiknę włosy, pachnie tydzień później, swetry też - jest bardzo wydajny. Nie wiem, jaki wpływ na otoczenie, bo szczerze mówiąc wcale mnie to nie interesuje, ten zapach mam dla siebie. I nie wiem, co będzie na wiosnę. Ale na razie jestem bardzo, bardzo zadowolona. Na Fragrantice podobne opinie - przychylają się, że to dziwactwo, jedni uzależnieni, inni nie. Używam tego produktu od: jesień i zimę Ilość zużytych opakowań: 30