Opis produktu
Składniki
Opinie użytkowników
Artykuły
Produkty podobne
KWC LogobyWIZAŻ logo
Wody perfumowane damskie

Yves Saint Laurent Paris EDT 

3,6 na 545 opinii
flame1 hit!
27% kupi ponownie

Opis produktu


Składniki


Opinie użytkowników

Dokładamy starań, aby recenzje zamieszczone w katalogu były rzetelne i wiarygodne.
Średnia ocena:
3,6 na 5
Trwałość:
Zapach:
Flakon:
Kupi ponownie: 27% osób
Nasi użytkownicy zostawili 45 opinii dla tego produktu. Przygotowaliśmy dla Ciebie krótkie podsumowanie na ich podstawie:

  • 1 lutego 2024 o 20:06
    " Ty jesteś Moskwą, jestem Paryżem " :)
    Kupi ponownie:Tak
    Używa od:rok lub dłużej
    Wykorzystał/a:w trakcie pierwszego opakowania
    Moje pierwsze świadome zetknięcie z tymi perfumami pozostawiło więcej pytań, niż odpowiedzi. Co to jest? Anyż? Drzewo sandałowe? Herbatka? Różaniec? Perfumowany drewniany wachlarz z nadmorskiego straganu? Bardzo nietypowy zapach. Na początku nie byłam przekonana, myślałam nawet, żeby je sprzedać, ale wraz z kilkoma podejściami, coraz mocniej rosła moja sympatia względem tych perfum. Ich urok widoczny jest przy bliższym poznaniu i dłuższym noszeniu. Jak tu je scharakteryzować? To będzie nie lada wyzwanie, więc może po prostu opiszę je w ten sposób: Nuty zapachowe: - róża jest bardzo syntetyczna, wręcz różańcowa (jeśli lubisz zapach różańca - ja bardzo lubię - to możliwe, że przypadnie ci do gustu... możliwe, bo przecież nie każdy zwolennik woni różańcowych będzie chciał nimi pachnieć) - nie do końca wiem, jak pachnie głóg (wiem, jak smakuje), więc tutaj się nie wypowiem (czyżby różaniec pachniał różą i głogiem właśnie?) - mimoza - jak wyżej - fiołek się wychyla dość mocno i wykazuje się przy tym dużą śmiałością, a to daje wprost przecudne wrażenie olfaktoryczne (w połączeniu z różańcem - troszkę 'kościółkowe', czyli cudownie! Uwielbiam takie święte/świetne aromaty) - drzewo sandałowe odważnie pokazuje swój orientalny charakter - mech dopełnia całość - mam wiele 'zielonych' skojarzeń z herbatą i anyżem; gdyby tak zamknąć oczy i się skoncentrować, to rzeczywiście, w tych perfumach jest coś leśnego... nie drewno, nie igliwie, ale właśnie mech! - irys jest obecny i dosyć trwały - czuć go w tych nieco pudrowych tonach, które raz na jakiś czas się - ambra i piżmo są zbyt subtelne, niewyczuwalne, mieszczą się w bazie, prawdopodobnie potraktowane jako utrwalacze. Parametry i projekcja: - trwałość przeciętna (kilkugodzinna na skórze, na ubraniach zapach utrzymuje się do następnego dnia) - ogon średniej długości; na pewno nie są to perfumy bliskoskórne, ale nie wypełniają przestrzeni, ani nie biją okrutnie po nosie każdego, kto mija nosicielkę Ciężko mi wybrać porę odpowiednią do noszenia tych perfum. Uważam, że żaden czas zły. :) uniwersalne: dzień, wieczór / wiosna, lato, jesień, zima (ale ze względu na mocny anyżowo-herbaciano-różańcowe 'wonienie', zimowy dzień jest dobrym wyborem; zdaje się, że wiosenny czas, wczesna jesień i letni wieczór również byłby ciekawą alternatywą). A jak sobie wyobrażam właścicielkę? Mam skojarzenia z jakąś niespełnioną artystką lub nauczycielką-intelektualistką w wieku ok. 40 lat mniej więcej. Nieco wyniosła, zdystansowana pani o raczej