Mam 32 lata i na ogół słyszę, że nie wygladam na swój wiek. Myślę jednak, że wpływ na takie oceny mają moje blond włosy, świetlisty makijaż, szcupła sylwetka i styl ubierania. Cera? Hm... Chyba ma tyle ile metryka, czasem wydaje mi się, że więcej. Mimiczne kurze łapki autentycznie lubię. Nie znaczy to, że nie dbam o skórę pod oczami, wręcz przeciwnie, używam dobrych kremów, noszę okulary przeciwsłoneczne - to taka zdrowa profilaktyka bez robienia dramatu z tego, że przy uśmiechu widać tam jakieś linie. Linie naprawdę mogą być ładne, jeśli skóra wokół nich nie jest ziemista i wysuszona, lecz mocno nawilżona, zadbana.
Moją zmorą są za to powoli rysujące się zmarszczki przy nosie. O, tych nie lubię ani trochę! Gdzieś tam z tyłu głowy, w przyszłości majaczy mi botoks, ale póki co, postanowiłam powalczyć mniej inwazyjnymi metodami.
Retises nie jest zły. Na pewno zmniejszyły mi się pory, wyrównał się koloryt, skóra nabrała zdrowszego wyglądu. Zmarszczek nie ruszył, ale to co zrobił, to i tak sporo, zwłaszcza że miałam droższe kremy, które nie robią nawet tyle. Konsystencja mnie zadowala, wchłania się przecietnie, ale przy stosowaniu na noc nie ma to większego znaczenia. Skóra troszkę szczypie po aplikacji, ale usprawiedliwiam to działaniem preparatu. W związku ze stosowaniem raz dziennie, produkt jest wydajnym, wystarczy mi na pewno na kolejne 2 miesiące.
Traktuję go jednak tylko jako preludium do kremów tej samej firmy, ale o większym stężeniu. Przy założeniu, że 0,25 ma za zadanie tylko przygotować cerę na działanie mocniejszych, kosmetyk sprawdza się bardzo dobrze, dlatego oceniam go na 4 gwiazdki. Od kolejnych będę wymagała więcej.
Używam tego produktu od: miesiąc
Ilość zużytych opakowań: w trakcie pierwszego