Roberto Cavalli Nero Assoluto EDP 

Zamieniłam się ze znajomą klasycznym Roberto na Nero Assoluto. I pokochałam! Uwielbiam to kremowe,hebanowo waniliowe otulenie. Zapach jest tak dla mnie bogaty i gęsty, uzależniający...Nie jest ulepem absolutnie, choć ja w takich gustuję. Wanilia jest w nich tak dobrze zblendowana z innymi skladnikami, że wciąż i wciąż chce się czuć ten zapach. Cytrusów nie wyczuwam wyraźnie,ale możliwe, że one właśnie nie pozwalają na słodycz dominującą. Wszystko jak dla mnie jest idealne. Trwałość zadowala, czuję je ok 8 godzin,na ubraniach dłużej.

Kiedy otworzyłam paczkę byłam zaskoczona - spodziewałam się tandetnego korka przy tandetnej buteleczce. Już samo wykonanie flakonu (ponad przeciętne) daje do myślenia. Jakie są Nero Assoluto? Z pewnością mroczne, dostojne oraz otulające. Połączenie drewna z orchideą i odrobiną słodkiej wanilii. Cytrusy cicho przypominają o sobie w tle. Zapach wampirzycy, kobiety nocy. Wytrawno - słodka, potrafi omamić. ZALETY: - Ciemny, szklany, lekko spłaszczony flakon. Zwieńczony metalowym, porządnym korkiem. Całość sygnowana nazwiskiem projektanta. - Dostępność. - Cena. - Zapach zmysłowy, otulający, zdecydowanie kobiecy. - Projekcja jak i trwałość przeciętne, nie zostawiają ogona. - Nie są migrogenne. WADY: - Brak.

Dzisiaj jestem z tymi perfumami na tak - pięknie otulają swoja piżmowo-waniliowo-drzewną zmysłowością. Jednak na ogół drażni mnie świdrujący w nosie i przebijający się przez pozostałe składniki zapach cytrusów. Nie lubię kwaśności w perfumach, a tu ta kwaśność - mimo czarnego flakonika, który sugeruje zapach gęsty i wieczorowy - dominuje i nie znika. Ciutkę mniej tego kwasu i byłoby pięknie. Ja w tych perfumach czuję także pieprz, Na mnie zapach się nie rozwija, od początku do końca jest taki sam i niestety pozostaje drażniąca mnie kwaskowatość. A szkoda, bo wtedy czułabym, że mam na sobie lżejszą i noszalna wersję Addicta (no trochę przesadziłam, bo tu wanilii jest o połowę co najmniej mniej). Czekam aż zrobi się gorąco - może wtedy dadzą czadu drzewność i kwiecistość.

Piękny, słynny flakonik od Roberto Cavalliego, zwieńczony złocistą tiarą koreczka, tym razem jest czarny. Uuu... grubo, pomyślałam sobie przy pierwszym zetknięciu z perfumami, bo co do zasady nie lubimy się ze zbyt mocnymi aromatami – zazwyczaj umieszczanymi w czarnych flakonikach. Skład – też "czarny" – w odbiorze oczywiście. Zwiastujący zapach mroczny i mocny – o akordach drzewno-waniliowych, pudrowo-słodkich. Orchidea i cytrusy – nieco orzeźwiające kompozycję, wanilia, heban i nuty drzewne. To wszystko. Bardzo prosty skład, tworzący finalnie bardzo bogatą kompozycję, ultrasensualną, likierowo wonną, gęstą, otulającą, upojną, seksualną niemal do granic drapieżności, i... zaskakująco delikatną, o przeciętnej projekcji i trwałości, co z jednej strony nieco zdumiewa Każdego, Kto spodziewa się po tym czarnym flakoniku zapachu narkotycznie mocnego, wręcz dymnego, a z drugiej – wcale nie musi stanowić wady tych perfum. Większa trwałość i mocniej stuningowane parametry kompozycji prawdopodobnie uczyniłyby ją w odbiorze, na dłuższą metę nieznośną – zarówno dla otoczenia, jak i dla noszącej te perfumy Osoby, tymczasem, są ekstremalnie seksowne, ale – w granicach wielkiej klasy i elegancji. Nawet bardzo dystyngowanie ubrana Kobieta, w aurze tych perfum, zdecydowanie zyska na sex appealu, nie tracąc nic z szyku i klasy, a dodane do zwiewnej, kwiecistej sukienki – wywołają piorunujący efekt. Polecam gorąco.