chłodnym temperamencie, budząca szacunek i grozę jednocześnie. Domatorka zamieszkująca starą kamienicę, której wnętrze odzwierciedla jej niepospolity gust i pewną dozę ekscentryczności. Dużo dewocjonaliów i przedmiotów z końca XIX wieku. Niewiele mówi, ale wiele widzi. Jest tajemnicza i ma w sobie jakąś głębię, magnetyzm, dużo charyzmy. Każdy zwraca na nią uwagę, ale nie każdy chce się do niej zbliżyć (boi się). Ten zapach pasowałby do takiej trochę zdziwaczałej, poważnej (i poważanej) kobiety. Mogę się podzielić ciekawostką: buteleczkę tego pachnidła widziałam w jednej głupawej komedii, na której oglądanie nie warto tracić ani minuty ("Ready to wear", czy coś takiego?) obok jednego z moich ulubionych aktorów (Stephen Rea ♥️). Wtedy dopiero zorientowałam się jak bardzo jest charakterystyczna. Wygodny, dobrze leżący w dłoni flakon stylizowany na... szlifowany kamień?... Ze szronionego miejscami szkła. I do tego... tanio wyglądający, kompletnie tandetny plastikowy koreczek! I chyba w tym tkwi cała tajemnica. Świetny jest ten kontrast! :D bardzo mi się podoba takie rozwiązanie. To już klasyka. Nie jest to miłość od pierwszego powąchania... Prawdopodobnie dlatego, że te perfumy są 'dojrzałe' i wymagają od nosiciela pewności, dotarcia. Zupełnie jak w miłości! :) Nie są to perfumy na co dzień, takie "moje ci one" (nawet niegłupio to brzmi!), chociaż sama mam wiele wspólnego z tą damą, którą opisałam powyżej; chociaż uwielbiam każdy składnik tej kompozycji - to jednak ten zapach potrzebuje odpowiedniej ramy (stylu), którą nie zawsze chcę nosić... Ale są dni, w których po prostu nie wyobrażam sobie nie zrobić koka, nie włożyć staromodnej sukni do kostek, pasującej do niej marynarki i trzewików, które choć skromne, to jednak stukają dominująco - wówczas "Paris" jest wyjątkowym uzupełnieniem tego stylu. Do miękkich swetrów i dłuższych prostych spodnich pasuje równie świetnie - on i sznur pereł w zupełności wystarczą jako dodatki. :)
    Zalety:
    • cudowny, oryginalny zapach budzący mnóstwo dobrych skojarzeń, ale niezwykle trudny do opisania
    • świetne jakościowo perfumy
    • estetyczny, wygodny flakonik oraz ikoniczny korek widoczny z daleka
    • ulica nimi nie pachnie, więc nikt nie przejdzie obojętnie obok właścicielki perfum
    Wady:
    • Na początku zapach może odstraszać, ale dajcie mu szansę, bo "do zakochania jeden krok" (tak rodzi się trwała i silna miłość - nie od trzęsienia ziemi, gromu z jasnego nieba, a powolnych, małych kroczków).
    Szczegóły:
    • Trwałość
    • Zapach
    • Flakon
    Produkt kupił/a w
    Otrzymałam w prezencie
    3 osób  uznało tę opinię za pomocną
  • 13 sierpnia 2016 o 12:30
    Co jest nie tak?
    Kupi ponownie:Nie wiem
    Używa od:2 tygodnie
    Wykorzystał/a:w trakcie pierwszego opakowania
