Na zapach natknęłam się, gdy znajoma poleciła mi Shiro tego samego projektanta. Polecony zapach nawet mi się spodobał, ale był chłodny, obcy i dla mnie zbyt pretensjonalny. Zachęcona sięgnęłam po Suu... Co mnie zachwyciło? Owocowy, słodki zapach egzotycznych owoców, ale ujarzmiony i "przypudrowany" piżmem i drzewem cedrowym. Szczególnie pomelo... I trochę mango, którego co prawda nie ma wymienionego w opisie. Na początku jest świeży, a potem zmienia się powoli w kremowy, elegancki zapach. Trwałość mogła by być bardziej zadowalająca, ale tej wodzie mogę wszystko wybaczyć. Większość świeżych, owocowych wód perfumowanych pachnie "tanio" i sportowo, czego nie lubię. Ten ma klasę, jest wręcz orzeźwiający, ale jednocześnie pudrowy i elegancki. Idealnie pasuje do mojej osobowości. Ujarzmiony temperament, paradoks, który zachęca by podejść bliżej.
Trwałość to jedyne co mam Suu... do zarzucenia. Po godzinie, dwóch czuć go tylko blisko przy skórze.
Podoba mi się fiolka. Wszystkie buteleczki Masaki przypadają mi do gustu. Geometryczne wzory sprawiają, że butelki wyglądają z klasą i z zadowoleniem stawiam ją na półeczkę.
W skrócie: zapach owoców w połączeniu z drogim pudrem.
Używam tego produktu od: 2 miesięcy
Ilość zużytych opakowań: W trakcie 80 ml