Perfumy były prezentem urodzinowym dla samej siebie. Pachną słodko, ale są dorosłe i wyrafinowane. Dostaję sporo komplementów gdy je nosze, szczególnie od płci przeciwnej. Kilku kolegów z pracy zapytało się mnie co to takiego i musiałam siedzieć i wysyłać linki do perfumerii oferujących te perfumy, bo chcieli je kupić jako prezenty. Nie nosze ich często bo lubię zmieniać zapachy, ale wracam do nich dosyć często, nawet na dzień. Trwałość nie jest powalająca, ale spokojnie można je wyczuć po kilu godzinach wiec idealne na popołudniowe i wieczorne wypady.

Na początku zapach mnie oczarował. Chciałam go używać codziennie, ponieważ był niezwykły. Piękny flakon tylko podtrzymywał miłość. Mniej więcej do połowy opakowania byłam zachwycona, zapach był nieziemski a ja wciąż byłam zakochana. Po tej połowie stał się mało atrakcyjny, przestał pachnieć tak uzależniająco. I pomimo długiej przerwy, wciąż nie umiem się zakochać na nowo a flakon leży na półce i się kurzy.

Lubię nieskomplikowane kompozycje Cavalliego. Właściwie to kocham. Ktoś może ponarzekać, że mało nut, że płaskie czy jednostajne albo mało żywe. A ja w tej prostocie widzę regułę i charyzmę. I lubię ten charakter który w perfumach tej marki jest rozpoznawalny, tak jak w kompozycjach Chanel czy u Gaultiera. Nie pomylisz się raczej, i ta charakterystyczna nuta w końcu się ujawni, mniej lub bardziej. Cavalli z reguły jest trochę duszący i spłycający oddech i przez to jest coś uwodzicielskiego w jego perfumach. Mega przyjemnego. Może obietnica dusznej gorącej nocy? Astmatykom nie polecałabym nawet testować … bo braknie im tchu. Choć Nero Assoluto są proste, to jednak przewrotne. Zimą to totalny słodziak, orchideowo - waniliowa bajeczka. Przytulna i ciepła. Przyjemna. Ot… fajne ładne perfumy. Pod kocyk bardziej, niż na wielkie wyjście czy randkę. A ja uwielbiam dni gdy układają się na mnie lekko wytrawnie i drzewnie… tak było w chłodny letni dzień. Drzewo, drzewo, drzewo… nasączone egzotyczną żywicą. Sklep z indyjskimi meblami. Żaden polski tartak. Mahoniowy ciemny stolik, taki za bardzo nieheblowany, ze strukturą… ale lakier lśni. Na nim bukiet egzotycznych kwiatów w czarnym wazonie. Kwiaty pachną, ale bardziej ten stolik pachnie i zdobi. Warto dać im szansę latem. Kiedy ta ich parność i brak tchu może urzec. Jedyne czego można się doczepić to trwałość i projekcja.

Nero Assoluto jest absolutnie piękny i wyjątkowy. Początkowa niechęć zamieniła się w miłość do tego zapachu. Niby słodziak ale z charakterem, lekko zadziorny, trochę wytrawny a przez to bardzo elegancki. Królową kompozycji jest niewątpliwie orchidea, cierpka i nieco dusząca. Delikatnie wtóruje jej wanilia. Baza ma tutaj typowo drzewny charakter. Wyraźnie zaznacza się heban i drewno sandałowe. Perfumy są proste a zarazem wytworne. Nero Assoluto to cudowny zapach, w sam raz na jesień. Kolor flakonu wskazuje na zapach ciężki, wieczorowy, wręcz luksusowy. Nic z tych rzeczy, z powodzeniem można je nosić w dzień. Na wieczór i wielkie wyjścia brakuje im pazura. Niestety nie są tak trwałe i intensywne jak Eau de Parfum i Essenza. Nero Assoluto trzyma się blisko skóry i mam wrażenie, że czuję go tylko ja. Czarny flakon jest piękny i świetnie leży w dłoni ale sam korek wygląda trochę tandetnie.