    Powiem tak - ja lubię killery. Na mnie łagodne zapachy czy świeżaki po prostu nie pachną po 5 min. I lubię retro. Jestem osobą trochę niedzisiejszą. Tęsknię za czasem, gdy kobiety ubierały się elegancko, nosiły pończochy z paskiem, kapelusze, perły i pięknie ułożone włosy itd. Pierwszy raz użyłam Paris jako nastolatka (czyli jakieś dwadzieścia kilka lat temu, szok). Moja kuzynka, z którą spędzałam tamto lato, dostała ten zapach w prezencie. Jej się nie za bardzo podobał, więc pozwoliła mi go używać. Wyrył się on w mojej pamięci na długie lata. Przez ten czas używałam wielu innych zapachów, ale Paris wciąż siedziało gdzieś tam głęboko i czekało. Ostatnio szukałam inspiracji w perfumerii i nic z nowości nie przypadło mi do gusty, więc postanowiłam sięgnąć po Paris i zamówiłam go z perfumerii internetowej, bez wąchania. Nie wiem czy firma "nagrzebała" coś w formule zapachu, ale teraz zapach ten jest jakiś taki duszny, nie ma tego polotu. Wtedy wydawał się "lżejszy", różany, ale nie "walący po nosie". Co jest ciekawe, zapach zmienia się cały czas falami, byś może w zależności jak się ciało rozgrzewa. U mnie jest na zmianę lżejszy i ciężki jak chmura jakiegoś gazu i tak w kółko. Jest to rzeczywiście zapach retro. Ja bym się pokusiła nawet o stwierdzenie, że nawiązuje do lat 50-60tych. Należy pamiętać, że kiedyś dozowało się perfumy bardzo oszczędnie, a nie jak teraz, trzeba pół butelki wylać, żeby coś pachniało w ogóle. Myślę, że gdyby dać więcej niż 3 psiknięcia Paris, to można by zemdleć od tego zapachu. Na pierwszym planie jest dla mnie róża, którą uwielbiam w perfumach, ale poza nią jest jeszcze jakiś składnik syntetyczny, jakby sztuczny i to on właśnie dusi. Poza tym czuję lilię, hiacynt, piżmo. Czasem przebija też jakby zapach dobrego mydła. I puder. Nigdy jeszcze nie miałam takiego problemu z oceną zapachu. Sama nie wiem, co o nim sądzić. Niewątpliwe plusy to niesamowita trwałość, projekcja, ogoniastość. Potwierdzam zdania poprzedniczek - zapach dla dojrzałej kobiety. Nie jest wg mnie babciowaty (jak np. Chanel No5), ale wymaga odpowiedniej oprawy. Szkoda, że odbiega od tego zapachu, który pamiętam sprzed lat.
    Szczegóły:
    • Trwałość
    • Zapach
    • Flakon
    Produkt kupił/a w
    W perfumerii
    1 osób  uznało tę opinię za pomocną
  • 23 marca 2015 o 0:55
    Archaiczny
    Kupi ponownie:Nie
    Używa od:nie określono
    Pamiętam, że będąc małą dziewczynką, wielokrotnie przy okazji rodzinnych spotkań w Lany Poniedziałek padałam "ofiarą" cioć, które zamiast wodą, symbolicznie spryskiwały mnie odrobiną swoich pachnideł. Zdaje się, że chciały nadać temu wywodzącemu się z ludowej tradycji zwyczajowi bardziej wykwintny charakter, nieświadomie jednak osiągając skutek przeciwny do zamierzonego. Bo o ile zmoczone wodą ubranie wkrótce wysychało, nie pozostawiając żadnych śladów, tak mieszanina przypadkowo złączonych woni, ciągnęła się za mną jeszcze przez wiele godzin. I o ile byłby to aromat miły dla mojego nosa, nie byłoby powodu do narzekań, ale niestety częstokroć woń perfum tej, czy owej cioci był dla mnie nie do zniesienia. Co gorsza, przypadkowo rozpylony na ubranie, czy splecione w warkocz włosy nie dawał się tak łatwo wywabić, chcąc za wszelką cenę ożyć w nowym, młodszym wcieleniu. W każdym razie charakter tamtych perfum majaczących w moich wspomnieniach, przypomniał mi o sobie wraz z przystąpieniem do testów, jakim poddałam legendarny "Paris". Kompozycję otwiera duszna woń róży, dodatkowo podbita aromatem mimozy i głogu. Tworzą one mocne trio, wobec którego nie sposób przejść obojętnie. Ich aromat jest jednocześnie przytłaczająco nużący i