Dlaczego nie napisałam do tej pory recenzji Kabul Aoud?
Ponieważ nosząc go zapominam, że jest coś takiego, jak komputer, i że świat poza moim nadgarstkiem istnieje. Z Oud Royal Armaniego było podobnie. Trudno pisze się w takich warunkach. Kabul Aoud zapewnia bardzo silne doznania- niewiele perfum potrafi owinąć noszącego, czyli mnie, szczelnym i wszystkoogarniającym kokonem.
Kokonem albo abają z ciemnego, gęstego, lejącego się aksamitu. Wyobraźcie sobie, jak pachnie taka tkanina. Mechata, z wyraźną fakturą, w upale przejmuje słodkawy zapach ciała nosicielki, pochylonego nad kubkiem kawy. Kawy czarnej jak diabeł, gorącej, prawie nieposłodzonej i buchającej parą. Żadne tam latte, żadne espresso, to kawa po turecku, która nawet po dopiciu pozostawia na dnie osad z fusów, z których unosi się wytrawna, sucha woń lekko prażonych ziaren. Kawie w otwarciu towarzyszy ślad gorzkawych i suchych ziół, podobno jest to tymianek, oraz lekko mglisty, ciepły i odrobinę słodkawy gwajak, którego obecnością można się cieszyć aż do bazy. W sercu dołącza jeden z najpiękniejszych oudów świata. Intensywność tak drzewnego, że aż kapiącego od wonnej żywicy, nieseptycznego oudu, łagodzi słodycz wcale nie gwajaku, jak można by się spodziewać, lecz mirry, rozbuchanej w trybularzu do granic możliwości, ale możliwości zapachowych:) Bo dymu daje niewiele. Oud który jej towarzyszy, jest nieseptyczny, pozbawiony sanitarnych aspektów, o jednoznacznie drzewnej, ostrej i cierpkiej, lecz nie lizolowej naturze. Chciałabym spotkać więcej takich oudów. Za cień słodyczy oprócz mirry odpowiada ślad czekoladowej paczuli, ale jest to dosłownie muśnięcie. Jak muśnięcie rąbkiem długiej szaty.
Kawa jest podawana w ciemnym pomieszczeniu, w którym lekko niedbale postawiono trochę ciężkich mebli kolonialnych. Z czarnego, niewykończonego, grubo ciosanego hebanu. Kobieta dopija kawę i rysuje coś niedbale cedrowym ołówkiem. Gwajak i heban, tworzą, pomimo pozornej twardości hebanu, bazę dość delikatną w charakterze. Całość jest zdecydowana, ale nie agresywna, ma miękkość, której nie spodziewałam się tu znaleźć. Miękkość kobiecego ciała. Kobieta pije, rysuje ołóweczkiem, nieważne co, i ma na sobie wykwintną, welurową abaję (można dopełnić ten obrazek jeszcze tatuażem z henny na stopach, złotymi bransoletami, żeby być absolutnie pewnym, że Kabul Aoud to zapach orientalny:)).
Ta abaja to możliwość wykonania uniku, wtedy, kiedy tego potrzebujemy. Są takie chwile w życiu większości kobiet, kiedy nie dąży się do konfrontacji, face to face. Kiedy nie chce spotkać się sąsiadki,albo żony byłego pierwszego narzeczonego, które rozpowiedzą po całej dzielnicy, że nie użyłaś korektora. Nie zamierzam nikomu wmawiać, że Kabul Aoud potrafi zatuszować pryszcze. Ale po prostu czyni piękniejszą osobę, która go nosi.
Chyba nie miałam piękniejszych perfum. Albo nie tyle piękniejszych, co bardziej korespondujących z moimi oczekiwaniami. Dym z trybularza wypełnionego mirrą, aksamit, oud, kawa i kobieta. Nieważne, że aksamitne abaje nie istnieją:)