Swego czasu szukałam kompozycji podobnej do J'Aime La Nuit La Perla, która - choć szalenie mi się podobała - psuła się na mojej skórze. Polecono mi wówczas Nero Assoluto, jednak dopiero teraz zabrałam się za testy. Nero Assoluto to dla mnie miks Roberto Cavalli Eau de Parfum z J'Aime La Nuit. Orchidea daje wrażenie słodkich winogron znanych z J'Aime La Nuit, jednak kompozycja pozostaje równie kremowa jak Roberto Cavalli Eau de Parfum. Perfumy bardzo zmysłowe, kobiece i eleganckie, odpowiednie na każdą porę roku (za wyjątkiem upałów).

Nero Assoluto to czarna mamba, która pretenduje do zapachu w kategorii „zmierzch”. Prostota kompozycji świetnie oddaje każdą nutę oraz jednocześnie czaruje swoim indywidualizmem. Znajdziemy tu 5 głównych kompozytów. I tyle! Już podczas otwarcia odczujemy kwiecisty podmuch cytrusowej orchidei zatopionej w wanilii z drzewną podstawą – to połączenie daje niezwykły efekt. Wielbiciele typowych słodkich woni mogą być lekko zawiedzeni, bo występująca tu wanilia nie jest w stylu gurmandowym, a raczej mrocznym, ponętnym i uwodzicielskim. Dodatkowo połączona z orchideą tworzy istnie bombowy duet. W projekcji jest taki moment, kiedy praktycznie wszystkie składniki jakby są ze sobą na równi i zapach dostaje nietypowy akcent… cierpko, kwaśno, gorzko, słodki jednocześnie! Bardzo ciężko mi go opisać, ale całe to wibrujące towarzystwo wzajemnej adoracji daje niesamowity rezultat. Dość szybko, bo po maksymalnie godzinie wszystkie ogniwa zapachu w pewien sposób ustępują miejsca głównemu elementowi, gdzie w pierwszych momentach jest on raczej za mgłą, ale im dalej tym bardziej wyłania się na przód: heban. Ciemny i najwyższej jakości. I to on już do końca króluje, robi się nieco gęsto i tajemniczo, a przede wszystkim zapach nabiera nowego wymiaru: staje się wytrawny i surowy. Nero prezentuje piękne przejście ze słodkiego kocyka w dosłownie rasowe oblicze. I powiem szczerze, że to właśnie ten etap najbardziej mi przypadł do gustu i porwał me serce :). Roberto daje nam luksus zamknięty w jakże niepozornym i minimalistycznym, hebanowo czarnym flakonie, który pod światło wydaje swe mocno granatowe przebicie (niczym niebo w ciemną noc). Jeśli szukacie zapachu eleganckiego z lekko szalonym zabarwieniem, mającego charakterystyczny format oraz w przystępnej cenie – jest wysokie prawdopodobieństwo, że będzie to właśnie Nero Assoluto od Roberto Cavalliego :).

Jest orchidea i jest heban. Jest słodko i bezpiecznie i trwale. Niestety zapach w żaden sposób się nie rozwija( przynajmniej na mojej skórze) O ile taka 3 składnikowość nie przeszkadzała mi w Joop Wild tak tutaj apach po prostu mnie nudzi

Nero Assoluto bardzo mi się spodobał po pierwszych testach w perfumerii. Wyszłam wówczas z flakonikiem, mimo, że miałam w planach kupno innego zapachu. Późniejsze testy nie sprawiły, że zapach przestał mi się podobać- jednak stracił dla mnie to coś, stał się pospolitym kwiatowo-drzewnym aromatem, nie budzącym szybszego bicia serca ;-) Na pierwszy plan wysuwa się tutaj orchidea. Jest kobieco, słodko i elegancko. Jak dla mnie zapach ten z powodzeniem można nosić w dzień. Brakuję mu pazura i mocy, by mógł pretendować do kategorii wieczornych, zmysłowych otulaczy. Z czasem zapach się trochę wysładza, ale jednocześnie robi się też bardziej bliskoskórny. Moc i projekcja- niestety przeciętne. Buteleczka dobrze leży w dłoni i jest ładna, choć sam korek sprawia lekko tandetne wrażenie.

