Elizabeth Arden True Love EDT 

Kupiłam niedawno po dłuższej przerwie , dokładnie po kilku dobrych latach. Miałam zawsze sentyment do tego zapachu, ale niestety nie zachwycił mnie ponownie tak jak wiele lat temu. Może dlatego że ostatnio używałam dość mocnych i dużo cięższych perfum. Zapach jest delikatny lekki, kwiatowo mydlasty i nie za bardzo trwały, ale przyjemny nie drażniący, na co dzień jest ok. Cena i pojemność adekwatna do jakości. Flakon jest ładny i delikatny

Używałam próbki tego zapachu, jak dobrze, że zamówiłam próbkę zanim skusiłam się na butelkę w jakiejś promocji! Zazwyczaj lubię zapachy Arden, mimo, że są do siebie podobne, większość zawiera ciężką nutę irysa, którego uwielbiam. Ten zapach można od biedy używać, to nie tak, że mnie odrzucił. On jest po prostu tak mało charakterystyczny, że już po kilku dniach nie pamięta się jaki właściwie był. Jest pizmowy, mydlany, bez grama świeżości. Ale też bez kwiatowej ciężkości, jakiej można by się spodziewać po mieszance jaśminu, irysa i narcyza. To zapach, jakiego bym oczekiwała po balsamie, a nie po perfumach. Przez krótką chwilę po aplikacji jest w nim jakaś gęstośc, ale jakaś taka stęchła, nieświeża, jak podpleśniały kompot plus kwiaty. Potem już tylko mydło, świeże pranie czy jak tam to nazwać. Kojarzy mi się z czymś zupełnie niezmysłowym. Kobieta lat 90-tych ale w wydaniu, które da się wąchać i obecnie - biała koszula, męskie pantofle, spodnie. Doceniam, że nie ma w nim nut, które w latach 90tych pojawiały się często - sztucznych, ciężkich, upodbiniających każdy zapach do naszego "Być może". Jest więc w jakiś sposób ponadczasowy, ale ja go nie chcę czuć na sobie. Trwałośc 2-3 godziny, ale może ja tak wwąchiwałam się w nadgarstek, że przestawałam go szybko czuć.

Nazwanie tego zapachu True Love to jakaś pomyłka. Nie tak kojarzy mi się prawdziwa miłość i nie w tak nudnym wydaniu. Zapach ten jest dostępny za grosze na wyprzedażach a używane flakoniki z olx aż proszą się o zmianę właściciela. W ten sposób zdobyłam resztki zapachu za parę złotych. Moje testy przebiegły szybko a zestawienie podanych nut zapachowych z moimi odczuciami wypadło bladziutko. W otwarciu mieszanka owoców i kwiatów. Niestety frezja gdzieś się ukryła. Kwiatowe wnętrze jak w rasowym mydle i pudrowo-drzewna baza. Wszystko proste, płaskie i delikatne. A przecież prawdziwa miłość jest głęboka i gorąca jak lawa.

Zakupu tego flakonika chyba nikt nie powinien żałować dlatego właśnie, że to kosmetyk tak tani, powszechnie dostępny i przewidywalny. Jakby nie było będziemy pachnieć ładnie, choć na krótko! Nawet nie wiem, czy winnam go porównywać z prawdziwymi perfumami czy raczej: co bardziej do niego pasuje - z produktami drogeryjnymi albo takimi dodatkami do oferty zapachów jak Victoria\'s Secret, zapachy firmowe Gap, Banana Republic i innych sieciówek. Bowiem zapach jest całkiem przyjemny: mi się nieodmiennie kojarzy z Amerykańskim Shopping Mall! To jest dokładnie to dla mnie, tak tam pachnie! Na pewno nie ma tam wetiweru i piżma. Umiarkowane cytrusy, przede wszystkim to bogate, choć tanie (laboratoryjne) kwiaty i powiedziałabym nie dodatek pudru, ale ozonu: one do pewnego stopnia pachną świeżo, ale na pewno nie "morsko" czy "cytrusowo". Czasem dobre kwiatowe perfumy mają w sobie coś z takiej dojrzałej, ciężkiej słodyczy przekwitających kwiatów: czasem ten efekt się uzyskuje dodając do nut zapachowych jaśmin albo kwiaty orientalne: otóż proszę państwa, do tej kompozycji na pewno nikt się o to nie postarał. Ja bym powiedziała odważnie, że to zapach o jednej nucie! Sa niesamowicie wręcz nietrwałe. Powiedziałabym, ż godzina, następnie na upartego, blisko skóry trzy. Chichotałam z tego trochę. W sposób oczywisty ten zapach jest produkowany oszczędnie i masowo, Elizabeth Arden w tym momencie jedynie użycza imienia i kieruje go chyba już tylko prosto do dyskontów: ja naprawdę nie widziałam nigdzie tego flakonika za tą mityczną pełną cenę. Butelka również przeciętna: dość cienkie szkło i plastik. Zapach dzienny, przyjemny, taki trochę odświeżacz powietrza. Ale nie żałuję, że kupiłam! Tak czy siak wykończę 100 ml pewnie w miesiąc, w końcu on jest mniej wydajny, niż dezodorant :)