gorzki za razem, a nade wszystko opresyjny. Siłą wtłoczył mnie do lamusa, pełnego ubrań i akcesoriów nie przystających ani do mojej urody, ani temperamentu, jak również odbiegających od współczesnej mody i trendów. Etola z lisa, którego puste oczy wpatrywały się bezmyślnie w moje odbicie w lustrze, kapelusz ze zbyt dużym rondem, klipsy ze złotawego metalu, który poprzecierał się w kilku miejscach, zdradzając prawdziwe tworzywo, z którego zostały wykonane. Wszystko dawno już niemodne, nie dzisiejsze, nie bez przyczyny wtrącone do tego domowego karceru. Ku mojemu zaskoczeniu nuty otwierające tę nawiązującą do przeszłości kompozycję, mimo upływu czasu nie dawały za wygraną. Nie rozpierzchły się na rzecz następujących po nich akordów hiacyntu, konwalii, czy fiołka. Róża, jak na królową kwiatów przystało nie chciała dać się zdetronizować żadnemu z nich, żarliwie wyśpiewując im zapomnianą melodię. W sentymentalnej aranżacji i z trochę (jak na dzisiejsze czasy) naiwnym przesłaniem. Echa akordów lilii, czy jaśminu, nie będące w stanie w pełni dojść do głosu, jedynie wtórowały jej nieśmiało, nadając kompozycji jeszcze bardziej nostalgiczny ton. Wsłuchując się w tę różaną serenadę, próbowałam sobie wyobrazić kobietę, teraz już w mocno dojrzałym wieku, która w latach swej świetności mogła używać tych perfum. O czym wówczas marzyła, czego pragnęła? Jak postrzegała swą kobiecość, czemu sięgała po właśnie tę kompozycję? Czy dała się zwieść nazwie perfum, które z prowincji przenosiły ją do innego, lepszego świata? Czy miasto miłości już zawsze miało jawić się jej tak, jak, anonsował je zapach YSL? Jest wiele zapachów, które mimo upływu lat poruszają serca kolejnych pokoleń odbiorców, pozostając na czasie. Przekazują prawdy uniwersalne, aktualne tak wczoraj, jak i dziś. \'Paris\' nie jest jednym z nich. W moim odczuciu to zapach, który choć w swoim czasie niewątpliwie zaskarbił sobie rzeszę wiernych fanek, dziś pozostaje w tyle. Nie jest w stanie dotrzymać kroku współczesnej kobiecie, dostaje zadyszki i snuje się za nią, jak widmo z przeszłości. Przyznaję, że początkowo kiedy się nim wypachniłam, ogarnęła mnie konsternacja. \'Paris\' nie tylko przytłoczył mnie i dodał lat, ale co gorsza sprawił, że poczułam się, jakbym udawała kogoś, kim nie jestem. Nie dla mnie nobliwa spódnica za kolano i bluzka zapięta pod szyję. Tomik poezji - owszem, ale nie ckliwe love-story. Już miałam zupełnie spisać go na straty, ale na jego korzyść przemówiła do mnie finałowa zwrotka, którą nucił irys i kwiat lipy. Wywietrzała zeń cała duszność i ciężar, a pojawiła się łagodność i melancholia. Jak we wspomnieniu, które początkowo wzbudza w sercu boleść, z czasem jednak wysuwając na pierwszy plan to, co było dobre, a puszczając w niepamięć przewiny. W moim odczuciu \'Paris\', ze swym niedzisiejszym, staromodnym charakterem zdoła się obronić tylko na kobiecie dojrzałej. Na młódce będzie brzmiał niespójnie i groteskowo, na czym straci zarówno ona, jak i on. W każdym razie ja ani dziś, ani w przyszłości nie wyobrażam sobie bliższej znajomości z tą kompozycją, chociaż flakon w stylu vintage bardzo mi się spodobał. Nie mój zapach, projekcja według mnie zbyt jednostajna, ale trwałość i w pewnym sensie unikatowość tej kompozycji zasługuje na sprawiedliwość. Używam tego produktu od: Testy Ilość zużytych opakowań: ...