To nie jest drzewna nisza, więc i tak nie spodziewałam się oberwania konarem w głowę. Perfumy są bliskoskórne, takie nieinwazyjnie oplatające gałązki, co "z liścia" dają w twarz tylko na początku. Wanilię jak gdyby zabito hebanowymi dechami, przez co nie wybija się ona na pierwszy plan. Podoba mi się prostota składników i ograniczenie mocy wszechobecnej na rynku wanilii, ale to zbyt mało, by dać gwiazdkę więcej. Nie mam nic przeciwko wanilii ani bliskoskórnym zapachom, ale w Nero Assoluto nic się nie dzieje. To takie osiedlowe drzewko, wypielęgnowany element krajobrazu. Żadnej dzikości, żadnego mroku splątanych gałęzi czy ciężkich warstw liści. A szkoda. Używam tego produktu od: 1m-c Ilość zużytych opakowań: 50 ml

Wanilia w wersji mrocznej i eleganckiej. W Nero Assoluto EDP w wanilii zatopiona jest orchidea - daje to efekt co najmniej niezwykly. Zapach jest ciemny, mieniacy sie, niejednoznaczny. Wielbiciele typowych wanilii z pewnoscia beda rozczarowani - ta wanilia jest nieslodka, mroczna, kuszaca. Zachwycilam sie Nero Assoluto EDP i z pewnoscia sprawie sobie jakas niewielka pojemnosc - tymczasem maniakalnie zuzywam probki, zbierajac kolejne komplementy (dawno juz zaden moj zapach nie zebral ich az tylu :-) ). Używam tego produktu od: testy Ilość zużytych opakowań: probki

Nero Assoluto to zapach typowo wieczorowy, ciężki, choć bardzo elegancki. Główną rolę gra tu orchidea spowita waniliową mgiełką. Z pewnością jest to zapach dla pewnych siebie kobiet, co więcej, niewiarygodnie trwały. Flakon odzwierciedla ducha domu mody Cavalli. Używam tego produktu od: 2016 roku Ilość zużytych opakowań: 1 próbka z atomizerem o pojemności 1,2 ml

Choć nie będzie przesadą jeśli powiem, że przewinęły się u mnie setki zapachów, to akurat do niedawno żadne Cavalli się u mnie nie zadomowiło w pojemności większej niż próbka. Wszystkie perfumy RC są "wyraźne", lubią wołać o zwrócenie na siebie uwagi. Zupełnie jak wybiegowe kreacje tego domu mody. Myślę "Roberto Cavalli", widzę powiewną sukienkę do ziemi nadrukowaną we wzór panterki. Ale zakup tych perfum w niedużej, 30-mililitrowej pojemności to efekt mojego skuszenia się na tę konwencję ostentacji ;) Bardzo zwróciły moją uwagę w miniaturze w lipcowej edycji Boxa Sephory (totalnie wyróżniały się na tle słabego Dot Jacobsa i odpychającego Reveal Kleina z tego samego pudełka). Lubię wanilię w perfumach, ale przy zachowaniu słodkich właściwości wymagam od niej jednoczesnej powagi - nie bawią mnie skojarzenia z wesołym miasteczkiem. Wolę podprogowy przekaz o atawistycznym uczuciu bezwarunkowej miłości ;) Ta wanilia jest kobieca a nie dziecinna. Co prawda nieco się puszy na mojej skórze - podobnie jak Addict Diora - ale tym bardziej sprawia przyjazno-drapieżne wrażenie. Orchidee i ciutka jaśminu przypominają, że to kobieta, która lubi by oddawać jej hołdy - w tym otrzymywać kwiaty ;) Super się noszą, lubię je. Czuję, że wywołuję w nich wrażenie :D Flakon bardzo mi się podoba. Co prawda mroczna czerń flakonu nie ułatwia oceny ile płynu zostało w środku - za to w połączeniu ze złotem bardzo cieszy oko. Właśnie sobie uświadomiłam, że jak rano nie mam pomysłu na elegancki ubiór do pracy, to sięgam po czerń plus złotą biżuterię :) Na korku pojawiły się akcenty - jakżeby inaczej - tygrysich pasów, które osobiście bym odpuściła, ale Cavalli nigdy w życiu ;) Używam tego produktu od: pół roku Ilość zużytych opakowań: miniatura + w trakcie trzydziestki