Piękny, choć bardzo subtelny, tak subtelny, że dla mnie jest za delikatny. Nazwałabym go first love, niewinny, kwiatowy, nie czuję w nim słodyczy, nie powala mnie z nóg. Miłe doświadczenie, ale wystarczy, że jednorazowe, próbka 1,2ml.

Moja druga skóra! Zapach mnie oczarował. - intrygujący - bardzo kobiecy - moim zdaniem kuszący - "inny" Może wydawać się mdły, ale ten zapach z pewnością wzbudza zaciekawienie! Mój numer jeden! Co do trwałości to może nie jest on jakoś mega wytrzymały, ale dla mnie to nie problem bo noszę go weszędzie ze sobą by co jakiś czas otulić się kolejną warstwą zapachu! Używam tego produktu od: 4 lata Ilość zużytych opakowań: ciągle za mało

Miałam próbkę kilkanaście lat temu i wydawało mi się że to najpiękniejszy zapach... Po latach natchniona wspomnieniem nabyłam całe 100ml i zużyła je moja Mama... Delikatny, lekko mydlany, bardziej pudrowy, mnie mdlił, i do tego kiepskiej trwałości. Upodobania zapachowe (pewno jak wszystkie inne) zmieniają się z wiekiem... i wielkie miłości okazują się tylko przelotnymi słabostkami. Używam tego produktu od: wydawało się że znam od wieków Ilość zużytych opakowań: próbka i napoczęta 100

Miałam te perfumy dość niedawno. Dostałam w prezncie. Są takie kobiece mmm.. jak dla mnie ładne, ale gdy używałm go codziennie zapach był mdły, lecz raz na jakiś czas można się popsikać. Zapach utrzymywał się dość długo, uspokajał i wyciszał :). Bardzo polecam te perfumy. Używam tego produktu od: już się skończył Ilość zużytych opakowań:1

Dostałam miniaturkę tych perfum w bardzo młodym wieku i potem długo długo ich szukałam...I nie jestem całkowicie usatysfakcjonowana. Są piękne, kobiece, seksowne - ale nie aż tak cudowne, jakimi je pamiętałam. Mimo wszystko to jeden z ukochanych obecnie zapachów - bardzo trwały, poprawiający nastrój... Do tego mam wrażenie że dobrze do mnie pasują:) Buteleczka wg mnie piękna, prosta ale doskonała...

Zapach ten pojawił się wiele, wiele lat temu na rynku i zniknął z niego równie szybko, jak się pojawił. Pamiętam, że mnie wtedy zachwycił, acz po latach nie kojarzyłam dokładnie czym. Urósł w moim umyśle przez te lata niemalże do rangi legendy, snułam przypuszczenia, że był jakoby podobny do uwielbianego przeze mnie niegdyś 5th Avenue. Jakaż była moja radość, gdy okazało się, że jest do kupienia na internecie i to w fantastycznej cenie. Już, już miałam nawet kupować w ciemno, ale się jednak powstrzymałam. Kilka dni temu miałam wreszcie okazję przetestować go na żywo i... bardzo sie ucieszyłam, że go nie kupiłam. Rozczarował mnie na całej linii. W sumie bardzo kobiecy, kwiatowy, ale lekki, ulotny, bez charakteru. Słabiutki jeśli chodzi o trwałość, raz dwa i go nie było. Niby to woda toaletowa, ale mimo wszystko nie powinien od razu znikać. Zastanawiam się jednak, czy nie było to spowodowane wiekiem perfum, bo w końcu ich produkcja została zarzucona i butelczyny dostępne jeszcze na rynku muszą sobie liczyć po kilka latek. Butelka z lekka toporna.