    Produkt kupił/a w
    3 osób  uznało tę opinię za pomocną
  • Dinulka
    Dinulka
    3 / 5
    15 listopada 2013 o 21:24
    babcia
    Kupi ponownie:Nie
    Używa od:kilka miesięcy
    Wykorzystał/a:kilka próbek
    Wiedziałam, że raczej mi się nie spodobają, jednak chciałam poznać klasykę ;) Niestety ciężko mi docenić te perfumy, dla mnie są totalnie staromodne, czuć, że to kompozycja sprzed wielu lat. Co prawda nie wyłapuję tu aldehydów, raczej babciną słodycz, ale są trochę duszące, mogą być migrenogenne. Nie pasują mi do młodej kobiety, raczej do siwej damulki ;) Projekcja nie jest powalająca, można tak wyważyć ilość, żeby ponosić i nie zabić otoczenia.
    Szczegóły:
    • Trwałość
    • Zapach
    • Flakon
    Produkt kupił/a w
    1 osób  uznało tę opinię za pomocną
  • SexyMF
    SexyMF
    5 / 5
    28 lipca 2013 o 22:18
    tak zwany killer :)
    Kupi ponownie:Tak
    Używa od:nie określono
    Moja przygoda z Paris zaczęła się jeszcze w czasach liceum. Moja siostra przywiozła go wówczas z Paryża jako prezent od narzeczonego i był to dla mnie powiew wielkiego świata - stolica perfum...i to takie drogie..wow.To była jeszcze mocniejsza - bardziej intensywna wersja z korkiem. Siostrze się nie podobały - ja natomiast podkradałam kropelkę po kropelce i tak zostało na dnie i się wydało że grasuje w okolicy złodziej :) No i nic nie poradzę - wiem, że pachnie "starą babą" sama tak mówię ilekroć ich używam :uwaga, psikam starą babą :) Otoczenie też nie za dobrze go toleruje. Ale cóż - czuję się z nim świetnie - ciężko mi powiedzieć co w nim wyczuwam - jakby miód i cytrusy, jakieś kwiaty?Są dziwne, nie powiem ale zawsze lubiłam dziwne zapachy.Wystarczą 2 psiknięcia i utrzymuje się do późnego wieczora, według mnie flakon jest śliczny - elegancki. Ale na prezent w ciemno bym go raczej nie poleciła
    Produkt kupił/a w
    0 osób  uznało tę opinię za pomocną

Artykuły


Produkty podobne

Zobacz także inne Wody perfumowane damskie

Jakiekolwiek aktywności, w szczególności: pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie, lub inne wykorzystywanie treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, w szczególności w celu ich eksploracji, zmierzającej dotworzenia, rozwoju, modyfikacji i szkolenia systemów uczenia maszynowego, algorytmów lub sztucznej inteligencji jest zabronione oraz wymaga uprzedniej, jednoznacznie wyrażonej zgody administratora serwisu – Burda Media Polska sp. z o.o. Obowiązek uzyskania wyraźnej i jednoznacznej zgody wymagany jest bez względu sposób pobierania, zwielokrotniania, przechowywania lub innego wykorzystywania treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, jak również bez względu na charakter tych treści, danych i informacji.
Powyższe nie dotyczy wyłącznie przypadków wykorzystywania treści, danych i informacji w celu umożliwienia i ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz umożliwienia pozycjonowania stron internetowych zawierających serwisy internetowe w ramach indeksowania wyników wyszukiwania wyszukiwarek internetowych
Więcej informacji znajdziesz tutaj.