Nero Assoluto mają stanowić artystyczny taniec śmiałości oraz elegancji - może coś w tym jest. Czarna buteleczka stanowi swoistego rodzaju zapowiedź - będzie to woń słodko-ostra i głęboka. O ile ostatnimi czasy mam już zupełnie dość lukrowych buldożerów, które przyprawiają o migrenę swymi gumowo-balonowymi nutami, słodycz w Nero jest zdecydowanie z innej bajki. Nie są to mainstremowe landryny, czy też żelki obficie obsypane cukrem. To słodycz dojrzalsza, wynioślejsza i bardziej wytrawna. Nie dusi, nie obezwładnia i tkwi blisko skóry. Otwarcie tętni mi gorzkimi migdałami (mimo że nie ma ich w składzie). Przed oczami mam perfekcjonistkę, która świetnie umie planować i ma w kuchni idealny porządek. Wypieka właśnie wyrafinowany tort migdałowy na wieczorne przyjęcie dla ważnych gości, na czyściutkim blacie skrzętnie poukładane ma olejki zapachowe, obok nich leżą srebra wypolerowane na błysk. Nasza pani ze starannie upiętym kokiem i nienagannie pomalowanymi paznokciami na kolor krwistej czerwieni miesza krem waniliowy(na szczęście nie przesadziła z osłodą). Obok blatu, gdzie mieści się kuchenny warsztat naszej pedantki stoi misternie wykonana hebanowa szafka, a na niej wielki kryształowy wazon z rozwiniętymi orchideami, których aromat rozprzestrzenia się po całej kuchni. Całość w rozkwicie przypomina wysokooktanowy koncert, gdzie rozbrzmiewa dojrzała wanilia vel migdał i śmiała szczebiocząca orchidea. Niestety prócz tych oto nut, mój nos nic więcej nie wychwytuje, hebanowi, który dopełniłby z pazurem całą mieszankę, szybko wyrwano skrzypce i kazano zasiąść na ławce rezerwowych. Zapach jest miły dla nosa, nie odrzuca oczywistą słodyczą (jest ona zdecydowanie mocniejsza), ale czegoś tu brak (zwłaszcza charakteru). Nie ma żadnego ciekawego rozkwitu. Po tym jak drapieżna orchidea przestaje głośno tupać, pozostaje nam blada nuta lekko pieprznej wanilii, która bezwietrznie dryfuje wciąż tym samym rytmem. W zasadzie czarny flakon przestaje być w tym momencie na miejscu, bo zamiast narkotycznej elegancji i ekstatycznego uroku, dostajemy pantoflarską wanilię o nieco ostrzejszym odcieniu. Nero być może pasuje do kobiety eleganckiej, przebojowej i lubiącej zwracać na siebie uwagę. Jednak ta kobieta będzie po części mało zaskakująca i mimo że otoczenie zwróci nań uwagę, szybko odwróci głowę i zapomni. W aromacie tkwi krzta zadziorności, ale jest ona ugrzeczniona, tak jakby odziana w czarną skórę i ćwieki domina, zamiast lateksowych kozaków za kolano przyodziała paputki z różowego pluszu. Używam tego produktu od: kilka dni Ilość zużytych opakowań: kilka ml

Kręcę się koło nich od dłuższego czasu. I to jest przykład perfum, które byc może nie powalają od razu na kolana, ale do których chętnie wracam. To znaczy dla mnie tyle, że małe szanse, że szybko mi się znudzą. Czuje się w nich dobrze, bo jednocześnie mnie "grzeją", ale i odczuwam, że dodają szyku. Wg mnie perfumy nie dla trzpiotki i małolaty. Butelka i nazwa jak dla mnie bardzo kompatybilna z zawartością.